Od dłuższego czasu mieszkam w małym miasteczku, w dwupokojowym mieszkaniu. Żyjemy całkiem dobrze, bo oboje z mężem pracujemy, mamy dobrą pracę i dostajemy niezłą pensję. W naszym miasteczku to dobre zarobki.
Nasza córka Anna niedawno skończyła 11 lat. Ponieważ nasze mieszkanie jest dwupokojowe, w mniejszym pokoju od razu zrobiliśmy pokój dziecięcy, więc jest to pokój naszej Anny. A w większym pokoju mieszkamy my z Piotrem.
Żyliśmy dobrze, jeżeli można tak powiedzieć, biorąc pod uwagę, co teraz dzieje się w naszym kraju. Wszystko toczyło się swoim torem, pomimo trudności, ale ostatnio mam niepokój na sercu.
Chodzi o to, iż niedawno zachorowała moja mama. Mieszka dość daleko od nas, w małej wiosce.
Mama zawsze była energiczna, wszystko robiła sama, a choćby nam pomagała, bo dzieliła się warzywami, które uprawiała. Suszyła dla nas jabłka i śliwki, przygotowywała przetwory. Bardzo lubiła chodzić na grzyby, więc na naszym stole często były grzyby w różnych postaciach.
Aż tu nagle mama zaczęła czuć się gorzej, a jak byśmy tego nie chcieli, to jednak lata robią swoje.
Oczywiście odwiedzaliśmy mamę częściej, pomagaliśmy jej we wszystkim, kiedy tylko mogliśmy. Mama nie sadziła i nie zbierała ziemniaków bez nas, a drewno na zimę też przygotowywał mój mąż.
Niestety, teraz mama już nie jest taka, jak kiedyś, ma problemy z poruszaniem się, nie jest w stanie robić wielu rzeczy sama, potrzebuje pomocy i wsparcia.
Nie mogę niestety często zajmować się mamą, bo mam już swoje życie rodzinne i pracę w mieście. Nie mogę jej też zabrać do siebie, bo nie mamy gdzie jej pomieścić – jedna sypialnia jest córki, a w drugiej mieszkamy my z mężem. Mama choćby nie chce słyszeć o opuszczeniu wsi i przenosinach, mówi, iż chce zostać u siebie.
Po rozmowie z Piotrem postanowiliśmy znaleźć opiekunkę, która będzie zajmować się mamą, pomagać jej we wszystkim, by żyło jej się lżej i byśmy mogli być o nią spokojni.
Mieliśmy szczęście, bo opiekować się moją mamą zgodziła się nasza sąsiadka, pani Marta. Jest starszą kobietą, w tej chwili bez pracy, bo na wsi o to teraz trudno.
Zarówno ja, Piotr, jak i mama znamy panią Martę od lat, to uczciwa i dobra osoba. Mama ma też towarzystwo, spędzają razem sporo czasu.
Raz na dwa tygodnie z Piotrem przywozimy mamie różne produkty, zostawiamy Marcie pieniądze na drobne wydatki, które sumiennie rozlicza, licząc się z każdym groszem, byśmy nie pomyśleli, iż coś zabiera.
Gdy przyjeżdżamy z rodziną na wieś, wykonujemy u mamy wszystkie prace i wracamy do domu.
Wszystko było dobrze, przyzwyczailiśmy się do tego rytmu życia, ale wczoraj zadzwoniła do mnie przyjaciółka i powiedziała, iż we wsi krążą nieładne plotki, iż zostawiłam mamę na starość pod opieką obcej osoby i choćby nosa tam nie pokazuję.
Od dwóch dni dzwonią do mnie po kolei krewni. Mówią, iż nie mam sumienia, iż jestem niewdzięczna i iż to ja powinnam siedzieć przy mamie, bo to moja matka, a nie jakaś opiekunka.
Powiedziałam, iż poradzę sobie sama w swojej rodzinie i nie potrzebuję ich rad. Ale boli mnie to i ciężko mi na sercu. Nigdy bym nie pomyślała, iż będą tak o mnie mówić.
Nie rozumiem, dlaczego ludzie tacy są? Czy naprawdę zostawiłam mamę samą na starość?
Opieka nad mamą leży na moich barkach, a ludzie i tak mnie osądzają. Dlaczego na wsi ludzie nie mogą żyć bez plotek? Bardzo mnie to boli, iż krąży tyle nieprawdziwych rzeczy, bo ja nigdy nie zostawiłam mamy samej.
Co mam zrobić, żeby plotek było mniej? Boję się, iż gdy dotrą do mamy, bardzo ją to zasmuci, a nie chcę, żeby się martwiła.