Kiedy los decyduje

polregion.pl 3 godzin temu

Dzisiaj znów to wspominam

– Kasia, no co tam tak grzebiesz się? zawołał Tomek, gdy w końcu wybiegła z domu. Chodzili do tej samej klasy. Spóźnimy się do szkoły!

– Mama nalała gorącą herbatę, ledwo się nie poparzyłam odparła Kasia. Czekałam, aż ostygnie. Nie spóźnimy się, niedaleko mamy! Zaśmiała się, rozjaśniając dzień jak zawsze.

Tomek i Kasia mieszkali przez płot, ich rodzice trzymali się blisko i czasem choćby żartowali, iż dzieci dobrze by było kiedyś ze sobą ożenić przyjaźnili się od kołyski.

Tomek był jedynakiem u Ewy i Wojciecha. Matka nie mogła się nim nacieszyć dla niej był najpiękniejszy, najmądrzejszy, najgrzeczniejszy. I rzeczywiście wyrósł na takiego. Kasia była cicha i skromna, ale złota rączka już w liceum szyła i dziergała na drutach, potrafiła ugotować obiad, gdy matka była w pracy. Wiele nauczyła się od niej.

– Nasz Tomek powinien wziąć Kasię za żonę mówiła Ewa do męża.

– No tak, jak się pobiorą, to płot rozbierzemy, będziemy żyć jak jedna rodzina śmiał się Wojciech.

We wsi wszyscy myśleli, iż tak to się skończy iż Tomek i Kasia kiedyś się pobiorą. Zawsze byli razem. Tomek lubił Kasię, ale nie tak, żeby tracić dla niej głowę. Za to Kasia patrzyła na sąsiada z nadzieją.

Gdy byli w drugiej klasie liceum, do klasy przyszła nowa uczennica Marianna. Tomek zakochał się od pierwszego wejrzenia. Ciemnowłosa, z dołeczkiem w brodzie, a w oczach miała smutek.

Marianna z matką Tamarą przyjechały do wsi z miasta. Smutek w oczach dziewczyny pojawił się po śmierci ojca. Ratował tonącego chłopca z sąsiedztwa, wypchnął go, a sam nie dał rady wydostać się z wody. Później mówili, iż wtedy zawiodło go serce.

Po pogrzebie ukochanego ojca Marianna nie mogła patrzeć na tego chłopca. Nie potrafiła o nim choćby mówić.

– Mamo, tak brakuje mi taty Czasem aż trudno oddychać. I nie mogę na niego patrzeć szeptała.

Tamara też nie dawała rady wszystko w mieście przypominało o mężu. Wynajęła mieszkanie, kupiła dom we wsi i wyjechała z córką, by uciec od wspomnień.

Kasia zaprzyjaźniła się z Marianną, a gdy poznała jej historię, szczerze współczuła. Widziała, iż Tomek kocha Mariannę, ale nie trzymała do nich urazy.

Czas płynął. Tomek chodził już z Marianną, ale jego miłość do niej rozzłościła matkę.

– Tomku, nieładnie oszukiwać uczucia Kasi. Przecież jesteście razem od dziecka, a tu jakaś przyjezdna ci głowę zawróciła. Kasia będzie dobrą żoną, a ta Marianna Kto ją zna? Pewnie choćby nie umie gotować.

– Mamo, choćby jej nie znasz. I Kasia wie, iż nic jej nie obiecywałem. To ty wymyśliłaś, iż mamy się pobrać.

Wojciech milczał, ale gdy żona zaczynała naciskać, stawał w obronie syna:

– Ewa, daj mu spokój. Sam zdecyduje, z kim się ożeni.

– Sam? Zniszczy sobie życie z tą przyjezdną, a ty mówisz, jakby to nie był twój syn! To twoja matka cię tak nauczyła?

Wojciech miał dość wiecznych kłótni między żoną a swoją matką. Od początku się nie polubiły i nie chciały się pogodzić. Babcia choćby raz rzuciła, iż wnuk nie wygląda jak jej syn. Nie mieszał się w życie Tomka, by nie zostać znów winowajcą.

Po maturze Tomek i Marianna postanowili się pobrać. Ojciec radził mu, by się nie śpieszył, ale Tomek się wkurzył:

– Tato, zostaw mnie w spokoju. Kochamy się, wszystko przemyślałem. Tylko z Marianną będę szczęśliwy.

Wiedział, iż przy matce nie warto gadać. Więc poszli do urzędu, a miesiąc później cicho się pobrali. Wrócili jako mąż i żona.

Ewa wpadła w szał:

– Nie pozwolę tej przyjezdnej przekroczyć progu mojego domu! krzyczała.

Tomek spakował rzeczy i wyprowadził się do Tamary. Teściowa i zięć dogadywali się świetnie. Z rodzicami zerwał kontakt choćby na pożegnanie przed wojskiem ich nie zaprosił.

– Przyjadę na przysięgę obiecała Marianna, a on tylko się uśmiechał. Kochał ją bez pamięci.

Dotrzymała słowa przyjechała, tym bardziej iż służył niedaleko, w sąsiednim województwie.

– Tomku jestem w ciąży szepnęła mu wtedy.

Był najszczęśliwszy na świecie. Napisał choćby do rodziców, ale nie odpowiedzieli. Gdy urodził się syn, Ewa nie uznała wnuka. Marianna omijała dom teściowej szerokim łukiem.

Gdy Tomek wrócił z wojska, najpierw wstąpił do rodziców Tamara mieszkała na drugim końcu wsi. Tęsknił.

– Synku, wróciłeś! ucieszyła się Ewa. Chodź do stołu, ojciec w pracy.

Nalała mu wódkę, potem kolejną. Tomek ledwo trzymał się na nogach nie pił, a tu jeszcze po podróży. Matka widząc, iż jest pijany, zaczęła:

– Wiesz, iż to nie twoje dziecko? Gdy wyjechałeś, tam u Tamary był jakiś młodzik. Mówią, iż kuzyn, ale ja nie wierzę.

– Co ty pleciesz?! warknął.

– Ludzie mówią, iż chłopiec wcale nie jest do ciebie podobny. A do tamtego

Na trzeźwo nigdy by nie uwierzył, ale wódka zrobiła swoje.

– Gość był u mojej żony? Złapał za strzelbę ojca i wybiegł.

Ewa pogoniła za nim, ale gdy wpadli do Tamary, było za późno. Tomek celował w żonę i syna. Tamara zasłoniła córkę.

Ewa pchnęła go, strzał wypalił w powietrze broń nie była nabita.

– Synku, nie rób tego! wrzeszczała.

Tamara wyrzuciła ich za drzwi i zatrzasnęła rygle. Tomek walił pięściami, aż matka zaciągnęła go do domu.

– Dlaczego ona tak dlaczego? powtarzał.

Tamara trzymała płaczącą córkę.

– Wyjedziemy. Nie damy tu rady żyć. Tomek jest dobry, ale jego matka to jędza. Wykręciła mu w głowie.

Wyjechali tej samej nocy, nie mówiąc nikomu dokąd. Ewa była zadowolona plan się udał. Chciała zrobić przyjęcie, by świętować powrót syna, ale przyszłoTomek odnalazł ich po latach dzięki Kasi, przeprosił Mariannę z płaczem, a gdy ich syn wyciągnął do niego rączki, zrozumiał, iż prawdziwa miłość potrafi przetrwać choćby największe burze.

Idź do oryginalnego materiału