Kiedy kupiłem pizzę i kawę, bezdomny dał mi notatkę, która zmieniła wszystko

polregion.pl 1 miesiąc temu

Nazywam się Bartosz Kowalski i mieszkam w Giżycku, gdzie jezioro Niegocin odbija szare niebo Warmii i Mazur. Nigdy nie uważałem się za świętego. Owszem, ustąpiłem miejsce w autobusie, pomogłem staruszce zanieść zakupy, przelewałem parę złotych na cele charytatywne ale to wszystko. Każdy z nas ma granicę, której rzadko przekracza, linię, gdzie kończy się nasza dobroć. Ale tamtego wieczoru coś we mnie pękło i zrobiłem krok dalej.

Wracałem do domu po wyczerpującym dniu w pracy. Zimno wżerało się w kości, mokry śnieg chlupotał w butach, a w głowie miałem tylko jedną myśl jak najszybciej znaleźć się w cieple, zaparzyć mocną herbatę i otulić kocem. Przy małym barze na rogu zauważyłem go bezdomnego. Siedział na kartonie, skulony przez mrozem, owinięty w brudny, podarty płaszcz. Przed nim leżał pusty plastikowy kubek niemy krzyk o pomoc, którego nikt nie słyszał. Ludzie mijali go szybko, odwracając wzrok, jakby go nie było. Już prawie przeszedłem obok, ale się zatrzymałem. Dlaczego? Może przez jego spojrzenie zmęczone, wygaszone, ale z jakąś głęboką, beznadziejną rezygnacją.

Chcesz coś zjeść? wyrwało mi się, choćby dla mnie samego niespodziewanie. Powoli podniósł głowę, spojrzał nieufnie, jakby sprawdzając, czy to nie żart, i skinął: Tak jeżeli to nie problem. Wszedłem do baru, zamówiłem dużą pizzę margheritę i kubek gorącej kawy. Czekając, patrzyłem przez szybę na niego samotną postać w zapadających ciemnościach. Wróciłem i podałem mu jedzenie. Jego wargi zadrżały w słabym uśmiechu: Dziękuję szepnął, biorąc pudełko drżącymi, zsiniałymi palcami.

Już miałem odejść, gdy nagle mnie zawołał: Zaczekaj! i sięgnąwszy do kieszeni, wyciągnął pognieciony kawałek papieru, złożony na czworo. Weź powiedział, podając mi go. Co to? zdziwiłem się. Po prostu przeczytaj później. Włożyłem kartkę do kieszeni i poszedłem do domu, prawie o niej zapominając. Przypomniałem sobie dopiero wieczorem, przebierając się w domowe ubrania. Rozwinąłem karteczkę litery były nieporadne, ale wyraźne: jeżeli to czytasz, znaczy, iż w tobie jest dobro. Wiedz: ono do ciebie wróci. Czytałem te słowa raz za razem. Były proste, wręcz banalne, ale coś w nich zahaczało, jak haczyk wbijający się w duszę.

Następnego dnia, przechodząc obok tego samego baru, mimowolnie rozejrzałem się za nim. Ale karton był pusty zniknął. Minęło kilka tygodni, wspomnienie zaczęło się zacierać, rozpływając się w szarości codzienności. A potem zadzwoniono do drzwi. Na progu stał mężczyzna w schludnym ubraniu, z przyciętymi włosami i znajomymi oczami. Nie poznajesz? zapytał z lekkim uśmiechem. Zmięszałem się, grzebiąc w pamięci, ale on podpowiedział: Widzieliśmy się przy barze kupiłeś mi pizzę tamtego wieczoru. I wtedy zrozumiałem to był on, ten bezdomny, tylko teraz odmieniony, pełen życia.

Znalazłem pracę zaczął, promieniejąc. Wynająłem pokój. Postanowiłem też poprosić o pomoc starego przyjaciela, a on wyciągnął mnie z tej przepaści. Patrzyłem na niego, nie znajdując słów: To niesamowite. Skinął głową: Przyszedłem ci podziękować. Tamtego wieczoru byłem na dnie. Chciałem się poddać, po prostu zamarznąć na tym kartonie Ale twoja dobroć dała mi iskrę. Zrozumiałem, iż jeszcze mogę walczyć. Jego głos drżał od emocji, a we mnie rozlewało się ciepło, dziwne, nieznane. Dziękuję ci powtórzył, mocno ściskając moją dłoń. Drzwi się zamknęły, a ja stałem, wpatrując się w pustkę, i nagle zdałem sobie sprawę: jeden mały gest może stać się dla kogoś ratunkiem.

Teraz często myślę o tamtej nocy. O mokrym śniegu, o jego oczach, o kartce, która wciąż leży w szufladzie biurka. Nie jestem bohaterem, nie jestem świętym zwykłym człowiekiem, który po prostu nie przeszedł obojętnie. Ale jego słowa okazały się prorocze. Dobro wróciło do mnie nie pieniędzmi, nie sławą, ale uczuciem, iż nie żyję na tym świecie na darmo. On, ten bezimienny mężczyzna, dał mi więcej niż ja jemu wiarę w ludzi, w siebie. Nie wiem, gdzie jest teraz, ale mam nadzieję, iż u niego wszystko dobrze. A tamta pizza i kawa stały się dla mnie symbolem przypomnieniem, iż choćby w zimny wieczór można zapalić czyjeś światło. I to światło może kiedyś rozjaśnić również twoją drogę.

Idź do oryginalnego materiału