Każdego roku muszą budować go na nowo. To najniebezpieczniejszy most świata

g.pl 5 dni temu
Zdjęcie: Yvan Tessier/Istock.com


Most w Kampong Cham w Kambodży to najdłuższy przejazd bambusowy, który w dodatku jest budowany manualnie. Stanowi ogromne zagrożenie, ponieważ każdego roku przychodzi moment, w którym po prostu znika. Zabiera go ze sobą woda, a wtedy wszystko trzeba zaczynać od nowa. To jednak nie tylko zwykłe przejście, ale także ważna trasa dla samochodów i gigantycznych ciężarówek.
Bambusowy most w Kampong Cham uznawany jest za istotny symbol tego miejsca. Rozciąga się na długości około 1 kilometra i przecina wzburzone wody najdłuższej rzeki na Półwyspie Indochińskim - Mekong. Problem polega jednak na tym, iż nie jest zbyt bezpieczny. Każdego roku w porze deszczowej zmywa go woda, a wówczas lokalni robotnicy muszą budować go od nowa.


REKLAMA


Zobacz wideo Największa atrakcja Hanoweru robi piorunujące wrażenie!


Bambusowy most w Kambodży to śmiertelna pułapka? W sierpniu nie ma już po nim śladu
Most łączy miasto z wyspą Koh Pen, dlatego jest nie tylko atrakcją turystyczną, ale stanowi także istotne połączenie transportowe, z którego korzystają między innymi kierowcy ciężarówek. Ta niezwykła konstrukcja budowana jest manualnie i odnawia się ją każdego roku w porze suchej. Wówczas woda opada, a robotnicy mogą swobodnie wykonywać swoją pracę. Przez lata mierzyła się również z mianem najniebezpieczniejszego mostu na świecie, a w trakcie każdej podróży kierowcom oraz pieszym towarzyszyły odgłosy pękających bambusów. Z czasem zaczęto choćby samodzielnie rozbierać most, aby uprzedzić rwącą rzekę. To pozwalało na odzyskiwanie części elementów i znacznie zmniejszało wydatki. Najczęściej za rozbiórkę zabierano się w okolicach czerwca, a w sierpniu po przejściu nie było już najmniejszego śladu. W tym okresie samodzielne dotarcie na wyspę było niemożliwe, a do akcji wkraczały promy. Później znów rozpoczynano budowę nowego mostu. Najpierw wbijano bambusowe tyczki w dno rzeki, a następnie układano kolejne warstwy poziomych belek. Osoby, które miały okazję odwiedzić to miejsce, twierdzą, iż w trakcie budowy nie używano gwoździ. To sprawia, iż most jest tym bardziej wyjątkowy.


Najniebezpieczniejszy most już nie stanowi zagrożenia. Tradycja została zastąpiona "betonozą"
Samo przejście tym mostem nie należy do najłatwiejszych zadań. Powierzchnia jest wyboista i śliska, a przejeżdżające tamtędy pojazdy sprawiają, iż piesi z łatwością tracili równowagę. Pomimo tego wiele osób nie miało wyjścia. Przez lata był to jedyny szlak dla dzieci uczących się w pobliskich szkołach, handlowców czy rolników.
Zobacz też: Ten kraj wygrał w rankingu. Jest najlepszym celem przeprowadzki za granicę
W 2016 zaczęto jednak myśleć o rezygnacji z tradycji i zbudowaniu betonowego, znacznie bardziej wytrzymałego i bezpiecznego mostu. Z doniesień zagranicznych mediów wynika, iż w 2019 roku po raz pierwszy od pokoleń lokalni mieszkańcy zrezygnowali z odbudowy bambusowej konstrukcji, ponieważ oficjalnie ukończono prace nad betonowym gigantem. Podjęto jednak decyzję o tworzeniu niewielkich bambusowych przejść dla turystów, którzy za taką atrakcję musieli zapłacić 2 tysiące riel, czyli niecałe 2 złote.


Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału