Codziennie pisałam listy do syna z domu opieki nie odpowiadał, aż pewnego dnia pojawił się nieznajomy, by zabrać mnie do domu
Mój syn namówił mnie, bym zamieszkała w domu seniora, a ja każdego dnia wysyłałam mu wiadomości o tym, jak bardzo tęsknię. Ignorował je, dopóki niespodziewany gość nie wyjaśnił przyczyny i nie zaproponował, bym wróciła pod rodzinny dach.
Kiedy skończyłam 81 lat, zdiagnozowano u mnie osteoporozę i poruszanie się stało się trudne. Mój syn Radosław i jego żona Krystyna postanowili oddać mnie do domu opieki, bo moja choroba utrudniała opiekę.
Nie możemy zajmować się tobą całą dobę, mamo powiedział Radosław. Musimy pracować, nie jesteśmy przecież profesjonalnymi opiekunami.
Nie rozumiałam, dlaczego nagle się zmienił, bo przecież starałam się być niezauważalna. Wychodząc z pokoju, używałam balkonika, by nikomu nie przeszkadzać.
Przysięgam, będę siedzieć cicho. Proszę, nie wysyłajcie mnie do tego miejsca. Twój ojciec zbudował ten dom dla mnie i chcę tu zostać do końca błagałam.
Radosław tylko machnął ręką, mówiąc, iż dom, który wzniósł mój śp. mąż Stanisław, jest za duży dla jednej osoby.
Mamo, pozwól nam z Krystyną tu zamieszkać! Pomyśl, ile tu przestrzeni można urządzić siłownię i gabinety. Mnóstwo miejsca na zmiany przekonywał.
Wtedy zrozumiałam: jego decyzja nie wynikała z troski, ale z chęci przejęcia mojego domu. To bolało niewyobrażalnie, a ja płakałam, widząc, iż mój syn stał się egoistą. *Gdzie popełniłam błąd?* pytałam siebie tej nocy. Byłam pewna, iż wychowałam porządnego człowieka, ale widocznie się myliłam.
Bez wyboru zgodziłam się na przeprowadzkę do pobliskiego domu seniora, gdzie, jak zapewniali, będę mieć profesjonalną opiekę.
Nie martw się, mamo, będziemy cię odwiedzać jak najczęściej obiecał Radosław.
Naiwnie myślałam, iż może nie będzie tak źle, skoro przyjadą. Nie wiedziałam, iż to tylko kłamstwo dla uspokojenia jego sumienia.
Dnie w domu opieki ciągnęły się w nieskończoność. Personel był miły, sąsiedzi życzliwi, ale i tak tęskniłam za swoimi, nie za obcymi. Nie mając telefonu ani tabletu, codziennie pisałam do Radosława, pytałam o zdrowie, prosiłam o odwiedziny. W odpowiedzi cisza i ani jednej wizyty.
Minęły dwa lata, a ja straciłam nadzieję na spotkanie z bliskimi. *Zabierzcie mnie do domu* szeptałam w modlitwach, choć z czasem uczyłam się godzić z losem.
Pewnego dnia pielęgniarka powiedziała, iż na recepcji czeka na mnie mężczyzna koło czterdziestki. *Czyżby Radosław?* pomyślałam, chwytając balkonik. Ale zamiast syna zobaczyłam kogoś, kogo nie widziałam od lat.
Mamo! zawołał, obejmując mnie.
Leszku? To ty, Leszku? zdziwiłam się.
To ja, mamo. Jak się masz? Przepraszam, iż tak długo cię szukałem. Właśnie wróciłem z Niemiec prosto do twojego domu odpowiedział.
Do mojego domu? Byli tam Radosław i Krystyna? Dwa lata temu oddali mnie tutaj i od tamtej pory nie dali znaku życia powiedziałam.
Leszek westchnął i poprosił, byśmy usiedli. Gdy zajęliśmy miejsce na kanapie, zaczął wyjaśniać.
Mamo, wybacz, iż dowiesz się tego ode mnie. Myślałem, iż wiesz rzekł. Rok temu Radosław i Krystyna zginęli w pożarze w domu. Dowiedziałem się o tym dopiero, gdy przyjechałem i zobaczyłem pusty dom. W skrzynce znalazłem wszystkie twoje listy nigdy nieotwarte.
Nie mogłam uwierzyć jego słowom. Mimo urazy do syna wieść o jego śmierci złamała mi serce. Płakałam cały dzień, i za nim, i za Krystyną. Leszek cicho mnie wspierał, aż w końcu się uspokoiłam.
Był chłopcem, którego kiedyś przygarnęłam. W dzieciństwie on i Radosław byli nierozłączni. Po śmierci rodziców żył w biedzie z babcią, a ja karmiłam i ubierałam go jak własne dziecko, aż wyjechał na studia do Niemiec. Tam znalazł dobrą pracę i straciliśmy kontakt. Nie spodziewałam się go już zobaczyć, aż nagle pojawił się w tym domu opieki.
Mamo powiedział, gdy trochę doszłam do siebie nie ma dla ciebie miejsca tutaj. Pozwól, iż zabiorę cię do domu. To dla mnie zaszczyt, by się tobą opiekować.
Nie powstrzymywałam już łez. Choć nie byliśmy spokrewnieni, ten chłopak wyciągnął do mnie rękę, gdy mój własny syn mnie odtrącił.
Naprawdę to dla mnie zrobisz?
Tak, mamo. To ty mnie ukształtowałaś. Bez ciebie byłbym nikim odparł Leszek, tuląc mnie.
Tego wieczoru pomógł mi spakować rzeczy i zabrał mnie do swojego nowego domu. Tam okazało się, iż jego liczna rodzina przyjęła mnie z ciepłem i miłością. Ostatnie lata wreszcie wypełniły się euforią i troską tych, którzy naprawdę mnie cenili.