Miałam 20 lat, on 52. Był moim ojczymem. Wyłam, błagałam, żeby przestał. Krzyczałam, iż o wszystkim powiem mamie. A on stwierdził, iż przecież jestem dorosła i nikt mi nie uwierzy. Przez lata nie mówiłam nikomu. Ani o tym, co wydarzyło się na wersalce w salonie, ani o dziwnych zabawach, kiedy byłam dzieckiem. Moja matka dowiedziała się przypadkiem. Rzuciła kiedyś podczas jazdy autem: "Może teraz mi opowiesz, jak to było, iż poszłaś z moim mężem do łóżka?". Prawie zjechałam na przeciwległy pas, byłoby po wszystkim. Dziś mam 50 lat. Na jego śmierć czekam każdego dnia.