Katarzyna Bosacka już po rozwodzie. „Patrzę na życie inaczej. Zatrzymałam się. Już nie muszę”

ohme.pl 8 miesięcy temu

18 marca w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się rozprawa rozwodowa państwa Bosackich. Jak podaje „Fakt”, wszystko rozstrzygnęło się nieco ponad pół godziny. Katarzyna Bosacka zdecydowała nie komentować tej sprawy, ale bardzo dużo powiedziała w rozmowie z Małgorzatą Ohme w podcaście Lajf noł makeup.

Małgorzata Ohme: Psychoterapia, której na przykład motywem jest właśnie rozstanie, czy jakaś rzecz, która się wydarzyła, no ona nam otwiera różne inne przestrzenie poznawania siebie. Czego się dowiedziałaś o sobie w tej sytuacji? Co odkryłaś, czym możesz się podzielić.

Katarzyna Bosacka: Byłam w roli takiego robota wielozadaniowego ogarniającego wszystko. Muszę powiedzieć, iż dowiedziałam się o sobie, iż jestem niesłychanie silna. Ja zawsze powtarzam moim dzieciom – Franek na przykład wstaje rano i mówi nie mam moich butów, zgubiłem okularki. Ja mówię, weź ogarnij się i zamiast narzekać włóż tę energię w szukanie. My mamy do wyboru, w zasadzie, jeżeli znajdziemy się w dole dwie drogi – albo siedzimy i narzekamy, pogłębiamy ten dołek, pogłębiamy tę swoją depresję i ten swój stan i tę rozpacz albo zaczynamy pracować i robić coś. Ja nie bez powodu zaczęłam się bardzo mocno ruszać, dlatego, iż ruch daje wydzielanie endorfin, które są nam bardzo potrzebne. Ja po takim ruchu jestem tak zmęczona, iż choćby nie mam czasu myśleć o niczym. To jest niesłychanie ważne. Spróbujmy właśnie tę energię, którą wkładamy w narzekanie, w tę nienawiść, często te złe emocje, przełożyć właśnie w działanie i zrobić coś. Iść do psychiatry iść do psychoterapeuty, iść na spotkanie z przyjaciółkami, kupić sobie zarąbiście różową bluzkę, wypić sobie najlepszą kawę. Nie mam pojęcia, różne małe rzeczy, które nam pomogą w tym są bardzo ważne.

Dowiedziałem się, iż jestem silna i dowiedziałam się, iż mam jeszcze mnóstwo pasji, przyjemności w życiu i iż to życie na mnie czeka i iż ta droga, bo już jestem na tej drodze, już wyszłam z tego dołka, iż jest długa. Wszędzie jest dookoła, zielone są drzewa, wspaniałe, a na końcu tej drogi jest tęcza i tam ktoś już do mnie macha. Bardzo przystojny.

Ja bym się zatrzymała przy tym robocie, iż właśnie wiele z nas jest z tymi robotami. Tylko iż robot jest, nie ma płci, nie ma seksualności. Czasem mężczyzna jest robotem.

Czasem to wynika również wydaje mi się, iż z naszej historii. My chyba miałyśmy to jako kobiety wpojone przez nasze matki. Wiesz te zabory, te czarne sukienki, ci faceci ciągle albo w powstaniach giną albo są na wojnie. A my wszechogarniaczki wszechświata. Bardzo często na własne życzenie. Są takie cudowne memy, zawsze w okolicach świąt, iż wszyscy są
zadowoleni przy stole wigilijnym. A mama taka – ledwo żyje. Trzeba okna zrobić, bo bez 16 rodzajów pierogów nie ma wigilii. My bardzo często same sobie to narzucamy, iż jesteśmy tym robotem i iż to wszystko musi być tak zrobione i szufladki wyczyszczone. Nie wiem po co. To doświadczenie spowodowało, iż patrzę na życie zupełnie inaczej, jak te okna są brudne, no to są brudne i niech będą brudne do wiosny. I tak 16 razy przecież deszcz i śnieg jest ochlapie, więc po co je teraz myć. Także to mi pozwoliło, tak też trochę spojrzeć na siebie i na życie z pewnej perspektywy. To jest strasznie fajne i też zatrzymałam się. Już nie muszę.

A wcześniej musiałaś?

Tak sobie to sama wtłaczałam. Wszystko musiało być zorganizowane. Jestem matką wielodzietną, nieustannie pracującą. Wiesz, iż ja nie dostanę emerytury od państwa. Natomiast czworo dzieci mam, ale nie dostanę emerytury od państwa. Dlaczego? Dlatego, iż przez całe życie pracowałam. Nie nagradza się tych, którzy pracują, tylko nagradza się tych, którzy nie pracują. No ale oczywiście kobiety też pracują w domu, jeżeli mają bardzo dużą rodzinę, nie nazywajmy tego nie pracą.

My sobie bardzo często same to narzucamy, mamy jakiś taki wewnętrzny imperatyw, iż to wszystko musi być zorganizowane. Ja jako matka wielodzietna też mam tak, iż zawsze miałam przed oczami domino, iż jak mi ten jeden klocuszek „ebnie”, to potem mi się wysypie cały dzień. I iż po prostu nie zrobię i tego i tego. Ja potrafiłam na przykład z maleńkimi dziećmi, tu bujam na leżaczku malutkie, tutaj druga siedzi na szafce bo między dziewczynami były dwa lata, tu gotuje trzydaniowy obiad, a jeszcze odbieram telefon patrząc czy ona nie włoży tych rąk do tej gorącej zupy.

No tak funkcjonowałam przez wiele lat, ale powiem szczerze też na własne życzenie absolutnie. Gdzieś miałam to zakodowane, iż ja muszę, ja muszę coraz więcej.

Ale pytanie, dlaczego akurat to spowodowało taką zmianę. No bo już i tak byliście z tymi nastolatkami. Najmłodsze 10 lat, już tam dalej nastolatki. To też rodzina się zmienia, pojawia się przestrzeń taka dla siebie, a ty dalej byłaś w tym trybie robota. Jak to się stało, to teraz się wydarzyło przy rozstaniu, iż ty nagle jakby poczułaś tak taką zmianę swoich potrzeb?

Wiesz co, to jest tak, iż my w tym kieracie, które same sobie narzucamy bardzo często. Zawsze wszyscy są najważniejsi, a na końcu jesteśmy my i tego czasu nie starcza, nie mamy, nie bierzemy w ogóle, choćby nie mamy takiej świadomości, iż jakiś czas jest nam potrzebny, iż my musimy usiąść z książką i poczytać – nie na tym orbitreku.

Tylko po prostu usiąść właśnie w takim pięknym ogrodzie i poczytać sobie książkę przez chwilę. Ta zmiana spowodowała, iż ja dostrzegłam siebie po prostu. Że są moje potrzeby, iż ja chcę iść na zakupy, chociaż ja nie znoszę zakupów, bo ja pracuję w sklepie, więc wiesz o co chodzi. Ale iż chcę sobie właśnie kupić bluzkę indygo, iż chcę iść sobie zrobić paznokcie, iż chce się spotkać z przyjaciółkami, iż chce iść na film do kina, iż chcę poczytać książkę. To też jest ważne.

Idź do oryginalnego materiału