Pracowałem kiedyś z kobietą, która była wyjątkowo wymagająca i krytyczna. Nie lubiłem z nią chodzić na obiady. Wchodziliśmy do stołówki lub kawiarni, zamawialiśmy takie same posiłki jak wszyscy. Już po pierwszej łyżce zaczynała marszczyć nos i komentować, iż jedzenie jest okropne. Zawsze znajdowała jakiś defekt w każdym daniu. Czasem miałem wrażenie, iż wymyślała te niedoskonałości tylko po to, by się pożalić.
Kilka razy domagała się księgi skarg i zażaleń, by zapisać swoje niezadowolenie. Nie mogłem znieść takich scen, więc wychodziłem na zewnątrz i czekałem na nią tam.
Nie znosiła również podróżowania komunikacją miejską. Narzekała na wszystko: iż zimno albo za gorąco, iż konduktor wydał resztę drobnymi, iż ktoś z tyłu pachnie alkoholem, a na siedzeniu rozlane jest mleko. choćby gruba staruszka, która przypadkiem ją szturchnęła łokciem, była powodem do narzekania.
Podczas rozmów o filmach zawsze znajdowała coś do skrytykowania: fatalna praca operatora, schematyczna gra aktorska, czy zniekształcenie historycznej prawdy. Przeszłość wydawała jej się „podła”, przyszłość – „niepewna”, a teraźniejszość – „zła i niesprawiedliwa”.
Mimo jej krytycznego nastawienia, mieliśmy dobre relacje. Pewnego dnia po pracy zaproponowała, iż odwiedzimy jej babcię. Zadzwoniła do niej, by upewnić się, czy może przyjść z gościem. Po chwili byliśmy już w drodze.
Drzwi otworzyła starsza pani z promiennym uśmiechem. Jej twarz była tak pełna ciepła i dobroci, iż chciało się na nią patrzeć bez końca.
Na kuchennym stole stał mały placek ziemniaczany. Babcia nalała nam herbaty i pokroiła placek, dodając, iż sama go nie je, bo lekarze jej zabronili. Placek był przesolony do tego stopnia, iż trudno było przełknąć choćby mały kawałek. Mimo to moja towarzyszka ugryzła, zamyśliła się na chwilę, a potem zjadła wszystko z uśmiechem, mówiąc, iż jest pyszne.
Gdy wychodziliśmy, wzięła resztę placka „na śniadanie”. Na zewnątrz zapytałem ją, dlaczego, zawsze tak krytyczna, teraz zachowała się inaczej. Jej odpowiedź była zaskakująco szczera.
– Czasem trudno mi się powstrzymać, lubię się popisywać, być „oryginalna”. Ale babcia nie potrzebuje oryginalności. Babcia potrzebuje miłości i ciepła. Powiedzieć, iż placek jest smaczny, nic mnie nie kosztuje, a dla niej to wiele znaczy. To stary człowiek, który chciał zrobić coś dobrego. Może posoliła trzy razy, bo zapomniała. Ale co z tego? – powiedziała, z uśmiechem wspominając babcię.
Tamtego dnia zrozumiałem, iż nie można nikogo oceniać zbyt pochopnie. Ludzie czasem ukrywają swoje dobre strony pod warstwą dziwnych ról czy masek. A starsi ludzie w swojej trosce i chęci sprawienia euforii są niezwykle wzruszający. Trzeba ich doceniać i okazywać im miłość, bo to daje im prawdziwą radość.
Każda taka historia, choćby o przesolonym placku, uczy nas pokory i empatii.