
SCENA 1
Data i dzień tygodnia: 16 stycznia 2025 (czwartek)
Godzina: 9:42
Miejsce akcji: pokój Lilki, wieś w woj. lubelskim
---
Boazeria na ścianach pachnie drewnem, takim ciepłym, starodawnym drewnem z czasów, gdy wszystko wydawało się prostsze. Siedzę na łóżku z założonymi fioletowymi słuchawkami. Słucham „Gekka no Yasōkyoku” Malice Mizer. Wciąż czuję ciarki, kiedy słyszę jak Gackt wyciąga te japońskie słowa, z których rozumiem tylko kilka. Ale to nie ma znaczenia. Dla mnie to jest język duszy.
Wchodzę na czaterię.
KalekaKsiężniczkaLilka: „Hej. Mam 14 lat, jestem niepełnosprawna. Lubię Japonię. Ktoś normalny tu jest?”
„KtośNormalny1998”: „Masz może zdjęcie?”
Blokuję go. Od razu.
Piszę w notatniku:
16.01 – 9:38 – kolejny zboczeniec.
432 w tym roku?
Potem kasuję. Szkoda pamięci.
Nagle pukanie do drzwi. Nie lubię tego dźwięku. Za głośny. Wyrywa z mojego świata.
– Lilka, idziemy! – krzyczy matka z korytarza. – Masz dzisiaj rehabilitację z Magdą, nie udawaj iż nie słyszysz!
– Nie udaję! – odpowiadam i zdejmuję słuchawki, z trudem tłumiąc złość. Niestety Basia nie mogła dziś przyjść i to z mamą muszę jechać na rehabilitację.
Ubieram się powoli. Dziś oversize`owy czarny t-shirt z nadrukiem zespołu The Rasmus i bordowa bluza, miękka, ulubiona. Przynajmniej będzie mi ciepło. Buty, balkonik, kurtka. Żegnam się z boazerią. Do zobaczenia za trzy godziny.
---
SCENA 2
Data i dzień tygodnia: 16 stycznia 2025 (czwartek)
Godzina: 10:23
Miejsce akcji: gabinet rehabilitacyjny Magdy
---
Magda jak zwykle mówi więcej niż ćwiczymy.
– I znowu spał do dziesiątej. A ma już cztery lata! – śmieje się, przeciągając moje lewe ramię.
– Może po prostu potrzebuje snu. – mówię, trochę ciszej niż zwykle, ale nie mogę się powstrzymać.
– Oj Lilka, Ty to zawsze znajdziesz wymówkę dla leniwych – mówi z uśmiechem, który ma być sympatyczny, ale ja czuję się jakby właśnie dostała pstryczka w nos.
Nie odpowiadam. Zaciskam zęby i ćwiczę dalej. Magda dużo gada, ale wie, co robi. Dzięki niej mam najwięcej efektów. Ciało boli, ale umysł już planuje, iż po powrocie zaparzę sobie herbatę. Czarną. Z miodem. Dwie łyżeczki.
– Słyszałam, iż Basia była z Tobą w bibliotece?
– Tak. Znalazłam dwie książki Ewy Nowak, których jeszcze nie czytałam. – odpowiadam z nutą dumy. Wreszcie coś nowego.
– To dobrze, iż Basia cię tak aktywizuje. – mówi i znowu ten uśmiech. Taki z góry. Tak jakby była lepsza. Nie jestem bezrozumna, myślę. choćby jeżeli nie chcę być dorosła.
---
SCENA 3
Data i dzień tygodnia: 20 stycznia 2025 (poniedziałek)
Godzina: 15:51
Miejsce akcji: kuchnia, dom rodzinny
---
Ojciec drzemie pijany na wersalce. Telewizor buczy. Matka myje naczynia, ale rzuca we mnie spojrzenia ostrzejsze niż nóż do krojenia chleba.
– I znowu w tej bluzie. Zobacz jak wyglądasz! Nie możesz się czasem pomalować, założyć coś bardziej kobiecego?
– Nie chcę. – odpowiadam, choć głos więźnie mi w gardle.
– Bo Ty wszystko robisz na odwrót. Inne dziewczyny w Twoim wieku mają chłopaków, pracę, dzieci…
– Ja nie jestem inne. – mówię zbyt głośno, aż ojciec się porusza.
– No właśnie! – krzyczy matka, rzucając ściereczką o blat. – Ty nigdy nie będziesz normalna, bo nie chcesz!
Zrywam się.Chwytam balkonik. Wracam do pokoju, trzaskając drzwiami. Siadam pod półką z książkami. Ściany z boazerii są jak mur. Bezpieczny. Wyjmuję notes i zapisuję: Nie będę dorosła. Nie będę jak oni. Nigdy.
---
SCENA 4
Data i dzień tygodnia: 23 stycznia 2025 (czwartek)
Godzina: 19:03
Miejsce akcji: pokój Lilki
---
Na czaterii dziś pusto. Może to i lepiej. Józefina napisała wiadomość:
(Nie)ChodzącaIronia: „Hej, dzisiaj u mnie śnieg, a u Ciebie?”
KalekaKsiężniczkaLilka: „Szaro i błotnie. Ale muzyka dzisiaj ładnie gra.”
(Nie)ChodzącaIronia: „Ja słucham Varius Manx, przypomniały mi się lata dziewięćdziesiąte. A Ty?”
KalekaKsiężniczkaLilka: „Dziś KAT-TUN. Ale chyba zaraz włączę Closterkeller. Potrzebuję mocniejszych emocji.”
(Nie)ChodzącaIronia: „Rozumiem. Mnie też boli serce od tego wszystkiego, tylko inaczej.”
Zamyślam się. Myślę o Danielu. O tym jak pachniał pizzą i szamponem. O Adelce z jej cienkim głosem i eyelinerem. O tym jak nie odpisali. Już nigdy.
Zamykam oczy. Przytulam się do poduszki, która pamięta jeszcze mój płacz z 2019 roku. Fioletowe słuchawki znowu lądują na uszach. Świat się kurczy do tekstu: Nie chcę być dorosła. Nigdy.
--
SCENA 5
Data: Czwartek, 13 lutego 2025
Godzina: 16:50
Miejsce: Gabinet rehabilitacyjny, ośrodek zdrowia, wieś w woj. lubelskim
---
Magda znowu mówi o swoim synku.
Zawsze mówi o swoim synku. Albo o Bogu. Albo o tym, jak inni fizjoterapeuci są niekompetentni. Próbuję słuchać, ale moje ciało dziś jest niechętne. Kolana bolą bardziej niż zwykle, bark znowu się zablokował. I nie mogę się skupić, bo śmierdzi pastą do podłóg. Taką zieloną, jak w podstawówce.
– Nie myślisz czasem, Lilka, iż za mało się rozciągasz w domu? – pyta Magda z nutą wyższości. – Ja to od razu widzę, bo gorzej chodzisz.
Zaciskam zęby.
– Rozciągam się codziennie – mówię, może trochę zbyt głośno. – Po prostu boli mnie dzisiaj.
– Oj, wiem, iż boli. Ale wiesz, ból to tylko informacja. Trzeba ją przepracować.
Nie odpowiadam. Nie lubię, kiedy ktoś mówi o bólu tak, jakby to była jakaś wiadomość na poczcie. Mam ochotę wstać, ale to nierealne. Magda podchodzi i zaczyna mi ustawiać stopy na stepie.
– Dobrze, to teraz trzy serie po osiem. No i broda w górę, Lilka! Królewna, nie ślimak!
Patrzę przez okno. Szaro, zimno, ktoś przepycha wózek zakupowy z reklamówkami po błocie. Jestem zmęczona. Ale robię pierwszą serię. Potem drugą.
– Jesteś ambitna – mówi Magda, trochę cieplej. – To trzeba ci przyznać. Gdybyś miała inną terapeutkę, to pewnie byś si
edziała tylko na piłce. Ja cię cisnę, bo wierzę, iż dasz radę.
Nie mówię nic. Bo nie wiem, czy to komplement, czy zarzut.