Już wam nie służę!

polregion.pl 2 godzin temu

Już wam nie służę!
Nie jestem już waszą służącą!
Cześć, kochanie! Mam dla ciebie wielką niespodziankę! Przygotuj dziś na kolację swoją firmową potrawę!
Co się stało? zapytała z niepokojem Wanda.
Wszystko w porządku! Wieczorem ci opowiem!

Rozmowa się urwała, a kobieta z niepewnością spojrzała przez okno. Był chłodny październik. Telefon od męża nie poprawił jej nastroju przez dwadzieścia pięć lat małżeństwa nigdy nie robił niespodzianek, a już na pewno nie tak wielkich.

Dzwonek do drzwi zaskoczył ją właśnie wtedy, gdy wyjmowała z piekarnika swoją specjalność mięso w sekretnym sosie.
Witaj, gospodyni! Jak pięknie pachnie! zawołał z euforią Marek, stawiając butelkę na stole z hukiem. Nakrywaj stół! Myśliwy wrócił do domu!
Dlaczego jesteś taki podekscytowany? Ach, myśliwy? kobieta spojrzała na męża podejrzliwym wzrokiem.

Zaraz umyję ręce i się przebiorę.
Nalewając wino do kieliszków, Marek zaczął uroczyście: Wznoszę ten toast za najlepszego męża i ojca na świecie! Za nas i za dwa tygodnie wspaniałego wypoczynku w najlepszym trzygwiazdkowym hotelu nad morzem.
Przez chwilę Wanda choćby się ucieszyła, ale mąż ciągnął dalej:
Wiesz, iż Krzysiek nurkuje z akwalungiem?
Co? kobieta zaniemówiła.
No jak to, mamo?! Krzysiek, mąż naszej ukochanej córki Kingi.
I co tu ma do rzeczy Krzysiek i Kinga?
Jak ty, Wanda, nie rozumiesz? Siedzisz w domu za długo. Jedziemy wszyscy razem, jedna wielka rodzina.

Kobieta postawiła kieliszek, choćby nie dotknąwszy go wargami. Zmęczonym wzrokiem spojrzała na męża.
Kto opłacił tę wycieczkę?
Oczywiście, ja! uderzył się dumnie w pierś Marek.
Więc przez dwadzieścia pięć lat obiecywałeś mi rajską wyspę, a teraz chcesz, żebyśmy lecieli z córką i zięciem?! Przecież widuję ich codziennie! Oni sami nie gotują, bo u nas zawsze można zjeść! Kupujesz im choćby produkty i płacisz za mieszkanie. Bo nie rozumieją spraw dorosłych.

Ależ Kinga zaczął Marek.
Jaka Kinga?! Urodziłam ją, mając osiemnaście lat! Pocieszałam się, iż później będę żyć dla siebie! A co teraz? Mam czterdzieści pięć lat. Nic nie widziałam i nigdzie nie byłam. Pracuję w domu. Nie odchodzę od kuchenki i zlewu.

W jej oczach pojawiły się łzy. Żal ścisnął jej gardło.
Wanda kochała córkę, ale zupełnie obojętnie patrzyła na zięcia. Uważała, iż dorośli ludzie powinni żyć samodzielnie. Kiedy w wieku osiemnastu lat zaszła w ciążę i wyszła za mąż, nikt jej nie pomógł. Pomocy od męża, pracującego w instytucie naukowym, było jak na lekarstwo. Nauczyła się księgowości i do dziś prowadziła kilka firm. Czasem cała odpowiedzialność za rodzinę spoczywała na jej barkach.

Wanda! głos męża stał się ostrzejszy. Co to za marudzenie? I tak spędzamy razem dużo czasu, a dzieci dopiero szukają swojego miejsca, trzeba im pomóc.
Nigdy nie pomyślałeś o mnie?
Oczywiście! Przecież ty też jedziesz! W czym problem?
Widocznie problem jest we mnie szepnęła kobieta i wstała od stołu, wychodząc do pokoju.

Następnego dnia przyszła Kinga.
Cześć, mamo! Nie z pustymi rękoma pomachała pudełkiem z mrożoną pizzą.
Cześć. Kuchenka mikrofalowa tam Wanda wskazała na kuchnię i usiadła przed komputerem.
Mamo, co się stało? Zaraz przyjdzie Krzysiek, myślałam, iż zrobisz jakąś zupę do pizzy i herbaty.
Kuchnia tam powtórzyła, nie odrywając wzroku od pracy.
Dlaczego jesteś taka zła? Tata narzekał, iż nie doceniłaś jego prezentu.
Żebyś mnie zrozumiała, musiałabyś być mną cicho odpowiedziała Wanda.
Co tam mruczysz pod nosem? Córka przyszła w gości, a ty siedzisz i udajesz, iż mnie nie ma! Myślałam, iż przejrzymy zawartość szafy i pojedziemy na zakupy przed wyjazdem. Dlatego właśnie poprosiłam Krzyśka, żeby pomógł nieść torby!

Wanda nie wytrzymała i zerwała się z krzesła.
Słuchaj, córko, jeżeli nie widzisz, pracuję. Już dwadzieścia siedem lat pracuję dla was! Żeby twój ojciec mógł spokojnie siedzieć na kanapie bez perspektyw i porządnej pensji. Żeby moja córka mogła traktować mnie jak kucharkę i kartę kredytową na zakupy.

Wzięła głęboki oddech, by kontynuować, ale przerwał jej dzwonek do drzwi. Przyszedł Krzysiek. Trzydziestolatek z gęstym wąsem, brodą i nieodłączną hulajnogą elektryczną.
Dzień dobry, ciociu Wando! Przyniosłem prezent! Od całego zespołu. Marek też się dołożył! wyjął z plecaka blender. Przepraszam, iż bez pudełka. Nie zmieścił się do plecaka. Ale wszystkie akcesoria mam tutaj.
No nie wspaniale, mamo? Przecież lubisz gotować, to idealny prezent dla pani domu!

Wanda tylko rozczarowana się uśmiechnęła i wyszła do swojego pokoju.
Co się z nią stało? usłyszała zirytowany szept Krzyśka.
Nie wiem. Tata chyba coś przeskrobał. Wyjdźmy stąd.
I co? choćby nic nie zjemy?!
Zabierz pizzę. Zjedzcie w domu.
Nienawidzę mrożonej pizzy. Wolę świeże ciasta.
To sobie sam upiecz! burknęła Kinga.

Gdy drzwi się zamknęły, Wanda zakryła twarz dłońmi i szepnęła:
Może jestem złą matką i żoną

Zalewa ją fala ciężkich myśli.
Śniła małą Kingę, której bolał brzuszek. Potem śniła, jak na podwórku dokuczają jej chłopcy, a Wanda broni córki. Później śniła, jak Markowi obniżyli pensję, a Wanda pociesza męża i bierze dodatkową pracę. W końcu śniła, iż ucieka. Goni ją Krzysiek na hulajnodze.

I nagle Zrobiło się cicho i spokojnie. Stoi na szczycie wzgórza. W do

Idź do oryginalnego materiału