Już nie jesteś moją matką”: jak córka zdradziła kobietę, która oddała jej swoje życie

twojacena.pl 1 dzień temu

Gdy urodziłam Alę, miałam dwadzieścia lat. Byłam jeszcze dzieckiem – naiwną dziewczyną, szaleńczo zakochaną w jej ojcu. Zostawił nas, gdy Ala nie skończyła rok. Spakował się i zniknął. Powiedział, iż nie jest gotowy, iż życie dopiero się zaczyna. Zostałam sama, bez wsparcia, bez rodziny – mama zmarła wcześnie, a ojciec porzucił nas już w dzieciństwie.

Pracowałam na dwóch etatach, mieszkałam w kawalerce, a Ala ciągle chorowała. Biegałam z nią po lekarzach, stałam w kolejkach, czasem zasypiałam na ławce w przychodni. Nie miałam czasu w siebie. Żyłam tylko dla niej. Kupić sobie sukienkę? To znaczy nie kupić Ali lekarstw. Pójść na randkę? To znaczy zostawić ją z kimś obcym, a nie ufałam nikomu.

Ala rosła na dobrą dziewczynę. W szkole była prymuską. Zaciągałam kredyty na korepetycje, kursy, zajęcia dodatkowe. Płakałam nocami, gdy coś jej nie wychodziło. Cieszyłam się bardziej niż ona, gdy dostała się na medycynę – na państwowy.

Potem wszystko się zmieniło.

Na drugim roku poznała Darka. Starszy od niej o dziesięć lat, po rozwodzie, z dzieckiem. Byłam w szoku.

— Alu, jesteś pewna? On nie jest dla ciebie.

— Nie wtrącaj się w moje życie! Nie jestem już dzieckiem! — krzyknęła wtedy.

Z miesiąca na miesiąc oddalała się coraz bardziej. Darka idealizowała. Zawsze byli „winni inni” – była żona to wredna manipulantka, praca niesprawiedliwa, ludzie zazdrośni. A ja? Zła matka, która całe życie ją kontrolowała. Tak, właśnie tak jej mówił.

Starałam się milczeć. Ale pewnego dnia nie wytrzymałam:

— On cię wykorzystuje. To nie jest miłość.

— Zazdrościsz mi! Nigdy nie miałaś takiego mężczyzny, dlatego się wściekasz!

Zraniło mnie to śmiertelnie.

Rok później oznajmiła, iż biorą ślub. I wyprowadza się do niego.

Pomogłam jej spakować rzeczy, kupiłam kołdrę, nowe naczynia. Gdy się żegnałyśmy, Ala choćby mnie nie przytuliła.

— Nie udawaj, iż jest ci smutno. Zawsze chciałaś, żebym sobie poszła — szepnęła.

I wyszła.

Po ślubie widywałyśmy się rzadko. Dzwoniłam sama, pisałam. Odpowiedzi były coraz krótsze. Aż w końcu zablokowała mój numer.

Od znajomej dowiedziałam się, iż Darek wmówił jej, iż jestem toksyczna, iż zniszczyłam jej dzieciństwo, iż przez mnie nie umie żyć.

Minęły dwa lata. Spotkałam ją przypadkiem w Biedronce. Była z mężem. Zmęczona, z opuszczonym wzrokiem, spięta.

— Alu, córeczko… — podeszłam.

— Nie podchodź do mnie — syknęła. — Nie jesteś już moją matką.

Odeszła.

Stałam między półkami z kaszami, czując, jak całe moje ciało drży. Te wszystkie noce przy jej gorączce, szpitale, łzy, praca, niedojedzone obiadki – wszystko zniknęło. Jakby wycięto mnie z jej życia jak niepotrzebną kartkę z zeszytu.

Nie wiem, czy wróci. Czy przypomni sobie, jak siedziałam przy jej łóżku, gdy była chora. Jak nie jadłam, żeby jej kupić książkę. Jak rezygnowałam ze wszystkiego, żeby ona miała przyszłość.

Wiem tylko jedno: jestem jej matką. I choćby jeżeli ona to odrzuca – prawda się nie zmieni. I dalej będę ją kochać. choćby stamtąd, gdzie już nic nie boli.

Dzisiaj zrozumiałem jedno: miłość nie płaci rachunków za wdzięczność. A świat czasem zabiera tych, dla których oddalibyśmy wszystko. I zostawia nas z pustymi rękami. Ale to nie znaczy, iż nasza miłość była bez sensu.

Idź do oryginalnego materiału