Nie jesteś już moją matką
Michał wsiadł do samochodu, gotów wyjechać z pracy, gdy nagle zadzwonił telefon. Numer był nieznany. Odebrał niechętnie, naciskając zielony przycisk.
Halo. Kto jest?
To ja Cześć odpowiedział nieznany kobiecy głos.
Kto*ja*? zdenerwował się Michał. Przedstaw się!
Cisza. Po chwili cichy szept:
To ja twoja matka.
Michał zdrętwiał. Palce zacisnęły się na kierownicy, serce zaczęło bić mocniej.
Co za bzdury? Moja matka umarła dwadzieścia dziewięć lat temu!
Nie Ja jestem Krystyna Urodziłam cię. Michał, to naprawdę ja
Rozłączył się. Serce waliło mu jak młot, dłonie miał wilgotne. Czuł, iż ktoś otworzył bramę do strasznej przeszłości, którą próbował pogrzebać na zawsze.
Po kilku minutach telefon znów zadzwonił. Ten sam numer.
Nie chcę cię słuchać powiedział zimno. Nie mam matki. Kobieta, która mnie urodziła, zostawiła mnie, gdy miałem dziewięć lat. Od tamtej pory jestem sierotą.
Proszę, tylko pięć minut. Błagam
dlaczego? Żebym usłyszał kolejne kłamstwo?
Tylko się zobaczymy. Raz. Wszystko przetłumaczę.
Michał nie chciał. Ale wiedział nie odpuści. Znajdzie jego adres, przyjdzie pod drzwi, przestraszy żonę, wystraszy córki.
Dwa dni później spotkali się w lasku na obrzeżach Lublina.
Krystyna Kowalska siedziała na ławce, zgarbiona, postarzała, ale wciąż próbująca zachować ślady dawnej urody. Dłonie jej drżały.
Cześć, Misza
Michał poprawił ją chłodno.
Podniosła wzrok w jej oczach była rozpacz.
Wiem, jestem winna Ale nie miałam wyboru
Milczał. Przed oczami miał wspomnienia z dzieciństwa jak krzyczała, jak rzucała naczyniami, jak wychodziła na randki, zostawiając go samego.
Zostawiłaś mnie u ciotki Hani. I powiedziałaś: Wrócę za miesiąc. Ale uciekłaś do Niemiec z jakimś biznesmenem.
Myślałam, iż nam pomoże Ale on nie chciał cię wziąć. A ja
Wybrałaś jego. Nie mnie.
Zachłysnęła się łzami.
Nie mam już nikogo. Mąż nie żyje, jego dzieci mnie wyrzuciły. Nie mam gdzie mieszkać. choćby co jeść. Jestem zupełnie sama.
Żal ci siebie? zapytał, lekko przechylając głowę. A mnie, gdy miałem dziewięć lat, kto miał żałować?
Wybacz Nie wiedziałam, jak cię przeprosić. Czekałam, aż sam przyjdziesz
choćby życzeń mi nie wysłałaś. Nigdy.
Cisza. W końcu Krystyna szepnęła:
Ale wyrosłeś na dobrego człowieka Wychowali cię dobrze.
Wychowali mnie ludzie, których nienawidziłaś. Ciotka Hania. Moja żona. Przyjaciele. Ale nie ty.
Wyciągnęła rękę, ale odsunął się.
Nie osądzam cię. Ale dla mnie jesteś obcą osobą. choćby nie wrogiem. Tylko pustką.
Jestem umierająca wyszeptała.
Więc powinnaś się położyć. Ale nie przede mną.
Wstał i odszedł, nie oglądając się za siebie.
I po raz pierwszy od wielu lat poczuł w piersi ulgę. Przeszłość wreszcie go uwolniła. A życie toczyło się dalej.