Joanna Czarnecka zawsze chętnie zajmowała się rękodzielnictwem, jednak dopiero w okresie możliwości założenia działalności nierejestrowanej, mogła rozwinąć skrzydła. Teraz ma swój doposażony warsztat i mnóstwo pomysłów, które bez ograniczeń może realizować. Wśród tworzonych rękodzieł są takie, które sprawią wielką euforia motocyklistom, przy czym są też bardzo praktyczne. Bo motocykle to jedna z pasji Joasi, dzięki której może poznawać świat.
Joanna Czarnecka z joannartium.pl – rękodzieło w motocyklowym klimacie
Od czego zaczęła się Twoja przygoda z rękodziełem? Pamiętasz kiedy zauważyłaś, iż lubisz to robić?
W zasadzie zaczęło się od dzieciństwa. W poprzednim stuleciu każdy coś robił – nie było internetu, kieszonkowego czy chińskich centrów, więc sami tworzyliśmy sobie ozdoby ze znalezionych piórek, muszelek czy kamieni. Kiedyś choćby pożyczyłam lutownicę ojca i z cyny zrobiłam sobie kolczasty wisiorek… brzydki, ale własny (śmiech). Po latach pojawił się internet, a wraz nim dużo inspiracji i porad DIY. Gdy coś mi się podobało, albo miałam jakiś pomysł, to szukałam informacji jak to prawidłowo zrobić. Tak ćwiczyłam i powstawały przedmioty dla mnie lub do obdarowania rodziny, czy koleżanek. Czasem padało pytanie o zrobienie czegoś na sprzedaż, ale po analizie potencjalnych zysków i kosztów z prowadzenia takiej hobbystycznej działalności gospodarczej – gwałtownie okazywało się, iż to nie będzie miało sensu i kilkukrotnie odpuszczałam ten temat.
W 2020 roku przyszła pandemia. Lockdown ograniczył mi możliwość pracy w salonie tatuażu, ale też jednocześnie dał więcej czasu wolnego w domu. Zaczęłam przeglądać zdjęcia z wypraw motocyklowych i robić sobie z nich pamiątki, np. na plastrach drewna czy trampkach. Potem w ruch poszły znalezione w szafach „wyjazdowe skarby” – muszelki i kamyki ozdobiły świeczniki i ramki na zdjęcia. Z czasem zaczęłam się chwalić swoimi pracami na mediach społecznościowych znajomym i znowu zaczęły się pytania o zrobienie czegoś na sprzedaż. Okazało się, iż od 2 lat istnieje możliwość założenia działalności nierejestrowanej i to idealna forma legalnego działania dla takiego hobbysty jak ja, więc weszłam w to.
Ta decyzja sprawiła, ze mogłaś rozwinąć skrzydła w twórczym działaniu?
Tak, to mnie uskrzydliło i coraz śmielej zaczęłam pokazywać swoje prace światu. Do dziś pamiętam swoją pierwszą sprzedaż i dumę z wypisywania pierwszego w życiu rachunku, który był dowodem mojego sukcesu – chyba kiedyś oprawię go w ramkę (śmiech). Ten klient powiedział, iż to pierwszy raz, kiedy ktoś zrobił coś tylko dla niego.
Prace na poważnie robiłam najpierw tylko dla siebie. Gdy już byłam wystarczająco dobra w danej technice, to tworzyłam prezenty dla rodziny czy znajomych – to moim zdaniem cenniejsze podarunki, niż gotowce ze sklepu. Potem zrobiłam swoją pierwszą stronę internetową, weszłam na różne platformy sprzedażowe dla rękodzielników i cały czas się rozwijam. A najważniejsze jest to, iż działam legalnie i nie muszę się niczym martwić. Bardzo polecam taką formę działalności wszelkim pasjonatom, którzy nie mogą sobie pozwolić na prowadzenie tradycyjnej firmy.
Zobacz także: Rękodzieło na ubraniach w wykonaniu @Ewa_custom_art
Co się zmieniło przez te lata? Od czasu pandemii i wyjścia z twoimi rękodziełami na rynek?
Bardzo dużo się zmieniło! Inwestuję każdy zarobiony na sprzedaży grosz i dzięki temu mam już swój warsztat i sporo sprzętu. Stałam się mocno niezależna w wielu technikach i mogę robić to, co chcę – nie muszę się już ograniczać tylko do tego, co oferują producenci. Sama drukuję sobie papiery ryżowe, sama robię odlewy, formy czy nadruki na kubki. Dobrze wyposażona pracownia pozwala zaoferować klientowi więcej opcji i szybszy czas realizacji, bo wszystko zależy już tylko ode mnie, a nie od podwykonawców czy hurtowni.
Jakie artykuły oferujesz i o jakiej tematyce? Bo widzę w Twojej ofercie duże zróżnicowanie odbiorców i typów produktów.
Cały świat w czymś się specjalizuje, a ja tak nie umiem – gwałtownie się nudzę. Nie lubię robić ciągle powtarzalnych zamówień, a przy tym pomysłów mam mnóstwo! Dlatego właśnie w moim sklepie jest taki „misz-masz”: od czasochłonnego decoupage’u, który kocham po nowoczesne kubki z nadrukiem; od biżuterii, przez ozdoby codzienne lub typowo świąteczne do domu, po magnesiki, pudełeczka, czy inne „przydasie”.
Tak w ogóle, to zakładając NDG chciałam robić tylko rzeczy związane z tym, co kocham, czyli ze szczurkami i motocyklami. Sama szukałam kiedyś tego typu gadżetów i ich wówczas nie znalazłam lub nie takie, jak chciałam, więc postanowiłam je robić. Ale jak to w życiu bywa… wszystko potoczyło się w innym kierunku, a zadecydowały o tym trendy na rynku i zapytania od klientów. Dużo czasu minęło, zanim znowu wróciłam do źródeł.
Joanna Czarnecka – motocyklowe rękodzieło z joannartium.pl
Joanna Czarnecka hobbystycznie zajmuje się tworzeniem rękodzieła. Ważne są dla niej trendy rynku, jednak najchętniej wraca do tematyki, którą kocha, czyli szczurków i motocykli.
To prawda, że w Polsce ciężko jest ze sprzedażą i docenianiem rękodzieła, a cena tego typu produktów jest (zdaniem niektórych) zbyt wysoka?
Moim zdaniem rękodzieło, tak jak jazda motocyklem, nie jest dla wszystkich. Ten kto je lubi, docenia – kupuje to, co go urzekło i cieszy się tym. Cena produktu robionego manualnie i dopieszczanego mozolnie przez wiele dni jest zwykle wyższa, niż tego z masowej linii produkcyjnej, bo i koszty takiej manualnej produkcji są wyższe i sam proces wymaga wielu godzin pracy więcej. Trzeba jednak pamiętać, iż nie jest to produkt pierwszej potrzeby, a coś wyjątkowego, często niepowtarzalnego, zrobionego dla mniejszego grona odbiorców lub tylko tego jednego, jedynego odbiorcy na świecie.
Rękodzieło bywa na różnym poziomie, jest robione przy użyciu mniej lub bardziej profesjonalnych materiałów i dlatego ceny w Polsce są bardzo zróżnicowane. W ogóle często zapominamy też o tym, iż samych rękodzielników jest bardzo wielu, a ilość klientów jest ograniczona. Są osoby, które mocno przeceniają swoje umiejętności i takie, które bardzo zaniżają wartość swojej pracy, czym drażnią innych twórców – szczególnie tych, którzy nie tworzą do szafy, a utrzymują z tej pracy całą rodzinę. Wielu też popełnia ten błąd, iż robią tylko to, co lubią i to, co im się podoba – nie bacząc na gust i oczekiwania klientów czy zmiany trendów zakupowych.
Gdy wystawiam swoje prace na jarmarkach, to przypominam sobie też, iż żyjemy w Polsce, a tu każdy zna się na wszystkim, wszystko potrafi i… „paaaaani, taki naszyjnik to bym zrobiła sobie w chwilę za darmo” (śmiech). Jednak z mojej obserwacji i rozmów z klientami wynika, iż w dobie seryjnej produkcji ludzie są coraz bardziej świadomi, iż ręczna praca jest po prostu droższa i chętnie zaglądają do małych sklepików i kramików szukając rzeczy wyjątkowych, niepowtarzalnych. Ja sama z chęcią kupuję rękodzieło.
Od dawna jesteś motocyklistką? Skąd ta pasja w Twoim życiu?
Motocykle pociągały mnie od zawsze, ale długo ograniczało się to do oglądania ich, robienia im zdjęć, czy krótkiego przewiezienia po podwórku. Dopiero ciut ponad 10 lat temu, już po trzydziestce, kolega zabrał mnie na prawdziwą przejażdżkę po okolicy i od razu zrozumiałam, iż moje miejsce jest jednak z przodu.
Bardzo gwałtownie zapisałam się na kurs, nie miałam wówczas żadnego prawa jazdy i wtedy też kupiłam pierwszy w życiu… rower, by na parkingu marketu ćwiczyć wieczorem skręcanie (śmiech). Takie były początki. Potem pojawił się motorower Junak 901, którym przejechałam 10 tysięcy kilometrów w 2 lata. Następne było Kawasaki ER6N, z którym nie umiem się rozstać do dziś. Dla mnie to najpiękniejszy motocykl na świecie i do tego skrojony idealnie dla mnie.
Jaka forma spędzania na nim czasu jest Ci bliska?
Mimo, iż mój motocykl to naked – zjeździłam nim sporą część Europy. Przed pandemią jeździłam bardzo dużo i często, także szkoliłam się na torach. Potem uległo to zmianie – także ze względu na moje zwierzaki, które zaczęły się starzeć i chorować. Tak więc codzienne krótkie wypady zamieniłam na rzadsze, ale już dłuższe i dalsze wyjazdy.
Bardzo lubię zwiedzać zamki i tajemnicze, małe miasteczka. Kocham przejazdy wśród majestatycznych Alp i zachody słońca nad brzegiem Adriatyku. W takich miejscach jazda motocyklem dostarcza doznań, niedostępnych dla kierowcy samochodu – szerokie pole widzenia, odczuwanie zmian temperatury, wilgotności powietrza i zapachów…
Jeździsz sama czy wolisz w towarzystwie?
Na początku jeździłam sama, bo nie znałam nikogo, kto by chciał jeździć w moim motorowerowym tempie 45km/h (śmiech). Potem poznałam dziewczyny, które jeździły podobnymi pojemnościami lub większymi, ale prędkość miała dla nich mniejsze znaczenie, niż euforia ze wspólnej przejażdżki. Zaczęły się zloty, spotkania i w końcu jazdy w coraz większych, mieszanych grupach, w których mimo różnych pojemności wszyscy zgodnie jechali tempem najwolniejszego z ekipy.
Po zmianie pojemności na 650-tkę dużo jeździłam i szlifowałam umiejętności w towarzystwie zdecydowanie mocniejszych motocykli – to było dobre doświadczenie, uczyło dynamicznej jazdy. Potem jeździłam już w mniejszych, stałych ekipach. Gdy zamarzyłam o dalszej wyprawie, było wiadomo, iż ciężko będzie zgrać kilka osób w jednym terminie, więc pojechałam w Europę sama – z wydrukowanymi i wyuczonymi na pamięć mapkami (śmiech).
Z mapami w tych czasach? Dlaczego?
Długo opierałam się nowoczesności, telefonom i nawigacji – jazda bez nich pozwala mi dogłębnie przeżyć całą trasę, obserwować dokładniej otoczenie, charakterystyczne miejsca i ciekawostki spotykane po drodze. W zasadzie do dziś, gdy jadę sama, nie korzystam z nawigacji – do telefonu zaglądam dopiero, gdy już ewidentnie się zgubię. A zgubienie się czasem tak naprawdę jest plusem, bo pozwala trafić w nowe miejsca, do których normalnie bym nie dotarła.
Zresztą, zboczenie z trasy nie jest problemem, gdy masz np. 9 dni na jazdę, jakiś ogólny pomysł co chcesz zobaczyć i… całą wolność świata. Nikt cię nie pogania, niczego nie narzuca, a w każdej chwili możesz zmienić kierunek. Nie planowałam noclegów, stawałam tam, gdzie mi się wyjątkowo spodobało. Od wczesnego rana do późnego wieczora jeździłam i zachwycałam się podróżą.
Joanna Czarnecka motocyklistka z joannartium.pl
Joanna Czarnecka hobbystycznie zajmuje się tworzeniem rękodzieła. Ważne są dla niej trendy rynku, jednak najchętniej wraca do tematyki, którą kocha, czyli szczurków i motocykli. Uwielbia doznania płynące z jazdy motocyklem i spontaniczne podróżowanie, niekoniecznie po trasach nawigacji.
Pierwsza wyprawa tak mi się spodobała i wzmocniła moją wiarę w siebie, iż potem z utęsknieniem czekałam na kolejny urlop i zwiedzałam. W międzyczasie mąż doczekał się swojego V-Stroma 650 i koniecznie chciałam mu pokazać, jak piękny jest świat. Nie zdążył się dobrze rozjeździć, a już oglądał lodowiec na Grossglockner, czy cudowne plaże Chorwacji. Teraz staramy się planować urlop tak, by móc spędzić go razem. Ja kompletnie zakochałam się w Chorwacji i gdy planuję kolejną trasę, staram się ją tak ułożyć, by móc zahaczyć o ten kraj, chociaż na 2-3 dni.
Te dłuższe wypady planujesz wcześniej dzień po dniu?
Trasy dłuższe układam mniej więcej dzień po dniu – co chciałabym zobaczyć, ile kilometrów będzie trzeba przejechać i jak się zmieścić czasowo. Oczywiście wiadomo, iż w trasie coś się może zmienić, choćby ze względu na sytuacje na drodze czy pogodę. Gdy się trafi dłuższy weekend, nie widzę problemu, by po prostu wstać rano, spakować się i pojechać przed siebie. Dokumenty mam zawsze aktualne, checklisty na każdy rodzaj wyprawy przygotowane, sprzęt sprawny, a pozostałe formalności, typu dodatkowe ubezpieczenie, załatwia się teraz w sekundę przez internet.
Własna pasja motocyklowa pozwala Ci to bardziej wyczuć estetykę odbiorcy, który kocha motocykle? Co Cię zwykle inspiruje?
Zdecydowanie mi to pomaga. Znając daną dziedzinę zwracasz uwagę na niuanse, które laikowi w ogóle nie przyjdą do głowy, a dla Ciebie są oczywiste. Co mnie inspiruje? Ja po prostu obserwuję świat i jeżeli czegoś mi w nim brakuje – uzupełniam to (śmiech).
A które motocyklowe gadżety cieszyły się do tej pory największą popularnością?
Podkładki i kubki z motywem motocyklowym – to rzeczy, których każdy używa na co dzień, a przy okazji poprawiają nastrój lub przywołują miłe wspomnienia.
Masz jakiś plan na rozwój swojej działalności? Chciałabyś kiedyś zajmować się tylko rękodziełem?
Obecnie prowadzę równolegle dwa kierunki. Pierwszy to rzeczy bardziej powtarzalne i nie zawsze już robione od zera manualnie – one pozwalają mi na pozyskiwanie środków na kierunek drugi, czyli projekty mniej typowe, niszowe, typowo rękodzielnicze. Ostatnio w wolnej chwili pracuję nad biżuterią dla motocyklistek. Prototypy mnie nie zadowoliły, więc dalej dopracowuję kształty – ale to jest coś, nad czym mogę siedzieć ile będzie trzeba, nie ma presji. jeżeli chodzi o dalszą działalność – to jestem otwarta na to, co przyniesie przyszłość.
Rękodzieło w motocyklowym klimacie, sklep: https://joannartium.pl