„Jeszcze znajdę synowi odpowiednią dziewczynę!” — stwierdziła teściowa. Wtedy zrozumiałam, iż nigdy nie będzie między nami naprawdę dobrze.

newsempire24.com 2 tygodni temu

„Nic nie szkodzi, jeszcze zdążę znaleźć synowi porządną dziewczynę!” — oświadczyła teściowa. A ja w tamtym dniu zrozumiałam, iż między nami nigdy nie będzie naprawdę dobrze.

Kiedy Kinga wychodziła za mąż za Jakuba, była pewna: z czasem dogada się z jego matką. Tak, trudna kobieta. Tak, lubi rządzić. Ale przecież czas goi rany. Zwłaszcza iż z Jakubem łączyła ich silna miłość, wspólne cele, oszczędzanie, wzajemne wsparcie.

Wreszcie, po trzech latach małżeństwa, kupili mieszkanie. Własne. Nie rodziców. Nie wynajmowane. Może na kredyt, może bez mebli, ale ich. Kinga marzyła, jak będą razem wybierać płytki do łazienki, jak Jakub w weekendy będzie montował kuchnię, a wieczorami będą pić herbatę na balkonie — swoim balkonie. Marzenia grzały serce, a remont wyciągał z nich wszystkie siły. Dlatego telefony od teściowej przestały być zauważalne — po prostu ich nie było. Żadnych telefonów, żadnych wizyt. Kinga myślała: no proszę, w końcu się ułożyło. Pewnie zaakceptowała. Przestała się wtrącać. Okazało się, iż się myliła.

Tego dnia Jakub się spóźniał. Już się ściemniło, a jego wciąż nie było. Kinga zaczęła się niepokoić. W końcu odebrał:

— Już jestem. Musiałem odebrać córkę koleżanki mamy, sama z dzieckiem. Mama poprosła — nie wypadało odmówić.

Gdy wszedł do mieszkania, Kinga już kipiała ze złości.

— A ty, przepraszam, od kiedy jesteś taksówkarzem? Czy może wybawcą wszystkich samotnych matek na rozkaz swojej mamy?

Jakub, zmęczony, ale wciąż spokojny, zaczął tłumaczyć. Że kiedyś ta kobieta pomogła mu z dokumentami na studiach. Niedawno rozstała się z mężem, sama z dzieckiem. Nikt nie mógł jej odebrać. No i mama poprosiła…

Kinga zacisnęła pięści. Tak, cudze nieszczęście to nie przelewki. Ale nie w wieczór, kiedy obiecał wybrać tapetę do sypialni. Nie w tym samym tygodniu, kiedy żona ciągnie wszystko sama, od umawiania się z fachowcami po bieganie po sklepach budowlanych. Ale mimo wszystko — przemilczała. Uwierzyła. Pomyślała: no dobrze, raz się zdarzy.

Parę dni później zadzwoniła Ola — przyjaciółka Kingi, pracująca w tym samym urzędzie, co teściowa.

— Kinga, tylko nie mów, iż to ode mnie — szepnęła. — Ale przypadkiem usłyszałam rozmowę. Twoja teściowa opowiadała kierowniczce, jak jej koleżanka wychowała wspaniałą córkę. Mądra, piękna, z dzieckiem, ale taka porządna. A co główne — Jakub już się z nią spotyka. Wyobrażasz sobie?

Kinga skurczyła się w środku.

— I jeszcze… — ciągnęła Ola. — Twoja teściowa powiedziała, iż „nic nie szkodzi, jeszcze zdąży znaleźć synowi porządną dziewczynę”. Tak po prostu, na głos. Przy kierowniczce!

W głowie Kingi jakby ktoś zapRONlił światło. Nagle wszystko stało się jasne: dlaczego tę kobietę „akurat nikt nie mógł odebrać”, dlaczego mąż nagle stał się „dobrym samarytaninem” na rozkaz matki. Wszystko — zaplanowane. Wszystko — przemyślane.

Tego wieczoru Jakuba znowu nie było w domu. Kinga zadzwoniła — odpowiedział już znajomym tonem:

— No znów ją podwiozłem… Samotna z dzieckiem, ciężko…

Kinga cisnęła słuchawkę w milczeniu. Łzy napływały do oczu, ale wiedziała już jedno: płacz nie miał sensu. Ich małżeństwo to nie dwoje, a troje. Ona, on — i jego matka. A matka najwyraźniej uznała, iż pora „wymienić” synową na taką, która spełnia jej wymagania: bez przeszłości, bez wad, za to „wdzięczna i posłuszna”.

Dlaczego teściowa tak łatwo manipuluje synem? Kinga zadawała sobie to pytanie każdej nocy. Pewnie dlatego, iż zawsze potrafiła wzbudzić w nim poczucie winy. Pewnie dlatego, iż od dziecka wpajała mu: „Ja wiem lepiej”. A on się przyzwyczaił słuchać. I słucha do dziś.

Kinga długo siedziała w ciszy. W głowie kołatało się tylko jedno: „A gdzie w tym wszystkim ja? Gdzie szacunek? Gdzie granice? Gdzie choćby cień zrozumienia, iż jestem jego żoną, a nie tymczasową towarzyszką?”

Wiedziała jedno: przed nimi trudna rozmowa. A może choćby nie jedna. I być może będzie musiała podjąć decyzję, od której zależy cała jej przyszłość. Ale certo zrozumiana: jeżeli teraz nie postawi kropki, to kropkowanie potrwa całe życie. A stawiać je będzie ktoś inny.

Idź do oryginalnego materiału