– Jesteśmy w sobie zakochani i niedługo weźmiemy ślub, więc proszę się spakować i opuścić nasz dom.

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Dziennik Ewy**

– Ty jesteś Ewa? Żona Wacława?
– Tak… A ty kim jesteś?
– To nie ma znaczenia, ważne, po co tu przyszłam! Pakuj swoje rzeczy i wynoś się z tego mieszkania. Ja i Wacław kochamy się, on się do mnie wprowadza. Sam tak postanowił!

Ewa osłupiała patrzyła na kobietę, która pojawiła się na progu jej mieszkania w sobotni poranek. Efektowna brunetka po trzydziestce emanowała agresywną pewnością siebie. Drogi manicure, krzykliwy makijaż, skórzana kurtka z ćwiekami – wszystko krzyczało o desperackiej potrzebie zaimponowania.

– Przepraszam, co…?
– Nie udawaj głupiej! – nieznajoma weszła do środka. – Wacław jest zmęczony twoim dyktatem. Codziennie mówi, jak go nie rozumiesz, jak dusisz wszystkie jego pomysły na biznes! Już dawno wszystko postanowił.

Mówiła coś jeszcze, ale Ewa już tego nie słyszała. W uszach szumiało. Wacław? Ten sam, który wczoraj jadł kolację w tej kuchni, prosił o pieniądze na nowy projekt i całował ją na dobranoc, mówiąc, jaka jest cudowna?

– Wejdź – jej własny głos wydał się obcy. – Myślę, iż mamy coś do omówienia.
Jej świat rozpadł się i złożył na nowo. Było niewyobrażalnie boleśnie, ale… tak było dobrze.

– Nazywam się Kornelia – rzuciła brunetka wyzywająco, przekraczając próg. – I nie przyszłam rozmawiać, tylko cię wyrzucić.

Ewa w milczeniu weszła do kuchni. Po raz pierwszy w pięciu latach małżeństwa czuła tak przerażającą jasność myśli. *Jak mogłam być tak ślepa?* A może nie ślepa? Po prostu miała różowe okulary, a przez nie świat wygląda inaczej. Tylko iż różowe okulary rozbijają się szkłem do środka.

W pamięci pojawiały się fragmenty przeszłości. Oto ona – odnosząca sukcesy agentka nieruchomości, z własnym mieszkaniem. Oto on, Wacław, z filiżanką kawy i rozbrajającym uśmiechem w kawiarni. Wytarty portfel, tani garnitur, ale wielkie plany: *„Kiedyś to będą trudności, ale to przecież tylko chwilowe. Zobaczysz, ja jeszcze zajdę daleko!”*

Oto ona topnieje pod jego czułością. Kwiaty, może i tanie, ale codziennie. Romans nad Wisłą. Oświadczyny po trzech miesiącach. A oto on, zaraz po ślubie: *„Kochanie, pożyczysz mi pięć tysięcy? Muszę pilnie zainwestować – to nasza szansa!”* Pożyczyła. Potem jeszcze. I jeszcze. Przez lata wierzyła w jego „wielkie plany”, sama kręcąc się jak wiewiórka w kole. A on, jak się okazało, planował z kimś innym.

W kuchni zapadła cisza.
– Niezły układ – zauważyła Kornelia, oceniając pomieszczenie tonem gospodyni. – Wacuś mówił, iż sam wybierał mieszkanie. Ma nienaganny gust.
– Poczekaj chwilę – Ewa wyszła do przedpokoju i wróciła ze skórzaną teczką. – Chcę ci pokazać coś ważnego. Umowa kupna-sprzedaży, akt własności. Zwróć uwagę na datę. Trzy lata przed poznaniem Wacława. I na nazwisko właścicielki.

Kornelia nerwowo oblizała usta. Jej pewność topniała.
– Ale on mówił… iż ma własną agencję nieruchomości…
Ewa otworzyła laptop i zalogowała się do bankowości:
– A to mój dochód. Jestem główną agentką w dużej firmie.
Na ekranie pojawiło się zestawienie konta – solidne, regularne wpływy. Kornelia opadła na krzesło.
– Zgadnij, od ciebie też wyciągał pieniądze? Opowiadał o superintratnych inwestycjach?
– Wpłaciłam już prawie pół miliona – powiedziała głucho Kornelia. – Mówił, iż za miesiąc będzie pierwszy zwrot…

– Wszystko będzie! – rozległ się głos Wacława w drzwiach. – Pieniądze wrócą z zyskiem, obiecałem przecież!
Do kuchni wszedł Wacław w drogim kaszmirowym swetrze – prezencie od Ewy.
– Wacusiu? – Kornelia zerwała się. – Miałeś być na spotkaniu z inwestorami!
– Wczoraj prosił mnie o kasę na jakiś pilny projekt – cicho powiedziała Ewa. – Wygląda na to, iż ja jestem tym inwestorem.
Wacław zastygł, patrząc to na jedną, to na drugą kobietę. W końcu rozjaśnił się jego znajomy uśmiech:
– Dziewczynki, posłuchajcie, wszystko wytłumaczę. Kornelko, twoje pieniądze są w bezpiecznym miejscu…
– Gdzie? – Kornelia podeszła do niego. – Sprzedałam samochód, pożyczyłam od rodziców! Gdzie są moje pieniądze?!
– Wszystko przemyślałem! – w jego głosie pojawiła się histeria. – Za miesiąc…
– Wszystkim po równo? – Ewa powoli wstała. – Ile jeszcze kobiet sponsoruje twoje „projekty”?
Wacław oblizał spierzchnięte usta, próbując przekonać, iż z Kornelią to „tylko biznes”.
– Biznes? – Kornelia zaśmiała się gorzko. – A randki? A wyznania miłości? Przysięgałeś, iż bez mnie nie dasz rady żyć!
Pod presją w końcu się przyznał:
– No wiesz, był taki jeden projekt… online… niemal pewny zysk…
– Przegrałeś je? – Kornelia złapała się za głowę. – Boże, przepuściłeś wszystkie moje pieniądze na zakłady?!
– Nie wszystkie! – podniósł ręce. – Coś jeszcze zostało! Ja to odzyskam! Mam system…
– System? – Ewa uśmiechnęła się gorzko. – Pożyczać od żony, żeby oddać kochance? A może na odwrót?

Kornelia złapała torbę:
– Koniec. Mam dość. Idę na policję.
Drzwi wejściowe zatrzasnęły się. Wacław bezradnie spojrzał na Ewę:
– Kochanie, wybacz… To przez te pieniądze, pogubiłem się… Kocham tylko ciebie!
– Wiesz, co jest najstraszniejsze? Nie to, iż znalazłeś inną. Tylko to, iż sam wierzysz w swoje kłamstwa.
– Zmienię się! Daj mi jeszcze jedną szansę!
– Przenocujesz w salonie. Jutro pakujesz się i wychodzisz.
– Ale dokąd ja pójdę?
– To już nie mój problem – wzruszyła ramionami. – Przecież masz system! Sprawdzisz, jak działa.

Ranek był pogodny. Wacław zakradł się do kuchni.
– Ewo… zrozumiałem wszystko. Możemy zacząć od nowa! Znajdę pracę, spłacę długi…
– Wnoszę o rozwód.
Wacław zdrętwiał:
– Nie możesz… Co ja zrobię? GByła już pewna – tym razem różowych okularów nie założy.

Idź do oryginalnego materiału