Jesteś wygodny. Znikasz, gdy nie jesteś potrzebny.

newsempire24.com 1 dzień temu

Jesteś po prostu wygodny. Dopóki cię nie potrzebują — zapomną.

Marek przyjechał po żonę do teściowej, żeby zabrać ją do domu po kolejnej „drobnej sprzeczce”. Zatrzymał samochód pod starym dziewięciopiętrowym blokiem, poprawił kołnierz i ruszył w stronę klatki. Był już prawie przy drzwiach, gdy nagle zauważył kogoś w oknie na parterze. Serce mu zamarło.

— Mama? Co ty tu robisz? — zapytała, rozpoznając swoją matkę.

— Cicho — szepnęła Katarzyna Nowak — chodź tu.

— Co się dzieje? — zmarszczył brwi.

— Po prostu podejdź i posłuchaj — wskazała na uchylone okno.

Z mieszkania teściowej dobiegały kobiece głosy. Mówiły głośno, nie krępując się. To była jego żona, Zosia, i jej matka.

— Mamo, widziałaś, jak się wystraszyli. Szczególnie ta jedna — z oczami jak u przestraszonego królika. „To moja wina, nie uchroniłam wnuczka!” — Zosia wybuchnęła śmiechem. — Wszystko idzie zgodnie z planem. A mój Mareczek to istny skarb: tylko go trącisz, a już leci ratować, jak piesek na smyczy. choćby do szpitala zawiózł. Wiedziałam, iż jeżeli nie przycisnę go tą „ciążą”, to nigdy nie doczekam się pierścionka.

— Zosiu… to jednak podle — niepewnie zaprotestowała jej matka.

— Mamo, ty naprawdę nic nie rozumiesz. Najważniejsze, żeby wydoić z niego mieszkanie. W końcu ma tę trzypokojową kawalerkę w centrum, nie zapominaj. Już im mówiłam — trzeba się wprowadzić, skoro dziecko w drodze. A potem jakoś przeczekamy staruszków. Kluczowe, iż Marek wszystko łyknie. Nie jest typem, który trzaska drzwiami. Można go delikatnie… prowadzić. Tam, gdzie mi wygodnie.

Marek stał, jakby ktoś wyrwał mu serce z piersi. Słuchał każdego słowa, nie mogąc się poruszyć. Obok matka ścisnęła jego rękę.

— Słyszałeś? — spytała cicho.

Skinął głową. Twarz zrobiła się biała jak ściana.

— Chodźmy.

Weszli do mieszkania. Marek gwałtownie nacisnął dzwonek. Drzwi otworzyła Zosia, promienna — widocznie jeszcze pod wrażeniem własnej przemowy.

— Kochanie! A ty skąd tak wcześnie? — powiedziała, wymuszając uśmiech.

— Nie przygotowuj mów. Sam ci je przywiozę — odparł spokojnie. — A jutro składam pozew o rozwód.

— Co?!… Oszalałeś? Dlaczego?

— Bo wszystko usłyszałem. O „ciąży”, o mieszkaniu, o tym, jaki jestem wygodny. Dzięki, iż gwałtownie pokazałaś, kim naprawdę jesteś.

Zosia próbowała coś powiedzieć, ale słowa utknęły jej w gardle.

Katarzyna Nowak tylko rzuciła w stronę byłej synowej:

— A ja się obwiniałam. Myślałam, iż to ja cię nie zaakceptowałam, nie znalazłam wspólnego języka. A tu okazało się, iż serce matki wszystko wyczuwa. Po prostu nie chciałam widzieć.

Wyszli. Marek nie odwrócił się ani razu. W piersiach zrobiło się lżej — jakby wreszcie zrzucił z siebie wielki ciężar. Szedł w milczeniu, a obok matka — po raz pierwszy od lat — nie mówiła ani słowa, tylko trzymała jego dłoń w swojej. Cicha obecność, która znaczyła więcej niż wszystkie słowa świata.

Idź do oryginalnego materiału