**Dziennik osobisty**
Dziś wybieram się do sanatorium. Jestem już na emeryturze, a mój starszy syn, Wojtek, kupił mi voucer i powiedział:
„Mamo, musisz pojechać i odpocząć. Nie podoba mi się, jak teraz wyglądasz wcześniej byłaś spokojniejsza i promienna. Nie martw się o ojca, jakoś sobie poradzi. On cię nie docenia, widzę to. Teraz już wiem, iż kocha tylko siebie i żyje tylko dla siebie. Zwłaszcza od kiedy ja i Marek wyprowadziliśmy się z domu. On też tak myśli.”
„Och, Wojtku, masz rację. A ja myślałam, iż wy moi synowie niczego nie zauważacie. Dziękuję ci, kochanie. Oczywiście pojadę i odpocznę. Kiedy jeszcze trafi mi się taka okazja?” uśmiechnęłam się, dziękując synowi.
„Kiedy tylko zechcesz, wtedy pojedziesz. Marek obiecał, iż następnym razem on ci kupi voucer” odpowiedział Wojtek ze śmiechem.
„Jacy wy jesteście wspaniali. Najlepsi synowie pod słońcem!” przytuliłam go i pocałowałam w policzek.
„Mamo, ty też jesteś najlepsza. Pamiętaj, ja i Marek zawsze będziemy po twojej stronie. jeżeli coś, zawsze pomożemy. Na kogo innego masz liczyć? Tylko na nas” mówił zadowolony syn. „No dobrze, jadę już do domu, na ojca nie będę czekać, nie mam czasu, jeszcze muszę odebrać Antka z przedszkola. Pozdrów ojca” pomachał ręką i wyszedł.
Z Grzegorzem mieszkamy w domku na wsi. Pobraliśmy się dawno temu, z miłości. Żyliśmy normalnie, wychowaliśmy dwóch synów i wypuściliśmy ich w świat. Teraz zostaliśmy sami, ale jakoś niezauważalnie nasze życie się zmieniło a raczej on się zmienił.
Ja jestem na emeryturze od dwóch lat, a Grzegorz wciąż pracuje. Mam teraz więcej wolnego czasu. Wcześniej praca, gospodarstwo, choćby jeżeli niewielkie, zawsze trzymaliśmy świnkę i kury.
Grzegorz od dawna nie pomaga w domu. Wraca z pracy, je i kładzie się na kanapie. Domem zajmuje się tylko czasem, tu coś przybije, tam poprawi.
Pojechałam do miasta, do centrum handlowego, i kupiłam dwie sukienki oraz bluzkę. W końcu jadę do sanatorium, a moja garderoba od dawna nie była odnawiana. Zostawiłam ubrania, w których chodziłam do pracy, myślałam, iż będę je nosić na emeryturze. A tu taka okazja sanatorium. Stałam przed lustrem, przymierzając nowe rzeczy, a mąż tylko zerkał, po czym powiedział obojętnie:
„Kręć się przed lustrem, nie kręć, ładniejsza nie będziesz. Kto na ciebie tam spojrzy? Komu ty jesteś potrzebna?”
„Nie osądzaj po sobie. Kupiłam nowe rzeczy nie po to, żeby na mnie patrzono, ale bo nie wypada jechać między ludzi w starych łachach” odparłam.
„No tak, między ludzi jedzie. Nie śmiesz mnie. Wieśniaczką byłaś, wieśniaczką zostaniesz.”
„A ty u nas miejski. To po co się ze mną żeniłeś?”
„O, i zaraz po co się żeniłem? Byłem młody, głupi, no i ożeniłem się” powiedział tonem, który miał mnie urazić.
Ale ja już dawno przywykłam do jego złośliwych uwag. Grzegorz z wiekiem stał się nieznośny, wiecznie wszystkiemu niezadowolony nie tylko ze mnie, ale i z całego świata. Prawda, iż wciąż lubił ładne kobiety i nie przepuścił żadnej. Żona podejrzewała, iż mąż jej nie dochowuje wierności, ale nigdy sama tego nie widziała. I nie śledziła go, nie było w niej tego.
„Jak mężczyzna zechce zdradzić, żadna siła go nie powstrzyma. I tak znajdzie sposób” takim mottem żyła Danuta.
Oczywiście trochę mnie zabolało, co mąż powiedział, gdy przymierzałam nowe sukienki. Schowałam rzeczy do szafy i wyszłam do kuchni. Miałam tam zajęcia, a przy pracy mogłam pomyśleć, wspominać, marzyć.
Jestem dość urodziwą kobietą. W młodości byłam pięknością, a i teraz zostało coś z tamtej urody, tylko w bardziej dojrzałym, szlachetniejszym wydaniu. Naprawdę nigdy specjalnie o siebie nie dbałam żadnych salonów piękności, masaży czy maseczek. Sama uważałam się już za starszą kobietę, emerytkę. Tak myślałam. Ale gdyby ktoś na mnie spojrzał, pewnie uznałby, iż wciąż jestem atrakcyjna.
Grzegorz stał się innym człowiekiem, odsunął się ode mnie. W młodości też był przystojny, ale teraz wygląda na zmęczonego i postarzałego. Gotując obiad, myślałam:
„Staliśmy się z mężem obcymi ludźmi. choćby przestał mi dawać pieniądze. A przecież gotuję, sprzątam, czasem kupuję mu ubrania. Dlaczego tego nie rozumie? Wydaje mi się, iż w ogóle mnie nie zauważa patrzy na mnie jak na mebel. A przecież jestem kobietą i też potrzebuję uwagi od męża. choćby śpimy w różnych pokojach.” Wyszłam na podwórko nakarmić świnkę.
Grzegorz naprawdę był taki. Kiedy przestała go obchodzić żona, sam choćby tego nie zauważył. Za to patrzył na inne kobiety i nie miał nic przeciwko temu, gdy któraś z nich z nim flirtowała. A potem mógł i zdradzić. Sumienie go nie gryzło.
Żona wiedziała i myślała:
„Innym kobietom poświęca uwagę, potrafi się z nimi śmiać, żartować, a choćby przytulić i to w mojej obecności. Mnie nie szanuje i nie docenia.”
„Danuś, twój Grześ znów latał do miasta, ma tam jakąś zalotnicę” mówiła mi sąsiadka, Grażyna, całkiem poważnie.
„A ty skąd wiesz, świeczkę trzymałaś?” spytałam.
„Ja tam świeczki nie trzymałam. Ale pracuję z nim i widzę. Przyjechała do nas jakaś Marzena na kontrolę w księgowości, taka zadbana, sympatyczna. No i twój Grześ kręcił się koło niej jak paw, a potem zabrał ją do kawiarni. A co było dalej, można się tylko domyślać. Baby w pracy gadają, iż teraz często bierze u szefa wolne niby do miasta musi.”
„Co ja mam zrobić? Niech bierze” odpowiedziałam obojętnie, choć we wrze wszystko kipiało. Nie chciałam, żeby sąsiadka to widziała.
A ona się zdziwiła:
„Jakaś ty, Danuś, obojętna. Ja bym tak nie potrafiła. Dałabym mężowi porządnie w kość…”
Oczywiście bolało mnie, co mówi sąsiadka. Ale jeszcze bardziej bolały obelgi od męża, z którym przeżyłam tyle lat. Przecież kiedyś się kochaliśmy.
WyW końcu Grzegorz zrozumiał, iż prawdziwe szczęście ma tuż obok, w naszej wspólnej codzienności, i teraz każdego ranka budzi mnie pocałunkiem i uśmiechem, jak za dawnych lat.