Jestem przekonana, iż trafiła mi się teściowa idealna. A przyjaciółki za nic nie chcą mi w to uwierzyć!

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Jestem przekonana, iż trafiła mi się teściowa idealna, choć moje przyjaciółki w ogóle nie chcą w to uwierzyć. Moja teściowa, pani Nadzieja Kowalczyk, ma tyle zalet, iż trudno mi znaleźć jakiekolwiek powody do narzekania. Przede wszystkim nie obraża się, jeżeli ktoś wprost powie jej, co mu nie pasuje. Wystarczy spokojnie wyjaśnić, a ona przyjmuje uwagi bez złośliwości i często później się do nich dostosowuje. Ponadto nie chowa urazy, choćby gdy ktoś nieświadomie powie coś nieprzyjemnego. Zamiast tego woli szczerą rozmowę i nie robi awantur za plecami.

Jednak moje koleżanki, słysząc o niektórych jej zachowaniach, twierdzą, iż na moim miejscu już dawno by się zdenerwowały. Mówią tak choćby dlatego, iż teściowa przynosi do nas całe siatki jedzenia: bułeczki, ciasta, zupy czy gulasze. Sama tłumaczy, iż dzięki temu mam mniej gotowania, a ja wolę uważać, iż po prostu chce rozpieszczać syna smakami dzieciństwa. Koleżanki upierają się natomiast, iż to forma upokarzania – jakby sugerowała, iż nie potrafię dobrze gotować albo w naszym domu brakuje jedzenia.

Inną rzeczą, której niektóre osoby by nie zniosły, jest zaglądanie do szafy mojego męża. Gdy teściowa zobaczy, iż ma za mało koszul albo są już zniszczone, przywozi nowe. Twierdzi, iż jej syn do ostatniej chwili chodzi w byle czym, bo szkoda mu pieniędzy, a mnie się wydaje, iż to jej sposób, by przez cały czas czuć się potrzebną w jego życiu. Przyjaciółki oczywiście komentują, iż w ten sposób sugeruje, iż nie dbam o męża.

Zdarza jej się też pytać o ceny naszych zakupów, bo chce wiedzieć, czy nie potrzebujemy pomocy finansowej. Według moich znajomych to zwykłe wścibstwo i kontrolowanie naszych wydatków. Ale ja widzę w tym raczej troskę i ciekawość niż złe intencje.

Może i moje koleżanki w czymś mają rację, jednak pani Nadzieja jest tak serdeczna, iż nie doszukuję się w jej zachowaniu niczego negatywnego. Gdyby była złośliwa czy zgryźliwa, pewnie odbierałabym to inaczej, ale ona zawsze mówi łagodnym tonem, w duchu troski. Bardzo często powtarza: „Nie chcę się wtrącać, ale…” i od razu wyciąga z torby kolejne jedzenie albo nowe rzeczy dla syna, bo wydaje jej się, iż tak będzie lepiej.

Kiedy więc moje przyjaciółki próbują mi współczuć, uśmiecham się tylko i odpowiadam, iż to najlepszy rodzaj „kłopotu”, jaki można mieć. Wolę taką życzliwość choćby z odrobiną nadgorliwości, niż codzienne konflikty czy ciche dni. Wprawdzie teściowa ma trochę staroświeckie podejście i wciąż uważa mojego męża za małego chłopca, ale przecież robi to z miłości. Dzięki temu mamy spokój w rodzinie, a dodatkowo w lodówce zawsze czekają domowe pierogi. Dla mnie taki układ jest wręcz idealny.

Idź do oryginalnego materiału