Jestem mężczyzną, nie meblem!

newsempire24.com 9 godzin temu

– Jestem mężem, a nie meblem – powiedział cicho, patrząc na nią spode łba.

– Znowu kupiłeś nie ten chleb. Prosiłam, żeby był bez pestek – Wiola odłożyła bochenek na stół, choćby nie spojrzawszy na Krzysztofa.

– Był ostatni – odparł spokojnie. – Dlaczego się drzesz? Normalny chleb.

– Potem Franek ma ból brzucha. Tobie łatwo mówić, nie ty podajesz mu leki w nocy i siedzisz przy nim.

Krzysztof na moment zamknął oczy i powoli wypuścił powietrze. Postawił torbę z zakupami dalej, przy oknie, i sam usiadł na stołku. Jakby starał się trzymać z dala od rodziny. Chciał być bliżej, ale nie potrafił.

W drzwiach zadzwoniła Agnieszka. Przyszła z drobiazgami i uśmiechem. Tutaj, w domu siostry, ogarniało ją poczucie, jakby czas stanął w miejscu. Zawsze te same obowiązki, ale rodzinne, ciepłe. Ciągnęło ją do tego ciepła.

– Cześć, rodzinko. Jak tam u was? Spokój i sielanka?
– Gdyby. Ale już prawie wolne. Teraz tylko lekcje, obiad, kąpiel. I jeszcze trzeba wyprasować ubrania na jutro – odpowiedziała Wiola, rozkładając torby. – Od rana na nogach, choćby nie usiadłam.
– Kolana jeszcze nie skrzypią? – zaśmiała się Agnieszka, zdejmując kurtkę.

Krzysztof tylko skinął jej głową na powitanie i poszedł do sypialni. Od dawna nie próbował wtrącać się do kobiecej rozmowy.

– Wszystko po staremu? – cicho zapytała Agnieszka, patrząc na siostrę.
– Co masz na myśli?
– No, ty znowu tu sama. A Krzysztof w drugim pokoju, cichszy niż mysz.

Wiola machnęła ręką, zirytowana.

– Nie zaczynaj. Po prostu… dzielimy obowiązki. Ja dom i dzieci, on praca. Jak u wszystkich.
– Nie o to mi chodzi. On jest w domu od półtorej godziny. W ogóle z nim rozmawiałaś?
– Wybacz, nie muszę urządzać mu romantycznej kolacji każdego wieczoru. Mamy dzieci.

Kuchnia była mała. Wąski stół, krzesła z wyblakłymi poduszkami, wytarta deska do krojenia. Na ścianie wisiała lista zajęć i harmonogram treningów. Wszystko zapisane starannym pismem siostry.

– Dla ciebie dzieci to koniec życia osobistego? – spytała Agnieszka.

Wiola wzruszyła ramionami.

– Po prostu nie chcę, żeby miały… no wiesz, jak my. Pamiętasz, jak mama zostawiała nas całe dnie same? I jak ojciec pił, gdy ona harowała? Nie mówiąc już o tym, jaki był wieczny bałagan. Strach było wejść do łazienki, zanim zaczęłam sprzątać.
– Pamiętam – kiwnęła głową Agnieszka i westchnęła. – Ale pamiętam też, jak wylegiwałyśmy się na podłodze i oglądałyśmy bajki. Kiedy ostatnio oglądałaś coś z chłopakami?

Wiola spuściła wzrok. Odpowiedź była oczywista.

– Oni potrzebują angielskiego, matematyki i basenu, nie bajek.
– A Krzysztof też niczego nie potrzebuje?

Wiola spojrzała w stronę korytarza, marszcząc brwi.

– On jest dorosły. Nie dziecko. Wytrzyma dla rodziny.

Agnieszka zamilkła. Tylko patrzyła na siostrę, pod której oczami widać było fioletowe cienie, a włosy zebrane w niedbały kok. Jej ręce przypominały wieczny silnik – otwierała, zamykała, mieszała, sprzątała.

– Kochasz go? – nagle zapytała.
– Oszalałaś?! Oczywiście, iż kocham! Po prostu teraz nie czas na to.
– Ponad dziesięć lat nie ma na to czasu. Od kiedy urodził się Tomek.

Do pokoju wszedł Franek. W pidżamie, rozczochrany i nastroszony jak wróbelek.

– Mamo, Tomek podarł książkę. Mówi, iż to ja! Ale nie dotykałem!
– Zaraz się tym zajmę.

Wiola natychmiast wstała i wyszła. Agnieszka została sama, ale nie na długo. Po chwili pojawił się Krzysztof. Jakby czekał, aż żona wyjdzie, by nalać sobie wody.

– Zmęczony? – łagodnie spytała Agnieszka.
– Nie, nic wielkiego. Czasem tylko myślę, iż gdybym zniknął, choćby by nie zauważyła – cicho powiedział.
– Zauważyłaby. Ale może za późno.

Wzruszył ramionami, odwrócił się.

– Kocham ich. Ale tu jestem jak mebel. Przyniosłem pieniądze – mogę iść.

Agnieszka nie wiedziała, co powiedzieć, a Krzysztof nie oczekiwaWiola po chwili milczenia wyciągnęła rękę i delikatnie objęła dłoń Krzysztofa, a w jej oczach pojawiła się dawno niewidziana iskra zrozumienia.

Idź do oryginalnego materiału