Jestem mężczyzną, a nie meblem

polregion.pl 2 tygodni temu

Ja jestem mężem, a nie szafką nocną

— Znowu kupiłeś nie ten chleb. Prosiłam cię — bez pestek — powiedziała Wiola, kładąc bochenek na stole, choćby nie patrząc na Krzysztofa.
— To był ostatni — odparł spokojnie. — Po co się denerwujesz? Normalny chleb.
— Potem Staś ma bóle brzucha. Tobie łatwo mówić, nie ty podajesz mu leki w nocy i siedzisz przy nim.

Krzysztof na chwilę zamknął oczy i powoli westchnął. Odstawił torby z zakupami pod okno i sam usiadł na stołku w kącie. Jakby starał się trzymać z dala od rodziny. Chciał być bliżej, ale nie potrafił.

W drzwiach zadzwoniła Agnieszka. Przyszła z drobnymi upominkami i uśmiechem. Tutaj, w domu siostry, zawsze czuła tę samą rutynę. Zawsze jakieś obowiązki, ale rodzinne, ciepłe. Ciągnęło ją do tego ciepła.

— Cześć, rodzeństwo. Jak tam u was? Cisza, spokój i przytulność?
— Gdyby tylko. Prawie się wyrobiliśmy. Teraz tylko lekcje, obiad, kąpiel. No i prasowanie ubrań na jutro — odpowiedziała Wiola, rozpakowując torby. — Od rana na nogach, choćby nie przysiadłam.
— Kolana jeszcze nie skrzypią? — zaśmiała się Agnieszka, zdejmując kurtkę.

Krzysztof tylko skinął głową na powitanie i wyszedł do sypialni. Od dawna nie wtrącał się w kobiece rozmowy.

— Wszystko po staremu? — cicho spytała Agnieszka, patrząc na siostrę.
— Co masz na myśli?
— No wiesz, znowu jesteś tu sama. A Krzysztof w drugim pokoju, cichy jak mysz.

Wiola machnęła ręką, zirytowana.

— Nie zaczynaj. Po prostu… mamy podział obowiązków. Ja dbam o dom i dzieci, on pracuje. Jak wszędzie.
— Nie o to mi chodzi. Jest w domu już półtorej godziny. choćby raz z nim nie rozmawiałaś?
— Przepraszam, nie muszę urządzać mu romantycznej kolacji co wieczór. Mamy dzieci.

Kuchnia była mała. Wąski stół, krzesła z wysłużonymi poduszkami, wysłużona deska do krojenia. Na ścianie wisiała lista zajęć dodatkowych i harmonogram treningów. Wszystko starannie wypisane ręką Wioli.

— Dla ciebie dzieci to koniec życia osobistego? — spytała Agnieszka.

Wiola wzruszyła ramionami.

— Po prostu nie chcę, żeby mieli tak jak my. Pamiętasz, jak mama zostawiała nas same na pół dnia? Albo jak tata pił, a ona harowała? Nie mówiąc już o tym, jaki był bałagan. Strach było wejść do łazienki, zanim nie zaczęłam sprzątać.
— Pamiętam — kiwnęła głową Agnieszka i westchnęła. — Ale pamiętam też, jak leżeliśmy na podłodze i oglądaliśmy bajki. Kiedy ostatnio oglądałaś coś z chłopakami?

Wiola zawstydzona spuściła wzrok. Odpowiedź była oczywista.

— Oni potrzebują angielskiego, matematyki i basenu, nie bajek.
— A Krzysztof też niczego nie potrzebuje?

Wiola spojrzała w stronę korytarza, marszcząc brwi.

— On jest dorosły. Nie dziecko. Wytrzyma dla rodziny.

Agnieszka zamilkła. Tylko spojrzała na siostrę, która miała pod oczami ciemne kręgi, a włosy zebrane w niedbały kucyk. Jej ręce przypominały perpetuum mobile: otwierała, zamykała, mieszała, sprzątała.

— Kochasz go? — nagle spytała Agnieszka.
— O co ci chodzi?! Oczywiście, iż kocham! Po prostu teraz nie ma na to czasu.
— Od ponad dziesięciu lat nie ma czasu. Od kiedy urodził się Maciek.

Do pokoju wszedł Staś. W piżamie, rozczochrany jak wróbel.

— Mamo, Maćkowi podarła się książka. Mówi, iż to ja, ale nie dotykałem!
— Zaraz się tym zajmę.

Wiola natychmiast wstała i wyszła. Agnieszka została sama w kuchni, ale nie na długo. Po kilku minutach pojawił się Krzysztof. Wyglądał, jakby czekał, aż żona wyjdzie, by napić się wody.

— Zmęczony? — delikatnie spytała Agnieszka.
— Nic takiego. Czasem tylko myślę, iż gdybym zniknął, choćby by nie zauważyła — cicho powiedział Krzysztof.
— Zauważyłaby. Może za późno.

Wzruszył ramionami, westchnął i odwrócił wzrok.

— Kocham ich. Ale czuję się tu jak mebel. Przyniosłem pieniądze — i wolny.

Agnieszka nie wiedziała, co powiedzieć, a Krzysztof nie oczekiwał odpowiedzi. Wstał i wrócił do sypialni.

Wiola nie wróciła. Utknęła gdzieś między podartą książką, zakurzonym parapetem i nieładnie poskładanym praniem.

Następny poranek zaczął się nie od kawy, ale od kłótni przy szafie. Wiola, jak zwykle, próbowała wszystkich ubrać jak najcieplej.

— Maciek, załóż tę kurtkę z kapturem.
— Mamo, jest mi w niej za gorąco. Jedziemy do galerii, tam jest ciepło.
— A jak pójdziecie na dwór? Kto potem będzie ci wyci— Ale pójdziemy autobusem, wsiądziemy prosto pod domem — mruknął Maciek, ale i tak sięgnął po kurtkę, bo wiedział, iż matka nie ustąpi, a on nie chciał kolejnej awantury.

Idź do oryginalnego materiału