Jestem mężatką od czterech lat i to ja utrzymuję męża.

polregion.pl 4 dni temu

Jestem zamężna od czterech lat i przez cały ten czas utrzymuję męża.

Mam 32 lata i od czterech lat jestem żoną człowieka, który stał się dla mnie ciężarem. Nazywam się Katarzyna Nowak, mieszkam we Wrocławiu i przez cały ten czas sama dźwigam finanse naszej rodziny. Mój mąż, Marek, jest ode mnie starszy o osiem lat, a ja jestem zmęczona jego nieodpowiedzialnością. Dzisiaj straciłam cierpliwość i po raz pierwszy zażądałam od niego pieniędzy, ale zamiast wsparcia usłyszałam tylko pretensje i groźby, iż odejdzie. Moje życie zamieniło się w dramat i nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam.

Żyjemy z Markiem od czterech lat, ale nigdy nie poczułam się przy nim bezpieczna ani kochana. Marek był już wcześniej żonaty i ma córkę z pierwszego małżeństwa. Kiedy jego poprzedni związek się rozpadł, wrócił do rodziców, a podczas randek ze mną udawał, iż nocuje u kolegi. Później dowiedziałam się, iż to było kłamstwo, ale wtedy przymknęłam na to oko, wierząc, iż miłość wszystko naprawi. Marek pracuje jako kierownik sprzedaży w dużej firmie, a jego praca to jeden wielki stres. Często wybucha, urządza awantury i wylewa na mnie swoje frustracje. Nigdy nie widziałam od niego troski ani wsparcia, a jego wybuchowy charakter to dla mnie prawdziwa próba.

Kiedy w moim życiu działy się trudne rzeczy i potrzebowałam jego pomocy, Marek po prostu pakował walizki i wyjeżdżał do matki. Raz nie wytrzymałam tęsknoty i po tygodniu błagałam, żeby wrócił. Mieszkamy w moim mieszkaniu, które kupiłam jeszcze przed ślubem, i to ja płacę wszystkie rachunki oraz robię zakupy. Marek nigdy nie pokazał mi swoich pieniędzy. Twierdzi, iż oszczędza na nasz „wspólny cel” — dom w Karkonoszach, gdzie podobno będziemy szczęśliwi. Ale z każdym dniem coraz bardziej wątpię, czy kiedykolwiek ten dom zobaczę. Jego słowa brzmią jak puste obietnice, a ja mam dość wiary w bajki.

Zeszłej zimy rachunki za media poszły w górę, zebrałam się na odwagę i poprosiłam Marka, żeby pomógł mi je opłacić. Obiecał, ale minął miesiąc, a pieniędzy jak nie było, tak nie ma. Moja cierpliwość się wyczerpała. Nie mogę dłużej utrzymywać dorosłego mężczyzny, który żyje na mój koszt. Co będzie, jeżeli będziemy mieć dzieci? Czy będą musiały pracować od małego, żeby wyżywić własnego ojca? To absurd! Pod koniec miesiąca straciłam panowanie nad sobą i zapytałam Marka wprost, czy zamierza pomóc z opłatami. Zamiast odpowiedzi wpadł w furię, oskarżył mnie o brak wdzięczności i znowu zaczął pakować walizki, grożąc, iż mnie zostawi.

Nie rozumiem, dlaczego tak mnie traktuje. Co mu zrobiłam, żeby na to zasłużyć? Moje serce pęka z bólu i bezradności. Nie mogę wiecznie znosić tej niesprawiedliwości, ale każde jego odejście i powrót łamią mnie coraz bardziej. Cztery lata dźwigałam ten ciężar sama, ale teraz jestem na krawędzi. Jak długo jeszcze wytrzymam, zanim moje życie rozpadnie się pod ciężarem jego obojętności?

Idź do oryginalnego materiału