Jej Szef

newsempire24.com 1 dzień temu

Aleksandra bardzo się spieszyła, bo już była spóźniona do pracy prawdziwy koszmar! Gdyby nie zdążyła przejść przez bramkę przed głównym redaktorem, musiałaby napisać wyjaśnienie, dlaczego pracownica, wyróżniona zeszły miesiąc jako najlepsza, nagle się spóźniła.

Piotr Michałowicz uwielbiał papierkową robotę. Wszystko: wyjaśnienia, potwierdzenia, raporty, gratulacje, przeprosiny i zwykłe listy zakupów. Skąd wziął się jego zamiłowanie do biurokracji, nikt nie potrafił powiedzieć.

Żona pisała mu listy zakupów, które nieustannie wypadały z kieszeni spodni, a współpracownicy dorzucali różne służbowe notatki wszystko na bieżąco, Piotr był zadowolony.

Po co to znosicie? wykrzyknęła przyjaciółka Aleksandry, Zuzanna. Pracowała w kawiarni niedaleko mieszkania, które dzielili po połowie, i uważała, iż nie ma lepszej pracy. Boże! Dzięki wam niedługo wycięte zostaną wszystkie lasy! Napiszcie mu maila! To nowoczesne i przyjazne dla środowiska.

Nie rozumiesz, Zuzanko, westchnęła Aleksandra. Ten człowiek jest zrobiony z papieru. Wystaje z każdej kieszeni i leży w notatniku. Najwyraźniej mu się to podoba. Jest w swoim żywiole, jak mówią. Niech tak. Przynajmniej dobrze nam płaci i nie wymusza wiosennych sprzątania.

Argument nie był najprzekonujący, ale Zuzanna uwierzyła. Właściciel kawiarni co kwiecień zlecał pracownikom malowanie ogrodzenia i mycie ścian. Zuzanna kichała od farby, a kurz podrażniał jej gardło. Brak obowiązkowych sprzątań więc stał się wymówką, a temat już nigdy nie powrócił.

Dziś, jeżeli Aleksandra nie przebije się przed Piotrem choć na chwilę, ale nie wyprzedzi go, wpadnie w kłopoty i będzie musiała napisać długie wyjaśnienie.

Co w nim znajdzie?

Oczywiście sporo punktów

Przegapiła budzik, bo wyłączono prąd w całym domu. Potem biegła z Zuzanną, wycierała kałużę pod cieknącą lodówką, pośpiesznie zjadła zimną owsiankę od wieczora, po czym próbowała się umyć dzięki, iż woda w kranie wciąż leciała. Zimna, ale jednak! Po kąpieli przyszły kobiece drobiazgi tusz, róż, cienie, szminka.

Kurtka Zuzanny była pomarszczona, bo nocą, po upadku w lodowatej kałuży, wskoczył na nią kot Bursztyn, zakopał się i postanowił przeczekać burzę. Burza dopadła go Zuzanną, którą potrącił w pupę. Bursztyn nigdy nie był tak poniżany, więc od razu uciekł na balkon.

Zuzanna szukała innej kurtki, bo żelazko nie działało

To wszystko pochłonęło mnóstwo czasu. Kiedy w końcu się otrząsnęły, było już późno.

Aleksandra, po ubraniu przyjaciółki i życzeniach miłego dnia, ledwo zdążyła wskoczyć na stopnie odjeżdżającego tramwaju, wpadła w tłum niczym galaretka, a pewien mężczyzna przytulił ją, żeby nie wciągnęła drzwi. Spojrzała na niego, a jego ręka znikła razem z nim.

Gdyby nie uniknęła wszystkich świateł i poręczy, a także nie stała się ofiarą złodziei w tłumie, mogłaby być bezpieczna. Gdyby jednak została złapana na spóźnieniu, straciłaby premię, którą już dawno zaplanowała część na wyjazd nad morze, kolejna na nową mikrofalówkę, resztę na buty. Premia gumowa tak nazywały dziewczyny. Aleksandra na nią zasłużyła, ale jeden błąd mógł wszystko zepsuć.

Aleksandra trzymała się, by nie biec po moście, wyprzedzając tramwaj. Szybciej i tak nie dałoby się, ale iluzja wysiłku zawsze dodaje otuchy.

Tuż przed jej nosem chłopak chwycił się poręczy, podwinął rękaw kurtki, ukazując dziewczynie okrągłe zegarki z wieloma wskazówkami i tarczami.

Spóźniacie się? zapytał ze współczuciem. Dzień dziś szalony

Tak przyznała Aleksandra, przyciskając torbę do spoconego boku.

Wiecie, co mówią? Tam, gdzie czekają, nie można się spóźnić uśmiechnął się chłopak.

Aleksandra przycisnęła wargi. W innym wypadku skinęłaby głową, ale teraz ta filozoficzna uwaga była nie na miejscu w grze była mikrofalówka i wyprawa nad morze!

Mam na imię Kamil dodał młodzieniec, po chwili milczenia, szukając odpowiedzi. A wy?

Ja jestem Olga Nowak, proszę przepuścić, panie! kobieta w lekkim płaszczu i koronkowych rękawiczkach odsunęła Kamila, przyciągając uwagę swoją perfumowaną obecnością i nietypowo rude ustami, jakby pomalowanymi burakiem.

Kobieta niechcący dotknęła rękawa Kamila swymi buraczkowymi ustami.

Przepraszam! wymamrotała Olga. Dziś burzy się!

Wtedy Aleksandra rozpoznała, kim jest ta kobieta. Żona szefa. Nikt jej nigdy nie widział, nie było choćby jej zdjęcia w biurze Piotra, ale głos w głośnym połączeniu był znajomy wszystkim

Widziałam twoją gazetę, Piotrze! To się nie liczy! Artykuł o mamutach to przeszłość, nie rozumiesz?! Jak ktoś wyrzucił twoją gazetę do kosza, a jeden włóczęga

… mówiła dalej, nie szczędząc barw, a Piotr, jako niechciany świadek tej cenzury, skrywał się w ciemnościach korytarza.

Co dalej? pytali koledzy.

Rozdziela. Twoje mamuty, Szary, nie trafiły do cioci Oli! szydził reporter. A moja wystawa porcelany rozgrzała serce tej krokodylowej damy!

Na nosie niespodzianego Szarego trafił dźwięk, a potem donośny ryk Piotra Michałowicza, wzywający wszystkich do sali konferencyjnej

Olga Nowak nigdy nie pojawiała się w redakcji, ale jej duch zdawał się krążyć wszędzie.

Kto ona jest, żeby krytykować naszego Piotrka?! oburzały się pracownice stołówki. Biedny! Zje ciastka, wypije herbatę, a ona już dzwoni, już przesłuchuje, co i jak! Zgroza!

Olga spojrzała na tramwaj, przebiła się do drzwi, wyciągnęła z nich kilku chłopaków pochłoniętych telefonami, usiadła i usiadła obok Piotra Michałowicza.

Przepraszam. Proszę wybaczyć, my po prostu wymamigał szef, trzymając w kolanach teczkę.

Jak szkolny chłopak! pomyślała Aleksandra, gdy minęło pierwsze zdziwienie, iż zobaczyła samą Olgę. Dziewczyny mogłyby pozazdrościć.

Co ty mamlejesz? Daj mi te dokumenty! władczo wyciągnęła teczkę Olga, zamykając ją w torbie. Gdzie klucze? Piotrze, gdzie klucze? Znowu będziesz siedział pod drzwiami, a ja będę chodzić po GUM-ie z Simką? Zwariowałeś!

Aleksandra i chłopak z zegarkami patrzyli, jak twarz Piotra maluje się w rumieńcu wstydu lub zażenowania.

Musisz się wyspać współczująco skinęła.

Nie, zaraz pójdę do przyjaciółek, muszę wyprowadzić psa, a potem do domu. Dzięki za troskę uśmiechnął się Kamil.

Olga Nowak, niczym staruszka z bajki o złotej rybce, rozrzucała papierki.

Piotrze, zapamiętaj: to lista z pralni, to adres masażysty, to zamówienie, które mam zabranić. Sprawdź, czy wszystko jest świeże, rozumiesz? To, co trzeba kupić siostrze i siostrzenicom. Pamiętasz, jedziemy w niedzielę?

Piotr skinął. Przeglądał kolejne kartki, a w jego oczach spotkał się ze wzrokiem Aleksandry pewna przymierzalna rozpacz. W jego brązowych oczach była nieuchronność i jednocześnie prośba, by Aleksandra nie opowiadała nikomu o tej żenującej scenie. Tak powstała ich tajemnica, dwójka.

Dlaczego Piotr znosił taką żonę? Dlaczego tolerował kontrolę i despotyzm? Odpowiedź była prosta ona go zrobiła. Zwykły dziennikarz, dzięki niej, wspiął się na szczyt redakcji, stopniowo, bo dostrzegała w nim talent już w akademiku, wmawiała mu, iż to ona jest jego przewodniczką.

Olga nigdy nie pracowała w biurze, ale zawsze była zajęta: telefonami, spotkaniami w kawiarniach, kontrolą życia rodziny. Wszystko spoczywało na jej barkach.

Była też tą, która siedem lat temu zadzwoniła do Fimki i popchnęła Piotra na stanowisko, które dziś zajmuje. Fimka była królem branży prasowej i bezinteresownie kochał energiczną Olgę. Ona wykorzystała to.

Fimo, musisz to załatwić! Piotr już nie jest dzieckiem, wszystko chce! Znajdź mu miejsce, słuchaj! przekomarzała Olga.

Fimka zadzwonił do redakcji Czysta Kartka, gdzie właśnie odszedł na emeryturę główny redaktor. Sekretarka Fimki, stukając palcami w klawiaturę, wydrukowała Zlecenie nominacji.

Olga była zadowolona. Nie poszła do restauracji, wymówiła migrenę, ale Fimka wciąż liczył na spotkanie.

Piotr stał się głównym redaktorem.

Wszedł niepewnie w swój pierwszy dzień w nowym, dębowym gabinecie.

Olga, nie dam rady! To nie mój poziom! szepnął, po czym zamilkł, bo przyniesiono mu herbatę i bułki z kantyny.

Olga spojrzała na kelnerkę, zmarszczyła brwi, położyła rękę na ramieniu męża i mówiła pewnie:

Nic nie szkodzi, Piotrze! Nie mamy nad sobą kruszców. Da się!

I dało się.

Piotr od dziecka miał koty, ale Olga ich nie znosiła, zakazała ich w domu.

Nie karzcie Inno, to nasz kot. Zrobił to z rozpaczy, biedny westchnął Piotr.

Kto go karci? To nasz ukochany. Nie dotykajcie go palcem. A kiedyś się przydarzyło

Aleksandra opowiadała dalej o wyłączonym prądzie, pomarszczonej kurtce Zuzanny i kotku, a Piotr słuchał i uśmiechał się, oddychał spokojniej, rozluźniał ramiona, a na jego twarzy pojawił się błysk humoru. Kupił Aleksandrze kawę i bułkę.

W pewnym momencie zadzwoniła żona, pytając, co robi w knajpie, bo dostała wiadomość o jego drobnych wydatkach. On wyłączył telefon, schował go w kieszeni.

Tak. Idźcie przed siebie, ja pójdę za wami skinął Piotr. Miłego dnia!

Po południu Piotr wyruszył w drogę do pracy, ale nie wrócił do domu. Wieczorem, zmęczona i pachnąca wieloma perfumami, Olga wróciła, uświadamiając sobie, jak bardzo tęsknił za nią. Kochał ją, grzeszny człowiek! Kochał i to wszystko.

Aleksandra, po wyczerpujących artykułach o tajemnicach Majów, opuściła redakcję późnym wieczorem, zupełnie wyczerpana. Tak bywa z twórczymi ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy nie przespali się dobrze.

Aleksandro! Czekam na ciebie wyszedł z cienia Kamil, trzymając bukiet kolorowych kwiatów, które Aleksandra nazwała zupą warzywną.

Uśmiechnęła się i przyjęła kwiaty.

Czy mogę cię odprowadzić? Wiem, iż wyglądam nachalnie, ale po pocałunku w tramwaju czuję, iż mam prawo żartował.

Aleksandra zmarszczyła brwi, chciała odrzucić bukiet, ale postanowiła zachować zarówno kwiaty, jak i Kamila.

Szli wieczorną ulicą, rozmawiając, śmiejąc się, podziwiając podświetlone witryny i ciesząc się, iż przed nimi jeszcze wiele. Ich miłość mogła być inna niż u Piotra i Olgi.

On jest wspaniały, wasz szef! przekonywał Kamil.W końcu Aleksandra zrozumiała, iż prawdziwe sukcesy mierzy się nie premią, ale spokojem serca i odwagą, by iść własną drogą.

Idź do oryginalnego materiału