“Szczęście jej, a płacimy my”
– O, Małgosiu, jak dobrze, iż cię spotkałam pod klatką! Więc choćby nie będę wchodzić na górę! – ledwie łapiąc oddech, powiedziała Antonina Janowska, teściowa Małgorzaty.
– Dzień dobry! – trochę zmieszana odpowiedziała Małgorzata, spotykając teściową przed blokiem.
Nie można powiedzieć, iż ich relacje były złe. Po prostu teściowa nieczęsto ich odwiedzała, bo całą swoją uwagę poświęcała córce, Kornelii.
– Gosiu, pożycz dziesięć tysięcy. Kornelkę z Krzysiem wysyłamy do sanatorium. Trzeba kupić to i owo, a ceny wszędzie kosmiczne! Sami rozumiecie… – powiedziała teściowa, przewracając oczami i cmokając językiem.
Po raz kolejny Małgorzata w środku wrzeła ze złości. Tysiąc razy w myślach powtarzała: – Nie jestem bankomatem! – Powiedziałaby to zarówno teściowej, jak i Kornelii. Wypowiedziałaby to wprost i raz na zawsze skończyłaby z tym wiecznym żebractwem!
Ale nie odważyła się. Antonina Janowska to matka jej męża, Tomasza, babcia ich córki, Zosi. Powiedzieć – znaczyłoby wywołać otwarty konflikt, zniszczyć relacje, wprowadzić zamęt w rodzinie. Małgorzata bardzo przejmowała się uczuciami Tomka, bo w razie awantury musiałby wybierać między żoną a matką. Tylko dlatego milczała. Ale czuła, iż już nie może. Spojrzała na teściową, emocje ją zalewały, ale przyzwyczajona sięgnęła do torby po portfel…
…Małgorzata wracała z pracy w kiepskim humorze. Kontrola, rewizorzy czepiali się każdej głupoty, a szef rzucał się na wszystkich. Została dwie godziny dłużej, potem wstąpiła do sklepu, a teraz trzeba jeszcze ugotować obiad, pomóc Zosi w lekcjach, przygotować ubrania na jutro… Spraw bez końca.
Zmęczona wchodziła po schodach, kluczem otworzyła mieszkanie.
– Mamo, cześć! Jutro mamy projekt o ptakach na przyrodę. Pomóżesz mi? – wybiegła na spotkanie dziewięcioletnia Zosia, od razu rzucając wyzwanie.
– Jasne, Zoś. Zaraz się przebiorę, gwałtownie ogarnę obiad i zobaczmy.
Małgorzata postawiła torby w kuchni, przeszła do pokoju.
– O, Gosiu, choćby nie słyszałem, jak weszłaś. Coś nie w humorze, znowu w pracy? – zapytał mąż.
– Tak, kolejna kontrola. Jak zwykle! – machnęła ręką Małgorzata.
– Słuchaj, przelewałem mamie pięć tysięcy. Kornelka prosiła dla Krzysia na wiosenną kurtkę.
– Tomek, może już dość ich finansować?! W końcu Krzyś ma ojca, niech on go ubiera! Dlaczego ich problemy zawsze spadają na nas jak grom z nieba?! – zaczęła się burzyć Małgorzata.
– Gosiu, no nie spinaj się od razu! Sam wiesz, jaka tam sytuacja…
– Jaka, Tomek?! – ledwie powstrzymywała się, by nie krzyczeć.
– Kornelka pracy nie może znaleźć, ex nie płaci alimentów, mama całą emeryturę tam wkłada… No czy nas ubędzie, jeżeli kupimy chłopakowi kurtkę? Oboje pracujemy…
– Właśnie, Tomek! Oboje pracujemy! Dlaczego mamy odmawiać czegoś własnemu dziecku, a oddawać te pieniądze innej rodzinie?! Wytłumacz mi to! – tworzy jej się płomienie.
– Gosiu, nie kłóćmy się o głupoty… Chodź, pomogę ci z obiadem.
Kornelia – młodsza siostra Tomka. Pięć lat temu wyszła za „bogatego biznesmena” Darka.
– O, Kornelcia z Darkiem znów polecieli do Turcji! W takim luksusowym hotelu! A ty, Gosiu, całe dnie w swojej księgowości i zero z tego pożytku! – Antonina Janowska nie omieszkała pochwalić się, jak świetnie żyje jej córka.
A potem okazało się, iż „biznesmen” i jego żona nabrali kredytów na życie ponad stan. Pieniądze gwałtownie się skończyły, i zaczęło się…
Najpierw małżonkowie kłócili się, kto ile wziął i komu jest winien. Gdy wszystko wyszło na jaw, mieli już poważne zaległości. Telefony z banków, groźby spraw sądowych… Darek gwałtownie rozwiązał swoje problemy – po prostu zniknął. Mówili, iż wyjechał na północ.
„Żona biznesmena” została sama z długami i małym dzieckiem. Część emerytury Antoniny Janowskiej szła na spłatę kredytów ukochanej córki. Reszta starczała na miesiąc dla trojga – samej Antoniny, Kornelii i małego Krzysia. Nietrudno zgadnąć, iż tych pieniędzy było stanowczo za mało.
Wtedy Małgorzata i Tomek po raz pierwszy zgodzili się pomóc. Dopóki Krzyś był mały, płacili rachunki, dokładali na jedzenie. Tylko iż za każdym razem potrzebowali coraz więcej.
– No bo co chcecie, ceny rosną jak szalone… – tłumaczyła teściowa, przychodząc po kolejną pomoc.
Małgorzata i Tomek pomagali, odmawiając sobie wielu rzeczy, bo uważali, iż to sprawiedliwe – rodzina w tarapatach, nie można ich tak zostawić…
Po raz pierwszy Małgorzata zbuntowała się, gdy zobaczyła Kornelię w kawiarni, spokojnie popijającą kawę z ciastkiem.
– Kornelka, co ty tu robisz? – zapytała zdumiona Małgorzata, wchodząc na lunch z koleżankami.
– No jak to co? Szłam z galerii, postanowiłam coś zjeść. I co?! – spokojnie odparła Kornelia.
– Kornelka, my wam dajemy pieniądze, a ty siedzisz w kawiarni?!
– I co z tego? Teraz będziesz mnie przy wszystkich upokarzać swoimi groszami?! Tobie wolno, a mi nie?! – oburzyła się Kornelia i nadęła usta.
Wieczorem na Małgorzatę spadła lawina pretensji od teściowej. Usłyszała tyle oskarżeń, iż aż strach wspominać. Nazwano ją niewdzięczną, skąpą, oskarżono o rozbijanie rodziny i prześladowanie biednej dziewczy– A teraz koniec z tym – powiedziała Małgorzata stanowczo, zamykając drzwi przed kolejną wizytą teściowej, i w końcu odetchnęła z ulgą.