Jedzenie na wynos tylko na stojąco. Kraków może pójść śladem włoskiego miasta?

krknews.pl 4 dni temu

Od 2018 roku we Florencji obowiązuje zakaz spożywania posiłków na ulicach w ścisłym centrum miasta. Przepisy obejmują najczęściej uczęszczane rejony: Via de’ Neri, Piazzale degli Uffizi, Piazza del Grano oraz Via della Ninna – a więc okolice Galerii Uffizi, Mostu Złotników i Piazza della Signoria. Zakaz obowiązuje codziennie w godzinach 12:00–15:00 i 18:00–22:00, czyli w porach obiadu i kolacji. Za jego złamanie grozi mandat w wysokości od 150 do 500 euro.

Władze Florencji wprowadziły zakaz siadania i spożywania posiłków – zarówno własnego prowiantu, jak i jedzenia kupionego na wynos – na schodach, chodnikach, progach sklepów i lokali gastronomicznych, przed wejściami do budynków mieszkalnych oraz na krawężnikach. Nie chodzi przy tym o restauracyjne ogródki, ławki czy wyznaczone strefy – zakaz dotyczy spontanicznych „pikników” urządzanych w miejscach niedostosowanych do tego celu.

Problem, który doprowadził do wprowadzenia przepisów, narastał od lat. Turyści masowo siadający z pizzą, panini czy kebabem na progach sklepów, schodach, krawężnikach i podestach w historycznym centrum blokowali przejścia, zaśmiecali przestrzeń i niszczyli nawierzchnie. Mieszkańcy skarżyli się także na hałas, bałagan i trudności z dostaniem się do własnych domów. Florencja – miasto z listy UNESCO – zaczęła przypominać niekontrolowany piknik, a nie kulturalny ośrodek sztuki i historii.

Zakaz nie obejmuje restauracyjnych ogródków ani spożywania posiłków „w ruchu”. Właściciele lokali gastronomicznych oferujących jedzenie na wynos są zobowiązani do wywieszania informacji o zakazie – w języku włoskim i angielskim – w widocznym miejscu. Dla wielu turystów to wciąż zaskoczenie, ale z roku na rok świadomość rośnie. Władze miasta prowadzą też akcje informacyjne, przypominając, iż przestrzeń publiczna nie jest miejscem do jedzenia „na dziko”.

Co ważne, Florencja nie wprowadza zakazu jedzenia jako takiego – chodzi wyłącznie o przeciwdziałanie nadużyciom i brakowi poszanowania dla wspólnej przestrzeni. Jak argumentował burmistrz Nardella, celem jest nie tylko utrzymanie czystości, ale także ochrona tożsamości miasta. „Tylko ten, kto kocha Florencję, zasługuje na Florencję” – podkreślał.

Czy podobne rozwiązanie byłoby możliwe w Krakowie?

Również Kraków boryka się z problemem nieformalnych „pikników” w centrum miasta. Turyści jedzący na murkach przy Rynku Głównym, na stopniach Kościoła Mariackiego czy na schodach Teatru Słowackiego to codzienność. w okresie letnim sytuacja powtarza się także na Bulwarach Wiślanych, Plantach i w parkach, gdzie po weekendach często zalegają sterty śmieci.

Do tego dochodzi coraz częstszy problem tzw. turystyki imprezowej – osoby spożywające alkohol i jedzenie w przestrzeni publicznej, często głośno, nierzadko po sobie nie sprzątając. Choć Kraków nie jest miastem tak zatłoczonym jak Florencja, w niektórych punktach – zwłaszcza w rejonie Rynku – przeciążenie ruchem turystycznym jest równie odczuwalne.

Wprowadzenie podobnego zakazu w Krakowie byłoby kontrowersyjne i prawdopodobnie spotkałoby się z krytyką – zarówno mieszkańców, jak i turystów. Pojawiłoby się pytanie o granice ingerencji w swobodę poruszania się i korzystania z przestrzeni publicznej. Ale warto zapytać: czy miasto powinno być jadalnią na świeżym powietrzu?

Nie chodzi o całkowity zakaz spożywania posiłków w przestrzeni publicznej, ale o wyznaczenie granic. O szacunek do zabytków, do wspólnej przestrzeni i do mieszkańców. Kraków, jako miasto o ogromnym znaczeniu historycznym, również powinien chronić swój wizerunek i przestrzeń przed degradacją wynikającą z niekontrolowanego ruchu turystycznego.

Być może dobrym rozwiązaniem byłaby kampania informacyjna, promująca kulturalne zachowania w przestrzeni publicznej. W dalszej kolejności – precyzyjne regulacje i ich egzekwowanie w wybranych lokalizacjach. Bo choć Kraków to miasto otwarte i gościnne, nie musi godzić się na wszystko.

Florencja była pierwsza – i choć jej decyzje budziły kontrowersje, dziś wielu mieszkańców nie wyobraża sobie powrotu do czasów sprzed zakazu. Kraków nie musi kopiować włoskiego modelu, ale warto uważnie przyglądać się jego efektom. Zwłaszcza gdy coraz częściej pytamy, gdzie przebiega granica między turystyką a dewastacją.

Idź do oryginalnego materiału