JASNY RUDY ZA POMOCĄ HENNY - MOJE PIERWSZE HENNOWANIE | EFEKTY

andziathere.com 5 lat temu


Hej kochani!
Dziś coś, czego jeszcze na moim blogu nie było, czyli hennowanie włosów :) Od razu ostrzegam, iż post jest długi, więc warto zrobić herbatę, proszę abyście przeczytali go w całości <3 p="">
Jeśli śledzicie mnie na Instagramie @andziathere czy youtube Andzia There, to na pewno wiecie, iż jakiś czas temu zmieniłam kolor włosów po raz pierwszy od kilku dobrych lat. Poprzedni odcień, był moim naturalnym, ale od ponad roku ciągnęło mnie do rudych włosów i za namową bliskich oraz waszą (po tym jak post na IG z przerobionymi w programie na rudo włosami zebrał prawie 20 000 polubień, tylko mnie upewniliście, iż jest to dobry wybór), postanowiłam wybrać się do fryzjera na koloryzację. Czemu fryzjer?
Skoro wyznaję naturalną pielęgnację włosów i unikanie niszczenia ich, a jak wiadomo, każda chemiczna koloryzacja niszczy włosy. Uznałam, iż póki zdecyduję się na hennę, postawię na farbę chemiczną, bo ją łatwiej jest usunąć z włosów. Nie lubi drastycznych zmian w swoim wyglądzie, więc nie ryzykowałam, bo usunięcie henny jest bardziej problematyczne. Dodatkowo od lat nie nakładałam produktów koloryzujących na włosy, więc wolałam oddać się w ręce profesjonalisty. Czy żałuję? Nie :) Choć kolor był bardzo nietrwały i po niecałym miesiącu pozostała już jego resztka na włosach, taki niestety urok rudych farb.
Dlatego wybrałam hennę! Jest to tańsza opcja (za fryzjera musiałabym płacić ok. 300-400 zł miesięczie, bo kolor znikał z długości, więc robienie tylko odrostów nie wchodziłoby w grę), naturalna, która pielęgnuje włosy, pogrubia je i nadaje wielowymiarowy kolor (farba chemiczna wnika we włos i nadaje nowego pigmentu, henna osadza się na włosach i łączy z naturalnym odcieniem i keratyną, przez co kolor jest unikatowy, ale jednocześnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć w 100% jaki efekt uzyskamy, w przeciwieństwie do farb chemicznych).
Myślę, iż takie podstawowe informacje o hennie zbiorę w jednym poście, bo gdy tylko poruszam jej temat na ig stories, to dostaję masę zapytań o nią, także jeśli macie jakieś pytania dot. henny, to zadawajcie je w komentarzach!



Dziś po raz pierwszy robiłam hennę na swoich włosach, wcześniej używałam Cassii, czyli potocznie mówiąc ''henny bezbarwnej'' (wcale nie jest bezbarwna, nadaje żółto-złote tony włosom, a także nie jest henną, to inne zioło).

Dla przypomnienia - henna to barwnik rośliny o nazwie Lawsonia Inermis. Czemu o tym piszę? A no dlatego, że ta roślina daje tylko i wyłącznie rudy barwnik. Inne kolory farb zwane henną, to mieszanki różnych ziół z dodatkiem Lawsonia Inermis, a co za tym idzie, działają inaczej i np. przy rozjaśnianiu chemicznym ciemnej henny (np. czarnej), możemy otrzymać zielony kolor. Naturalną hennę można rozjaśniać bez obaw, pamiętajcie tylko o chelatowaniu włosów (inaczej: o usuwaniu kamienia z wody, osadzonego na włosach - wystarczy 3 łyżki prostej maski bez silikonów np. kallos color zmieszać z pół łyżeczki kwasku cytrynowego i 200 mg witaminy C, nakładamy na włosy na 25 minut, spłukujemy i gotowe :) ).

Ok! Ale wracając do mojego wczorajszego hennowania, bo jak zwykle chciałabym w jednym poście przekazać wam całą wiedzę jaką posiadam, ale tak się nie da :(
Zależało mi na jasnym odcieniu rudości ( z naciskiem na słowo rudość, a nie czerwień), gdyż henna ma tendencje do nabudowy i ciemnienia z czasem i często idzie w brązy i mahonie. Czytałam o wielu przypadkach hennowania, gdzie ktoś używał do tego celu czystej henny i niestety z czasem wychodziło ciemno i czerwono i sporo osób musiało włosy rozjaśniać chemicznie.
Ucząc się na błędach innych postanowiłam już od pierwszego hennowania zadbać o odpowiednią jasność i rudość, by nie mieć potem problemów ze zbyt ciemnymi i czerwonymi włosami.

Po pierwsze: destylowana woda i filtr prysznicowy.


Hennę zawsze rozrabiamy na wodzie destylowanej! Zwłaszcza Cassia przygotowana na wodzie z butelki czy kranu może dać zielonkawy kolor. Dlatego tak ważne jest chelatowanie włosów przed nałożeniem jakiejkolwiek henny. Ja dodatkowo jakiś czas temu założyłam filtr prysznicowy, który sprawia, iż woda staje się miękka. Poza tym, iż minerały tak się nie osadzają na włosach, przez co stają się one bardziej błyszczące i milsze w dotyku, a skóra dzięki miękkiej wodzie staje się mniej sucha, to dodatkowo nie mam problemy z kamieniem osadzającym się pod prysznicem - także polecam! Ja mam ten filtr KLIK, należy go wymieniać co około 3-6 miesięcy, w zależności od zużycia wody.

Po drugie: Mieszanie henny z cassią.


Myślałam, aby zacząć od proporcji 3:1 Cassia:henna, jednak ostatecznie uznałam, iż robię 1:1 skoro już jestem ruda po farbowaniu chemicznym. :) jeżeli dopiero zmieniacie kolor na rudości, polecam zacząć od 3:1 lub 2:1 (cassia:henna).


Po trzecie: zakwaszanie Acerolą.


Wiem, iż w internecie krąży jakiś dziwny, start przepis, w którym piszą, iż hennę należy zakwaszać sokiem z 6 cytryn - bzdura! Nie dość, iż zmarnujecie cytryny, to wysuszycie włosy na maxa, a także możecie podrażnić skórę głowy. Na ok 100 g henny (lub cassi, lub mieszanki henny z cassią) potrzebujemy ok 5-6g sproszkowanej aceroli. Acerola ma adekwatności antyoksydacyjne, dzięki niej kolor z czasem tak nie ciemnieje, a jako dodatek do henny pomaga wydobywać złote rudości, zamiast czerwonych tonów.

Po czwarte: dodatki rozjaśniające do henny.

Z racji, iż zależy mi na jasnym rudym kolorze, to moimi dodatkami były: miód ( na 100g mojej mieszanki dałam 3 łyżki miodu), rzewień, czyli sproszkowany rabarbar, który rozjaśnia włosy (też dałam 3 łyżki, ale uważajcie na niego, bo może podrażniać!!) oraz napar z 3 torebek rumianku na 500 ml wody. Dodałam również pół łyżeczki kurkumy, która podbija żółte tony i pół łyżeczki imbiru, który ma podobne działanie.

Innymi dodatkami były: żel z siemienia lnianego, w celu poprawienia konsystencji, dodania nawilżenia i ułatwienia aplikacji henny oraz 3/4 łyżeczki bhringhraj (maka), która świetnie kondycjonuje włosy i skórę głowy, ale ma niestety (jak dla mnie) adekwatności przyciemniające (które nie są ''na stałe'', dlatego zdecydowałam się go dodać). Następnym razem dodam neem, do swojej mieszanki, który też podobno pięknie kondycjonuje włosy.

Moja mieszanka wyglądała tak:
50 g cassi Khadi
50 g Henny Sattva ''Red''
5g Sproszkowanej aceroli MYVITA
3 łyżki miodu
3 łyżki rzewienia (rabarbaru)
1/2 łyżeczki kurkumy
1/2 łyżeczki imbiru
3/4 łyżeczki maki (bhringraj)
ok 500 ml naparu z 3 torebek rumianku zagotowanego z 3 łyżkami siemienia lnianego (ziarenka, trzeba odcedzić płyn)

Przypomnę, iż hennę rozrabiamy z gorącą wodą/naparami na wodzie destylowanej, woda nie może być wrząca, bo zabije barwnik. Powinna mieć ok 60-80 stopni.
Całość wymieszałam na konsystencję gęstego jogurtu (przez noc może zgęstnieć, więc warto mieć żel z siemienia lnianego w zapasie), przykryłam folią śniadaniową, odstawiłam na jakieś 15h, na kaloryferze włączonym na średnie grzanie.
Niektórzy mowią, aby cassie i hennę odstawić oddzielnie (cassię na ok 12-15h, a hennę na ok. 2-3h,) i połączyć dopiero przed nałożeniem na włosy- ale ja zrobiłam je razem, bo ak też można :)


NA SOBIE MAM:
Sweter - Na-Kd (kod: ''andziathere15'' daje 15% rabatu do 15.01)
Kurtka - Zara
Czapka - Zara
Torebka - Fabiola, Amelia II

MAKIJAŻ:
Podkład Smashbox Studio skin 0.3
Róż Becca ''Foxglove''
Bronzer i rozświetlacz z palety Hourglass ''Ambitient''
Pomadka Nabla ''Middle Karma''
Pomada do brwi ABH ''Soft brown''
Pędzel do brwi ABH ''12''
Żel do brwi Lime Crime Bushy Brows ''Redhead''

Aplikacja henny:

Kolejnego dnia umyłam włosy szamponem z SLS, u mnie był to jakiś zwykły szampon z Barwy (jak poprawnie myć włosy pokazuję w TYM vlogu: KLIKNIJ), a następnie przygotowałam i nałożyłam maskę chelatującą (3 łyżki prostej maski bez silikonów np. kallos color zmieszać z pół łyżeczki kwasku cytrynowego i 200 mg witaminy C, nakładamy na włosy na 25 minut), spłukałam i ponownie użyłam szamponu z sls, a następnie wysuszyłam włosy (można też nakładać hennę na lekko wilgotne włosy). Wydaje mi się, iż kolor farby chemicznej po tej masce chelatującej jeszcze bardziej się wymył.
Henna trochę mi zgęstniała przez noc, więc dolałam ciepłego glutka lnianego i wymieszałam :)
Zaczęłam nakładać hennę (oj już dawno nie robiłam ziółek na włosy i zapomniałam co to znaczy), po chwili zdałam sobie sprawę, iż to nie takie proste jak przy farbie chemicznej i zrobił mi się na głowie jeden wielki bałagan, wtedy pomyślałam, iż będzie cyrk i plamy na głowie, bo nie ma szans, abym wszędzie nałożyła hennę równomiernie, potem zaczęłam panikować, iż 100g proszku to było zbyt mało, ale im dalej w las i im bardziej rozmasowywałam hennę przy skórze głowy, starając się pokryć każe pasmo tym było lepiej. Ostatecznie miałam choćby 3 łyżki henny ponad potrzebę :)
Głowę owinęłam folią, a na to założyłam czapkę. Udało mi się uzyskać świetną konsystencję, dzięki czemu henna wcale mi nie spływała, a czasem przy cassii tak mi się działo, przez co siedzenie z czymś takim na głowie było strasznie nieprzyjemne :( Tym razem było świetnie, z henną siedziałam 3h, zmyłam ją dlatego, iż już dochodziła 21, a nie lubię chodzić spać w mokrych włosach.

Po 3 h zabrałam się za spłukiwanie, oj trwało to trochę, zioła ciężko wypłukać z włosów. Początkowo patrząc na włosy myślałam, iż nic nie złapało, jednak okazało się, iż wyszedł dość jasny, rudy kolor. Stwierdziłam, iż umyję włosy szamponem (użyłam nawilżającego
Nacomi, Shampoo with Sweet Almond Oil and Hyaluronic Acid Natural) i nałożę odżywkę (była to Garnier Papaya), bo kolor jest ok, a bałam się, iż przez noc ściemnieje :D Na koniec nałożyłam serum silikonowe bez alkoholu w składzie na końce.
Hennę, teoretycznie powinno się spłukać tylko wodą, by nie zablokować rozwoju barwnika, a włosy umyć po 48h, jeżeli jednak efekt wam się podoba i nie chcecie ciemniejszego koloru, to można zablokować rozwój barwnika szamponem i odżywką - tak też zrobiłam, eksperymenty z ciemnieniem zostawię na kolejne hennowanie, bo zawsze łatwiej włosy przyciemnić henną, niż rozjaśnić.


Dodam, iż henna to świetny peeling skóry głowy, także skóra jest teraz nieziemsko oczyszczona, a krążenie poprawione, co sprzyja wzrostowi włosów :) Mimo wszystko czuje lekkie przesuszenie i podrażnienie skalpu spowodowane dodaniem rzewienia, włosy też są delikatnie suche, ale za tydzień zrobię im olejowanie na mocno nawilżającym podkładzie (ps. z olejowaniem po hennie warto wstrzymać się przez tydzień). Zauważyłam tez, iż włosy są fajnie odbite u nasady, to prawdopodobnie dzięki ziółkom i mocnemu oczyszczeniu skóry głowy :)

Jeśli nie wiecie, to henna jest naturalnym filtrem UV, pogrubia z czasem włosy przez nabudowywanie się na nich, jest też o wiele trwalsza niż farba (oczywiście nie za pierwszym razem, musimy ją nabudować). Oblepiając włos - chroni go, także jak dla mnie ma więcej zalet w porównaniu do farb chemicznych.
Nie jest to najlepsze rozwiązanie dla włosów bardzo zniszczonych - najpierw trzeba je zregenerować, ale o tym w innym poście.

Uffff! To był długi posts, ale chciałam przekazać wam maksimum wiedzy w jednym poście, aby nie było to tylko post z cyklu ''Patrzcie, zrobiłam hennę - to PA!''. Mam nadzieję, iż pomogłam i będziecie śledzić dalej moje poczynania z henną, bo nie jest to efekt końcowy, jeżeli chodzi o kolor - muszę go stopniowo nabudować :)
Zdjęcie po lewej 2 tygodnie po koloryzacji chemicznej, kolor jeszcze się tak nie wypłukał, był ciemniejszy i bardziej czerwony, po prawej aktualny kolor po hennie:)

Dajcie znać, czy używacie henny i czy chcecie więcej postów o włosach!
PS. Wrzucam link do kokonów jedwabnika na trądzik, o który prosiliście na IG stories, ale nie chciał się dodać :( KLIK


@andziathere


YouTube: Andzia There
Instagram:
Snapchat: andziathere
Grupa na FB dla fanów kosmetyków: Makeup Sleves Polska
FB: Andzia There
Idź do oryginalnego materiału