Jadwiga kupiła matce dom i sprowadziła ją tam z rzeczami, a tam teściowa już gospodaruje i choćby zamki pozmieniała.
Jadwiga postawiła ostatni podpis w dokumentach i z ulgą oparła się o oparcie krzesła w kancelarii notarialnej. Wrześniowe słońce przebijało się przez okna, oświetlając świeże pieczątki na umowie kupna-sprzedaży. Dom dla matki był już oficjalnie jej własnością.
Pani Jadwigo, gratuluję uśmiechnął się notariusz, podając gotowe papiery. Dom należy teraz do pani matki.
Dziękuję bardzo odparła Jadwiga, starannie składając dokumenty do teczki. Mama będzie tak szczęśliwa. Całe życie marzyła o własnym domu z ogrodem.
Dom rzeczywiście był udany: dwupiętrowy, z dużym podwórkiem, w spokojnej dzielnicy nieopodal centrum miasta. Helena Janówna, matka Jadwigi, od lat mieszkała w maleńkim jednopokojowym mieszkaniu i ciągle narzekała na hałaśliwych sąsiadów. Teraz kobieta zyskała własną przestrzeń, w której mogła spokojnie spędzić starość.
Następnego dnia Jadwiga wraz z mężem Stanisławem rozpoczęli przeprowadzkę. Helena Janówna krzątała się wśród kartonów, raz po raz klaszcząc w dłonie z radości.
Jadziu, córeczko, jakaś ty mądra! powtarzała starsza kobieta, rozglądając się po przestronnych pokojach. Taki piękny dom, i ten ogród! Posadzę tu róże, jabłonie
Stanisław w milczeniu przenosił meble, od czasu do czasu rzucając żonie znaczące spojrzenia. Od początku był przeciwny tak kosztownej inwestycji, uważając, iż matce Jadwigi wystarczyłby niewielki domek letniskowy. Ale nie sprzeciwiał się żonie to głównie ona zarabiała, więc to ona decydowała.
Mamo, oto klucze do wszystkich zamków podała Jadwiga matce pęk kluczy. Od furtki, od frontowych drzwi, od tylniego wejścia. Zapamiętaj, który do czego.
Oczywiście, oczywiście przytaknęła Helena Janówna, delikatnie biorąc klucze. Wszystko zapamiętam. Taka o mnie dbasz
Do wieczora najważniejsze rzeczy były już przewiezione, meble ustawione. Helena Janówna chodziła po domu, zachwycona przestrzenią. Jadwiga patrzyła na szczęśliwą matkę i czuła satysfakcję z dobrze wykonanego zadania.
No to teraz żyj i ciesz się objęła córkę starsza kobieta. Jutro jeszcze przyjadę, pomogę poukładać drobiazgi.
Dziękuję ci, córeczko wzruszyła się Helena Janówna. Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć.
W drodze do domu Jadwiga wstąpiła po Stanisława do teściowej, Bronisławy Antoniny, gdzie zostawił rano samochód. Starsza kobieta przywitała synową kwaśnym wyrazem twarzy.
No i co, pałac matce wybudowałaś? syknęła Bronisława Antonina, choćby nie witając się.
Kupiłam dom, tak spokojnie odparła Jadwiga. Mama zasłużyła na spokojną starość.
Zasłużyła A my to co, nie zasłużyliśmy? prychnęła teściowa. Całe życie w tej ruderze siedzimy, dach cieknie, fundament pęka. A wy obcym ludziom pałace kupujecie.
Jadwiga zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć, co usłyszała. Helena Janówna była jej rodz