Joanna postawiła ostatni podpis w dokumentach i z ulgą oparła się o oparcie krzesła w kancelarii notarialnej. Wrześniowe słońce przebijało się przez okna, oświetlając świeże pieczątki na umowie kupna-sprzedaży. Dom dla matki był wreszcie sfinalizowany, można było rozpocząć przeprowadzkę.
Pani Elżbieto, gratuluję uśmiechnął się notariusz, podając gotowe papiery. Dom oficjalnie należy teraz do pani matki.
Dziękuję bardzo odpowiedziała Joanna, starannie składając dokumenty do teczki. Mama będzie tak szczęśliwa. Całe życie marzyła o własnym domu z ogrodem.
Dom rzeczywiście był udany: piętrowy, z dużym podwórkiem, w cichej dzielnicy niedaleko centrum miasta. Weronika, matka Joanny, od lat mieszkała w maleńkim jednopokojowym mieszkaniu i ciągle narzekała na hałaśliwych sąsiadów. Teraz kobieta miała wreszcie własną przestrzeń, gdzie mogła spokojnie spędzać jesień życia.
Następnego dnia Joanna wraz z mężem Krzysztofem rozpoczęli przeprowadzkę. Weronika krzątała się wśród pudeł, raz po raz klaszcząc w dłonie z radości.
Joasiu, córeczko, jaka ty jesteś wspaniała! powtarzała starsza kobieta, rozglądając się po przestronnych pokojach. Taki piękny dom, i ten ogród! Posadzę tu róże, jabłonie
Krzysztof w milczeniu przenosił meble, od czasu do czasu rzucając żonie wymowne spojrzenia. Mężczyzna od początku był przeciwny tak kosztownej inwestycji, uważał, iż matce Joanny wystarczyłby mały domek letniskowy. Ale nie sprzeciwiał się żonie to ona zarabiała większość pieniędzy, więc jej decyzja.
Mamo, oto klucze do wszystkich zamków powiedziała Joanna, podając matce komplecik. Od furtki, od drzwi wejściowych, od tylniego wyjścia. Zapamiętaj, który do czego.
Oczywiście, oczywiście kiwała głową Weronika, delikatnie przyjmując klucze. Ty tak dbasz o mnie
Do wieczora podstawowe rzeczy były już na miejscu, meble ustawione. Weronika chodziła po domu, zachwycona przestrzenią. Joanna patrzyła na szczęśliwą matkę i czuła satysfakcję z dobrze wykonanego zadania.
No to teraz żyj i ciesz się przytuliła córkę starsza kobieta. Jutro jeszcze przyjdę, pomogę poukładać drobiazgi.
Dziękuję ci, kochanie wzruszyła się Weronika. Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć.
W drodze do domu Joanna wstąpiła do teściowej, Grażyny, by zabrać Krzysztofa zostawił tam samochód rano. Starsza kobieta przywitała ją kwaśnym spojrzeniem.
No i co, pałac dla matki zbudowałaś? syknęła Grażyna, choćby nie witając się.
Kupiłam dom, tak spokojnie odpowiedziała Joanna. Mama zasłużyła na spokojną starość.
Zasłużyła A my nie? prychnęła teściowa. Całe życie w tej ruderze, dach przecieka, fundament pęka. A wy obcym ludziom pałace kupujecie.
Joanna zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć, co właśnie usłyszała. Weronika była jej matką, a nie obcą osobą. Ale nie chciała wdawać się w dyskusję Grażyna w ostatnim czasie stała się wyjątkowo złośliwa.
Chociaż rodzinie byście coś podarowali rzuciła mimochodem teściowa, odprowadzając ich do furtki.
Joanna postanowiła zignorować te słowa. Grażyna zawsze zazdrościła innym nic nowego. Najważniejsze, iż mama była zadowolona i w końcu dostała to, o czym marzyła.
Tydzień minął błyskawicznie. Joanna dzwoniła do matki codziennie, pytając, czy czegoś nie potrzebuje. Weronika odpowiadała radośnie, opowiadając, jak urządza dom, poznaje sąsiadów, planuje nasadzenia w ogrodzie.
Mamo, jutro po pracy do ciebie wpadnę powiedziała Joanna w czwartek wieczorem. Przywiozę zakupy, może coś jeszcze potrzebujesz.
Oczywiście, córeczko, przyjeżdżaj odpowiedziała Weronika. Pokażę ci, jak poukładałam pokoje.
W piątek Joanna wyszła z biura wcześniej, zrobiła zakupy i kupiła jedzenia na cały tydzień. Matka ostatnio narzekała na problemy z nogami dalekie spacery po zakupy były dla niej trudne. Dobrze, iż teraz miała własny dom, gdzie mogła odpocząć i nie martwić się codziennymi niedogodnościami.
Podjeżdżając pod dom, Joanna od razu zauważyła coś dziwnego. Przy płocie suszyło się pranie ale na pewno nie rzeczy matki. Weronika zawsze prała bardzo starannie, a tu wisiały męskie koszule, dziecięce spodenki i jaskrawe chusty, których starsza kobieta nigdy nie nosiła.
Zaparkowała koło furtki i rozejrzała się uważnie. Na podwórku stały nieznajome torby i kartonowe pudła, których tydzień temu tam nie było. Na werandzie leżały starannie ułożone ubrania i Joanna z przerażeniem rozpoznała sukienki, bluzki i kapcie swojej matki.
Serce zabiło szybciej. gwałtownie podeszła do drzwi wejściowych i spróbowała otworzyć je kluczem, który dała matce podczas przeprowadzki. Klucz nie obracał się. Spojrzała na zamek był nowy, zupełnie inny.
Co za diabli mruknęła, obchodząc dom i sprawdzając inne drzwi. Wszędzie były nowe zamki, żaden klucz nie pasował.
Z sąsiedniego podwórka wyszła starsza kobieta w fartuchu i spojrzała na Joannę z ciekawością.
Szuka pani gospodyni? spytała sąsiadka. Wyprowadzili ją stąd trzy dni temu.
Jak to wyprowadzili? zmieszała się Joanna. To dom mojej matki, ja go dla niej kupiłam!
Wiem, wiem pokiwała głową sąsiadka. Pani Weronika mi wszystko opowiadała, taka dobra kobieta. A teraz gospodaruje tu pani teściowa, meble poustawiała po swojemu, zamki zmieniła. Mówi, iż dom teraz należy do niej.
Krew uderzyła Joannie do głowy wściekłość była trudna do opanowania. Wychodziło na to, iż jej matkę wyrzucono na bruk, a Grażyna po prostu przejęła cudzą własność. Dobry uczynek zamienił się w bezczelne samowolne działanie.
Gdzie teraz jest moja mama? spytała drżącym głosem.
Poszła gdzieś z torbami wzruszyła ramionami sąsiadka. Płakała biedna, nie wiedziała, gdzie się podziać. A pani teściowa mówi, iż teraz ona tu będzie mieszkać, bo dom niby dla całej rodz