Jan Ruszkowski we wspomnieniach wychowanków - Henryk Krokwiński

pultusk24.pl 4 godzin temu
Pamiętam moją pierwszą zbiórkę w szkole, jako uczeń. Ruszkowski postawił nas w szeregu i zapytał – czy wiecie, co to jest drużyna? Potem poszedł za drzwi, wyciągnął miotłę, popatrzył i wziął najsłabszego z nas. Wyciągnął jedną gałązkę z tej miotły i mówi — złam ją. Ten ją ciach, złamał, bo co to za problem złamać taką cieniutką gałązkę. A potem wziął najsilniejszego, największego, dał mu całą miotłę i mówi – złam ją. Ani on, ani nikt inny nie potrafił jej złamać. Pokazał na tę miotłę i mówi — widzicie — to jest właśnie drużyna — wspomina Wojciech Błaszczyk, wychowanek Jana Ruszkowskiego, żeglarz, nauczyciel, dziś prezes Pułtuskiego Klubu Wodniaków, który to złożył wniosek do Rady Miejskiej w Pułtusku o przyznanie Janowi Ruszkowskiemu tytułu Honorowego Obywatela Miasta. O zasadności przyznania tytułu poświadczyli nam też inni Jego wychowankowie. Zapraszamy do lektury.
Razem z Hanią (Nuszkiewicz) zaczęliśmy ten rejs od Pułtuska do Gdańska w roku 1960. Był to pierwszy rejs zorganizowany przez Jana Ruszkowskiego dla pułtuskich żeglarzy. Jako organizator Jan był wspaniałym człowiekiem, choć bardzo ostrym i zdyscyplinowanym. Ja też szorowałem garnki, tak jak Hania wspominała, po raz pierwszy na przystanku w Dzierżenienie, za to, iż ochlapaliśmy dziewczyny wiosłem – one krzyczały, Jan zobaczył, kto to zrobił i już garnki były do zmywania! I tak było na okrągło. A my mieliśmy wtedy po 15 – 16 lat.

Ale był wspaniałym organizatorem. Radziliśmy sobie sami – było sprzątanie i organizacja kąpieli, bo ja byłem jednym z ratowników. Razem z Witkiem Brengosem, Leszkiem Jarosińskim, i Ryśkiem Karpiński musieliśmy dbać o tę całą ekipę, a było nas około 25 osób, to sporo. Kiedy się przyjechało na biwak, najpierw trzeba było wyznaczyć kąpieliska. Jan naprawdę dbał o wszystko. Jedzenie było wspaniałe, a to, iż czasem coś się przypaliło.
Idź do oryginalnego materiału