«Jak żona zamieniła moje życie w piekło po ślubie dzięki poświęceniu mamy»

newsempire24.com 1 tydzień temu

„Mama oddała nam jedyne mieszkanie, a żona zamieniła moje życie w piekło” — jak poznałem jej prawdziwą twarz po ślubie

Nigdy nie byłem bogaty, nie nosiłem drogich marek ani nie jeździłem luksusowymi autami. Dorastałem w zwykłej robotniczej rodzinie w Radomiu. Tata zmarł, gdy byłem jeszcze nastolatkiem, i od tamtej pure mama ciągnęła nas oboje na swoich barkach. W dzień handlowała na targowisku, a nocą dorabiała jako sprzątaczka w pobliskim markecie. Wszystkie pieniądze szły na jedzenie, rachunki i przede wszystkim – na moją edukację. Marzyła, żebym miał inne życie. Lżejsze. Spokojne. Udane.

Na drugim roku studiów zakochałem się. Bez pamięci. Nierozsądnie. Miała na imię Kinga. Piękna, najpiękniejsza na całym wydziale. Wysoka, pewna siebie, z głosem, od którego chłopakom mięknęły kolana. Zdobyła choćby tytuł „Miss uczelni” tego roku.

Nie spodziewałem się, iż kiedykolwiek na mnie spojrzy. Ale pewnego dnia, na egzaminie z ekonomii, usiadła obok. Czuła się niepewnie, poprosiła o podpowiedź. Pomogłem. Potem – jeszcze raz. I jeszcze. Tak się to zaczęło. Pomagałem jej z referatami, pracami zaliczeniowymi, przygotowywałem ściągi. Aż w końcu zaprosiła mnie do kina. Powiedziała, iż chce się odwdzięczyć. Nie wierzyłem w swoje szczęście.

Po roku oświadczyłem się. Kinga zgodziła się. Byłem pewien, iż to szczyt mojego szczęścia. Wydawało nam się, iż wszystko jest przed nami. Ale wtedy już pojawiły się pierwsze oznaki problemów. Jej rodzice przyjęli mnie chłodno. Powiedzieli mi wprost, iż córka mogła znaleźć „kogoś zamożniejszego”. Milczałem. Przecież nie kochamy się dla pieniędzy, prawda?

Po ślubie nie mieliśmy własnego mieszkania. I wtedy moja mama, moja biedna mama, zaproponowała, żebyśmy wprowadzili się do mieszkania, które niedawno odziedziczyła po krewnej. Sama wróciła do rodzinnej wsi, do starego domu, w którym się wychowała. Powiedziała: „Już prawie sześćdziesiątka, będzie mi tam spokojniej. A wy zaczniecie tu swoje życie”.

Kinga nie była zachwycona tym mieszkaniem, ale się zgodziła. Jej rodzice podarowali jej na ślub nowe auto. To był prezent tylko dla niej – i nie zapominała mi o tym przypominać. Kiedy pewnego razu poprosiłem, żeby podwiozła mnie do mamy – tylko 30 kilometrów – rzuciła zimno:

— Co ja jestem, twoją taksówką? jeżeli chcesz, jedź pociągiem. Nie pojadę do twojej dziury.

Od tamtej pory jeździłem sam. Raz w tygodniu, bez wyjątków. Przywoziłem jedzenie, leki, pomagałem w domu. Mama nigdy nie prosiła. Ale wiedziałem, iż jej ciężko. Emerytury ledwo starczało.

Tymczasem Kinga nie odmawiała sobie niczego. Zakupy? Proszę bardzo. Imprezy u przyjaciółek? Zawsze. Ale gdy prosiłem, żeby pojechała ze mną do kuzyna albo na urodizny znajomej mamy, zaczynała krzyczeć. Gdy nalegałem, spałem na podłodze, na materacu. Bez słów, bez wyjaśnień.

Zaczęła oskarżać mnie, iż „za dużo wydaję na matkę”.

— Ożeniłeś się ze mną, czy z mamcią? Przestań jej nosić pieniądze! Jest starą kobietą, niech siedzi cicho! — rzuciła pewnego wieczoru przy kolacji.

Patrzyłem na nią i nie poznawałem. Gdzie była ta czuła, radosna dziewczyna, z którą chodziłem do kina i piłem kawkę między wykładami? Jej miejsce było teraz zajęte przez zimną, wyrachowaną kobietę, dla której wszystko miało wartość tylko wtedy, gdy przynosiło korzyść.

Kiedy powiedziałem, iż mama jest chora, iż potrzebuje leków, iż bez mojej pomocy sobie nie poradzi – Kinga wstała i oznajmiła:

— Wybierz: ja albo ona. jeżeli odejdę, nie będę żałować.

Milczałem. Tej nocy nie spałem. Rano zawiozłem mamie zakupy, usiadłem w parku pod blokiem i po raz pierwszy w życiu rozpakłem się jak dziecko. Tego dnia podjąłem decyzję. Nie będę wybierać między żoną a matką. Bo jeżeli kobieta zmusza mężczyznę do takiego wyboru – już przegrała.

Sam wniosłem o rozwód. Bez awantur. Bez scen. Po prostu spakowałem rzeczy i wyszedłem. Do tego samego mieszkania, które mama oddała nam „na szczęście”. Kinga wróciła do rodziców. Auto, przyjaciółki, kluby – wszystko zostało przy niej.

A ja? Znowu mam mamę. Mam ciepło. Mam spokój. Nie żałuję niczego. Zbyt długo przymykałem oczy. Zbyt długo milczałem. Teraz – ani minuty więcej z kimś, dla kogo miłość do matki jest ciężarem.

Czasem trzeba coś stracić, by odnaleźć to, co prawdziwe.

Idź do oryginalnego materiału