– Jak to – zasnął? W jakim jest stanie? – wykrzyknęła teściowa. – W śpiączce. Ale nic poważnego, temperatura niewysoka, wszystko w porządku, zima się zaczęła.

newskey24.com 2 tygodni temu

Dzisiaj zapisuję w dzienniku, bo muszę wyrzucić z siebie pewną historię.

Jak to zachorował? W jakim jest stanie? załamała ręce teściowa. Śpi. Nic poważnego, lekka gorączka, zima przyszła. To nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz do domu zarazę z tej kasy! Ile razy mam mówić zmień pracę!

Kasia spała, gdy nagle usłyszała głośny dźwięk ktoś otworzył drzwi wejściowe! Przetarła oczy i spojrzała na budzik dopiero ósma rano!

Wojtku, kochanie, to ty? zdziwiła się Kasia, nasłuchując odgłosów w mieszkaniu.

Odpowiedzi nie było. Usłyszała tylko, jak ktoś otworzył drzwi do łazienki i zamilkł

Kasia narzuciła szlafrok i pobiegła boso do łazienki.

Otworzyła drzwi i zamarła z zaskoczenia.

Jej Wojtek stał przed lustrem, rozciągając usta i przyglądając się wystawionemu językowi.

Kasiu, czy to prawda, iż jak człowiek jest chory, to ma biały język? zapytał.

A ty co, zachorowałeś? zaspanym głodem spytała Kasia.

Chyba tak odparł Wojtek i dotknął czoła. Potrzebuję termometru. Gdzie go mamy? Położę się. choćby z pracy mnie wysłali. Pewnie trzeba wezwać lekarza.

Kasia podała termometr. Tak, 37,2. No właśnie, przyszła zima, Wojtek się rozchorował. Lekarka przyszła po godzinie, dali zwolnienie.

Kasia zadzwoniła do swojej mamy:

Mogłabyś zabrać Tadzika z przedszkola? Do domu nie może Wojtek chory.

Mama aż się ucieszyła uwielbiała wnuka, mieszkała sama, a Tadeusz był dla niej radością.

Co z Wojtkiem? Coś poważnego?

Nie, nic takiego. Lekarka była, dali zwolnienie, przepisali leki, odpocznie.

A ty jak się czujesz? zaniepokoiła się mama.

Wszystko w porządku! Idę do pracy na drugą zmianę, poproszę teściową, żeby wieczorem zajrzała, sprawdziła Wojtka. No i tak cały tydzień druga zmiana. Dobrze, dzięki mamo, umówione.

No to co robić? Trzeba ugotować lekki rosół na kurczaku, więc trzeba jeszcze biec do sklepu, oprócz apteki. Wyciągnąć z zamrażarki udka, kupić marchewkę i ziemniaki.

W aptece wzięła, co trzeba. W porze obiadu obudziła męża.

Wojtku, wstawaj, zjedz rosołek Kasia potrząsnęła go za ramię.

Wojtek usiadł na łóżku.

Oj, coś mi niedobrze! Możesz mi przynieść rosół do łóżka? Nie mogę dojść do kuchni.

Naprawdę tak źle? Dobrze, przyniosę. Potem zmierzysz temperaturę

Po zjedzeniu zmierzył wciąż 37,2. Kasia dała tabletki. Wojtek odwrócił się do ściany i znowu zasnął. No, chwała Bogu. Żeby tylko nie zachorowała mąż ma płatne zwolnienie, ale ona w sklepie nie ma tak dobrze. A w domu kredyty, nie może pozwolić sobie na chorobę. Zadzwoniła do teściowej:

Irenko, Wojtek zachorował. Jakby co, wieczorem go sprawdź. Wieczorem w sklepie tłok, nie będę mogła do niego zadzwonić.

Jak to zachorował? W jakim jest stanie? wykrzyknęła teściowa.

Śpi. Nic poważnego, lekka gorączka, zima przyszła.

To nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz zarazę z tej kasy! Ile razy mam mówić zmień pracę!

Irenko, ja nie jestem chora! Sami mówiliście, iż Wojtek w dzieciństwie często chorował. Mrozy przyszły, więc to nie moja wina

Żeby nie przedłużać rozmowy, Kasia gwałtownie się pożegnała. Irena uwielbiała robić z igły widły, i pewnie za godzinę już tu będzie. No trudno, niech sprawdzi, tym bardziej Kasia musi się zbierać do pracy.

I tak się stało teściowa przyjechała z pudełkami ziół dla syna, bo na pewno pomogą. No cóż, jej wola. Wzdychała i jęczała, zmieniając mu koszulkę na suchą:

Jak on może leżeć w mokrym, jeszcze bardziej się rozchoruje! Jak ty na to nie patrzysz?

Irenko, przed chwilą spał, co miałam zrobić?

Kasia poszła do pracy. Po kilku godzinach poczuła osłabienie. No i proszę też zachorowała! Ale nie może pokazać po sobie, musi przetrwać zmianę. Wieczorem zmierzyła temperaturę wyższą niż mąż. Chciała się poskarżyć Wojtkowi, ale on był zajęty sobą.

Jakoś mnie trzęsie i boli. Mama dała mi herbatę z malinami i miodem, niby lepiej, ale teraz znowu niedobrze. Co wziąć?

Wiesz, mnie też coś nie pasuje

No to też coś weź odparł Wojtek i znów spojrzał na swój język w lustrze. No proszę, wciąż biały.

Nie może zachorować! I nie ma się przed kim poskarżyć: jeżeli powie mamie, ta będzie dzwonić co pięć minut z radami, jeżeli teściowej będzie ją obwiniać, a mąż i tak zajęty sobą.

Podjęła decyzję nie skarżyć się, brać tabletki po cichu i chodzić do pracy. Kredyty same się nie spłacą

Cały tydzień Wojtek rozkoszował się swoją chorobą, jakby nie było na świecie nieszczęśliwszego człowieka choćby gdy termometr pokazywał 37,0, wciąż mówił, iż jest bardzo źle.

Teściowa przychodziła coraz częściej z ziołami i nalewkami. Kasia najmniej chciała się z nią spotykać wyglądała nie najlepiej.

Mąż niczego nie zauważał spał, oglądał telewizję albo siedział w telefonie. Wracając do domu, Kasia mierzyła temperaturę, dopiero czwartego dnia wróciła do normy.

Osłabienie było, ale jakoś przetrwała. Wojtek leżał znacznie dłużej, a wymagań miał więcej jedzenie do łóżka, zmierzyć temperaturę, przynieść picie.

Teściowa mówiła, iż w dzieciństwie często chorował, ale w ich pięcioletnim małżeństwie to pierwszy raz, i było to nie do zniesienia!

Lekkie przeziębienie znosił z wielkim trudem, ciągle narzekając.

W następnym tygodniu wrócił do zdrowia. Tadzika przywieźli do domu. Jutro Wojtek idzie do pracy.

Siedząc wieczorem przy herbacie, opowiadał:

W dzieciństwie jakoś łatwiej się chorowało, a teraz to był koszmar, choćby nie wiesz!

Co w tym takiego strasznego? Czemu aż tak cierpiałeś?

No pewnie, łatwo ci mówić, kiedy jesteś zdrowa!

A ja też był

Idź do oryginalnego materiału