– Jak to – zasłabł? W jakim jest stanie? – westchnęła teściowa. – W śpiączce. Ale nic poważnego, tylko lekka gorączka, wszystko w porządku, zima się zaczęła.

twojacena.pl 3 godzin temu

Jak to zachorował? W jakim jest stanie? wykrzyknęła teściowa. Śpi. Nic poważnego, lekka gorączka, normalna sprawa, zima się zaczęła. Ale to nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz z tego swojego sklepu różne zarazki do domu! Ile razy mam ci mówić zmień pracę!

Ewa spała, gdy nagle usłyszała głośny dźwięk ktoś otworzył drzwi wejściowe! Przetarła oczy i spojrzała na budzik dopiero ósma rano!

Wojtku, kochanie, to ty? zdziwiona zapytała Ewa, nasłuchując odgłosów w mieszkaniu.

Nie było odpowiedzi. Tylko usłyszała, jak ktoś otworzył drzwi do łazienki i zamilkł

Ewa gwałtownie narzuciła szlafrok i pobiegła boso do łazienki.

Otworzyła drzwi i zamarła z zaskoczenia.

Jej Wojtek stał przed lustrem, rozciągając usta i przyglądał się swojemu wystawionemu językowi.

Ewka, czy to prawda, iż jak ktoś jest chory, to ma biały język? zapytał.

A ty co, zachorowałeś? sennie spytała Ewa.

Chyba tak odparł Wojtek i zaniepokojony dotknął czoła. Potrzebuję termometru. Gdzie go mamy? Daj, połóżę się. choćby z pracy mnie puścili. Pewnie trzeba wezwać lekarza.

Ewa wyjęła termometr. Tak właśnie 37,2. No i zaczęło się, Wojtek się rozchorował. Lekarka przyszła po godzinie, dali zwolnienie.

Ewa zadzwoniła do swojej mamy:

Mogłabyś odebrać Krzysia z przedszkola? Do domu nie może Wojtek jest chory.

Mama choćby się ucieszyła uwielbiała wnuka, mieszkała sama, a Krzyś był dla niej radością.

A co z Wojtkiem? Coś poważnego?

Nie, nic takiego. Była lekarka, dali zwolnienie, przepisali leki, będziemy odpoczywać.

A ty jak się czujesz? zmartwiła się mama.

Wszystko w porządku! Muszę jeszcze iść do pracy na drugą zmianę, poproszę teściową, żeby wieczorem wpadła, spojrzała na Wojtka. I tak cały tydzień druga zmiana. No trudno, dzięki mamo, umówione.

No to co robić? Trzeba ugotować lekki rosół na kurczaku, ale najpierw trzeba jeszcze biec do sklepu, oprócz apteki. Czas wyciągnąć z zamrażarki udka, kupić marchewkę i ziemniaki.

W aptece wzięła, co trzeba. W porze obiadu obudziła męża.

Wojtek, wstawaj, zjedz rosołku Ewa potrząsnęła męża za ramię.

Zdezorientowany Wojtek usiadł na łóżku.

Oj, jakoś mi niedobrze! Możesz mi przynieść rosół do łóżka? Nie dam rady dojść do kuchni.

Naprawdę tak źle? No dobrze, przyniosę. Potem zmierzysz temperaturę

Po zjedzeniu zmierzył wciąż 37,2. Ewa dała mu tabletki. Wojtek odwrócił się twarzą do ściany i znów zasnął. No, nareszcie. Oby tylko ona nie zachorowała mąż ma płatne zwolnienie w pełni, ale u Ewy w sklepie z tym ciężko. A w domu kredyty, nie może teraz chorować. Zadzwoniła do teściowej:

Irenko, Wojtek zachorował. Jakby co, wieczorem go sprawdź. U nas wieczorem zawsze dużo klientów, nie będę mogła do niego dzwonić.

Jak to zachorował? W jakim jest stanie? zawołała teściowa.

Śpi. Nic poważnego, tylko lekka gorączka, zima się zaczęła.

To nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz zarazki do domu! Ile razy mam powtarzać zmień robotę!

Irenko, ja nie jestem chora! Sami mówiliście, iż Wojtek w dzieciństwie często chorował. Mrozy przyszły, więc to nie moja wina

Żeby nie przedłużać rozmowy z teściową, Ewa gwałtownie się pożegnała. Irena potrafiła z igły widły zrobić, i pewnie za godzinę już tu będzie. No trudno, niech spojrzy, tym bardziej iż Ewa musi zbierać się do pracy.

I rzeczywiście teściowa przybiegła z pudełkami ziół dla syna, mówiąc, iż na pewno pomogą. No cóż, niech będzie. Wzdychała i jęczała, zmieniając mu koszulkę na suchą:

Jak można pozwolić mu leżeć w mokrej koszulce? Jeszcze bardziej się rozchoruje! Jak mogłaś nie zauważyć?

Irenko, on przed chwilą spał, co mogłam zrobić?

Ewa poszła do pracy. Po kilku godzinach poczuła osłabienie. No i jest też się rozchorowała! Ale nie może dać po sobie poznać, musi przynajmniej dokończyć zmianę. Wieczorem zmierzyła temperaturę wyższą niż mąż. Chciała poskarżyć się Wojtkowi, ale ten był zajęty sobą.

Jakoś mnie trzęsie i boli. Mama dała mi herbatę z malinami i miodem, niby lepiej, ale pod wieczór znowu gorzej. Co powinnam wziąć?

Wiesz, też jakoś nie najlepiej

No to też coś weź odparł Wojtek i znów spojrzał na swój język w lustrze. No proszę, wciąż biały.

Tak, nie może teraz chorować! I nie ma komu się poskarżyć: jeżeli powie mamie, będzie dzwonić co pięć minut z radami, jeżeli teściowej będzie ją obwiniać, a mąż i tak żyje w swoim świecie.

Postanowiła nie narzekać, po cichu brać tabletki i chodzić do pracy. Kredyty same się nie spłacą…

Cały tydzień Wojtek rozkoszował się swoją chorobą, i wydawało się, iż nie ma nieszczęśliwszego człowieka choćby gdy termometr pokazywał dokładnie 37, i tak mówił, iż jest bardzo źle.

Teściowa zaglądała coraz częściej ze swoimi ziołami i naparami. Ewa najmniej chciała się z nią widywać w domu, bo sama wyglądała nie najlepiej.

Mąż niczego nie zauważał spał, oglądał telewizję lub siedział w telefonie. Wracając do domu, Ewa mierzyła temperaturę, i dopiero czwartego dnia było w normie.

Osłabienie trochę zostało, ale jakoś przetrwała. Wojtek leżał znacznie dłużej i miał więcej wymagań jedzenie do łóżka, zmierzyć temperaturę, przynieść picie.

Teściowa mówiła, iż często chorował w dzieciństwie, ale teraz przeziębił się pierwszy raz od pięciu lat małżeństwa i było to nie do zniesienia!

Lekką niedyspozycję znosił z ogromnym trudem, ciągle narzekając.

W następnym tygodniu wrócił do pracy. Krzysia zabrali do domu. Jutro Wojtek idzie do pracy.

Siedząc wieczorem w kuchni przy herbacie, opowiadał:

Idź do oryginalnego materiału