Jak teraz żyć – nie rozumiem. Siostra okazała się zdrajczynią

newskey24.com 2 dni temu

Jak mam teraz żyć – nie wiem. Moja siostra okazała się zdrajczynią.

Mój mąż i ja byliśmy nierozłączni jak dwa ziarnka w jednym strąku. Wszyscy zazdrościli nam – ciche, spokojne, ciepłe małżeństwo. On zawsze był dla mnie uprzejmy – zarówno w domu, jak i wśród ludzi. choćby przyjaciółki dziwiły się, mówiły, iż to niemożliwe, by w domu zawsze panował spokój. Powtarzały: „To nie potrwa długo”. Wtedy tylko śmiałam się w odpowiedzi. I na próżno… Chyba mnie urzekły.

Wszystko rozpadło się nagle. Zaczęło się od tego, iż moja młodsza siostra, Jadzia, straciła pracę. Została bez grosza przy duszy i z ciężkim poczuciem winy. Zawsze byłyśmy blisko, bo po śmierci mamy to ja stałam się dla niej jak matka. Bez wahania zaprosiłam ją, by zamieszkała z nami, aż znajdzie nową pracę i stanie na nogi. Przygotowaliśmy dla niej pokój.

Na początku wszystko układało się dobrze. Ale niedługo w domu zaczęło dziać się coś dziwnego. Mąż, Wojtek, stał się nerwowy, rozdrażniony. Nic go już nie cieszyło, co wcześniej sprawiało mu radość. Uśmiech, który zawsze witał mnie po pracy, zniknął. Stał się opryskliwy, kłócił się o byle co i często narzekał na siostrę: iż kubki stawia nie tam, gdzie trzeba, iż pranie rozwiesza nie tak, jak należy.

Mnie to niepokoiło, ale zrzucałam wszystko na stres. Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z Jadzią, delikatnie zasugerowałam, by uważała, by nie zakłócać naszego domowego porządku. Kiwnęła tylko głową, powiedziała, iż rozumie.

A potem zdarzyło się coś, co zmieniło wszystko.

Tego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle. W mieszkaniu panowała cisza. Pomyślałam, iż nikogo nie ma, ale gdy otworzyłam drzwi do sypialni – nogi się pode mną ugięły. Na naszym wspólnym łóżku, pod naszą kołdrą, zobaczyłam ich. Mojego męża. I moją rodzoną siostrę.

Nawet nie zdążyli się tłumaczyć. W milczeniu zamknęłam drzwi i wyszłam do kuchni. Serce waliło jak młot, w uszach płonął dzwon. Świat w jednej chwili runął. Wszystko, co budowałam, wszystko, w co wierzyłam, okazało się kłamstwem.

Nie krzyczałam, nie urządzałam scen. Po prostu spakowałam rzeczy Wojtka i postawiłam je przy drzwiach. Jadzię wyrzuciłam natychmiast. Nie miałam ani siły, ani ochoty słuchać jej łez i tłumaczeń. Jak mogła mi to zrobić? Jak można zniszczyć własną rodzinę, a przy okazji i czyjąś?

Minęło już kilka miesięcy, ale wciąż nie znajduję odpowiedzi: jak przeżyć tę zdradę? Jak wybaczyć – czy w ogóle można wybaczyć coś takiego? Moja dusza jest teraz pusta. Wszystko, co było mi drogie, okłamało mnie.

Ale staram się żyć. Z każdym dniem – oddychać trochę lżej. Mówią, iż czas leczy rany. Nie jestem pewna. Wierzę jednak, iż pewnego dnia znów nauczę się ufać. Tyle iż już nie tak ślepo…

Idź do oryginalnego materiału