Książka powstaje pod opieką interdyscyplinarnego zespołu redakcyjnego, w skład którego wchodzą badacze, pracowniczki sektora kultury, artystki, edukatorzy i dziennikarze. Na jej treść składają krótkie eseje analizujące najważniejsze pojęcia organizujące współczesny dyskurs (neo)faszystowski i alt-prawicowy; ilustrowane komiksami i grafikami rozmówki, pokazujące jak reagować na często spotykane wykluczające i przemocowe ataki; poradnik prawny; zestaw antyfaszystowskich wypowiedzi artystycznych oraz scenariusze ćwiczeń i działań edukacyjnych.
Prezentujemy fragment: Gender
Agnieszka Graff, Elżbieta Korolczuk
„Póki my rządzimy, to nam niczego nikt nie narzuci. Ci wszyscy, którzy chcą żyć w świecie normalnym, w świecie, w którym kobieta jest kobietą, mężczyzna jest mężczyzną, i nikt nie mówi o kobiecie jako o «osobie z macicą» [powinny] wspierać naszą formację. My to gwarantujemy” zadeklarował Jarosław Kaczyński podczas wirtualnego spotkania Klubów „Gazety Polskiej” w marcu 2021. Dwa lata wcześniej prezes PiS ogłosił, iż „Ruch LGBT i gender zagrażają naszej tożsamości, zagrażają naszemu narodowi, zagrażają polskiemu państwu”. Straszenie „gender”, zainicjowane przez Watykan jeszcze w latach 90. XX wieku, stało się w ostatnio jedną z głównych strategii rządzącej w Polsce koalicji prawicowej. Prawica przekonuje wyborców i wyborczynie, iż jej rządy to jedyna obrona przed szaleństwem Zachodu, który chce Polsce narzucić obce naszej kulturze normy, wartości i obyczaje. Feministki i osoby LGBTQ przedstawiane są jako zagrożenie dla dzieci i rodziny, wrogowie Polski i piąta kolumna światowych elit liberalnych. Retoryka ta jest uderzająco podobna do argumentacji używanej w putinowskiej Rosji, gdzie rzekoma ekspansja zdegenerowanego moralnie Zachodu stała się usprawiedliwieniem autorytaryzmu, a także agresji zbrojnej na Ukrainę.
Czym jest „gender”?
Słowo gender funkcjonuje od kilku dekad w badaniach naukowych i ruchu feministycznym jako pojęcie oznaczające kulturowy i społeczny wymiar płci. W odróżnieniu od płci biologicznej (angielskie: sex), kategoria gender pozwala zobaczyć, iż kobiecość i męskość to zmienne historycznie i kulturowo normy, wyobrażenia i stereotypy, które warto badać narzędziami nauk społecznych. Dziś polska prawica nie tylko zwalcza akademickie badania nad gender jako szkodliwy import z Zachodu, ale też straszy rodziców perspektywą przebierania ich synów w sukienki, co ma rzekomo sprawić, iż staną się oni homoseksualni, a choćby zmienią płeć. Opiera się to na błędnym założeniu, iż kulturowe wyznaczniki płci (angielskie: gender) są niezmienne a każda ingerencja w tę sferę, jest zagrożeniem dla płci biologicznej i „normalnej” orientacji seksualnej, którą ma być heteroseksualność. Tymczasem w wielu kulturach suknie stanowią tradycyjne męskie stroje, podobnie zresztą, jak w przypadku polskiej kultury chłopskiej (sukmana), nie wspominając o księżach, którzy także i dziś noszą sutanny, czyli rodzaj sukni.
W ostatniej dekadzie słowo „gender” zostało przejęte przez prawicę i ruchy ultrakonserwatywne. W języku prawicy stało się ono synonimem chaosu w sferze obyczajowej, końca „chrześcijańskiej cywilizacji” i kulturowej kolonizacji państw Europy Wschodniej i globalnego Południa przez Zachód. Na całym świecie ruch antygenderowy zwalcza prawo do edukacji seksualnej i aborcji, równość małżeńską dla par tej samej płci, Konwencję Stambulską o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet czy rozwiązania zapobiegające dyskryminacji osób trans. W niektórych krajach, np. we Francji czy we Włoszech, istotną kwestią jest sprzeciw wobec nowych technologii reprodukcyjnych, szczególnie in vitro i surogacji, zaś w innych, jak w Polsce, prawica dąży do całkowitego zakazu nie tylko aborcji, ale też środków antykoncepcyjnych i edukacji seksualnej. Niewątpliwym liderem walki z „gender” stała się Federacja Rosyjska, gdzie w 2013 wprowadzono zakaz „propagandy homoseksualnej”, stanowiący podstawę do prześladowania mniejszości.
Dlaczego to działa i komu się opłaca?
Ruch zwalczający „ideologię gender” (czasami nazywaną też „ideologią LGBT”) lubi przedstawiać się jako oddolna, spontaniczna mobilizacja zwykłych ludzi, a zwłaszcza rodziców, przeciwko globalnej elicie, która chce „seksualizować dzieci” i „zwalczać tradycyjną rodzinę”. W rzeczywistości mamy do czynienia z siecią organizacji, także ponadnarodowych (np. Światowy Kongres Rodzin, Citizen Go czy TFP), wspieranych przez instytucje religijne, polityków i biznes. Fundacje takie jak polskie Ordo Iuris zatrudniają armię prawników i inicjują profesjonalne kampanie społeczne, finansowane zarówno przez wspierających je obywateli, jak i państwo.
Nagonka na „gender” okazała się skuteczna i pomogła wynieść do władzy PiS, ponieważ wykorzystano w niej klasyczne mechanizmy polaryzacji i demonizowanie wroga (panika moralna i teorie spiskowe). Główne elementy to wzbudzanie strachu przed Innym, skojarzenie mniejszościowej grupy społecznej z zagrożeniem dla dzieci, skierowanie kampanii do „zwykłych ludzi”, odwołania do zdrowego rozsądku i przedstawianie przeciwnika jako wszechpotężnej elity. Jednocześnie, w krajach takich jak Polska czy Węgry, partie populistyczne nie tylko ustawiły się w roli obrońców „tradycyjnej rodziny” przed globalizacją i indywidualizmem, ale też wprowadziły realne rozwiązania, takie jak 500+ czy niskooprocentowane kredyty mieszkaniowe dla rodzin z dziećmi. W oczach części wyborców uwiarygodnia to populistyczną i skrajną prawicę jako obrońców „zwykłych ludzi”, co przyczynia się do marginalizacji lewicy.
Wojna z „gender” wynika po części z tego, iż jesteśmy dziś świadkami szybkich zmian społecznych w kwestii definiowania płci, seksualności oraz norm dotyczących rodziny i reprodukcji. Zmiany te budzą zrozumiały lęk, szczególnie wśród osób starszych i bardziej religijnych. Jednak skala i skuteczność walki z „gender” to efekt upolitycznienia tej tematyki przez prawicowych populistów. Argumenty podobne do tych, których używa Kaczyński, padają z ust polityków partii, takich jak Lega we Włoszech, Vox w Hiszpanii, AfD w Niemczech czy Republikanów w Stanach Zjednoczonych, choć nie wszędzie okazały się one równie skuteczne. W zależności od kontekstu zmienia się też retoryka: o ile w Polsce kampanie antygenderowe są otwarcie homofobiczne, o tyle np. w Niemczech czy Szwecji prawica zwalcza studia genderowe i queerowy feminizm, jednocześnie demonizując uchodźców i migrantów z państw muzułmańskich jako zagrożenie dla białych kobiet i „naszych gejów”.
Demonizacja mniejszości i ruchów progresywnych służy ograniczaniu praw obywatelskich, a choćby usprawiedliwianiu przemocy. Gdy populizm osuwa się w faszyzm, chętnie bierze na sztandary walkę z „gender”, strojąc się w piórka obrońcy dzieci i kobiet. Retoryka „obrony rodziny” pozwala ukryć homofobię, mizoginię i rasizm tych formacji politycznych, jednocześnie odwołując się do drzemiących w społeczeństwie uprzedzeń i lęków. Wojna z „gender” to nie spór światopoglądowy, ale przejaw kryzysu liberalnej demokracji: stawką są prawa człowieka i mniejszości, polityczny pluralizm i praworządność.