W ciepłej wannie, gdzie pachnąca piana otulała jej zmęczone ciało, Dominika myślała, iż wreszcie znalazła szczęście. Ale podsłuchana rozmowa męża i teściowej przewróciła jej świat do góry nogami, odsłaniając mroczną tajemnicę, która mogła zniszczyć wszystko. Jak poradziła sobie z zdradą i odnalazła nową drogę?
W małym miasteczku nad Wisłą, gdzie wieczorami rozbrzmiewał dzwon kościelny, Dominika rozkoszowała się chwilą spokoju. Gorąca woda koiła napięcie ostatnich tygodni. Tego dnia została żoną Krzysztofa, a jej serce śpiewało z radości. Ślub został za nimi, wir przygotowań ucichł, i Dominika w końcu mogła odetchnąć. Zamknęła oczy, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Życie przed zamążpójściem nie było złe, ale brakowało w nim ciepła, przytulenia, wsparcia. Teraz wszystko się zmieniło – obok był Krzysztof, mężczyzna, który wydawał się jej cudem.
Krzysztof był jak bohater romantycznego filmu: troskliwy, hojny, z miękkim uśmiechem i czarem, od którego zapierało dech. Od pierwszego dnia otoczył ją opieką: przynosił kwiaty, zabierał do drogich restauracji, zasypywał komplementami. Ona, przyzwyczajona do skromnego życia sprzedawczyni w małym sklepie, była oszołomiona takim zainteresowaniem. Poznali się na portalu randkowym, a pierwsze wrażenie było niepewne – nie spodziewała się niczego poważnego. Ale on pojawił się na pierwszej randce z bukietem jej ulubionych róż, zapamiętał każde słowo, i zawiózł ją nie do kawiarni, ale do ekskluzywnej restauracji. Po raz pierwszy w życiu Dominika poczuła się jak księżniczka z bajki.
Nawet spotkanie z teściową, Haliną Kowalską, nie przyćmiło jej szczęścia, choć nie obyło się bez nerwów. Dominika tak się denerwowała, iż przekręcała słowa, wylała wino na sukienkę i przypadkiem przewróciła wazon z owocami. Halina nazwała ją „niezdarną dziewczyną”, ale Krzysztof natychmiast stanął w jej obronie, uciszył matkę i odprowadził Dominikę. Wieczorem uspokajał ją, zapewniając, iż matka po prostu się zdenerwowała: „Pokocha cię, zobaczysz.” I rzeczywiście, niedługo Halina zadzwoniła, przeprosiła i zaproponowała:
„Dominiczko, zjedzmy kolację i omówmy ślub. Chcę pomóc z organizacją, jeżeli nie masz nic przeciwko.”
Dominika ucieszyła się. Nie znała się na weselach i myślała, iż wystarczy wizyta w urzędzie. Ale Krzysztof zaskoczył ją:
„Kochanie, czy nie marzysz o prawdziwym weselu? Piękna suknia, tort, tańce, krzyki „gorzko”?”
Dominika zawstydziła się:
„Krzysztof, chciałabym, ale wiesz, moja pensja ledwie starcza na podstawowe rzeczy.”
Delikatnie stuknął ją w czoło:
„Głuptasie, czy mówiłem o pieniądzach? Ja za wszystko zapłacę. choćby gdybyś była milionerką, zrobiłbym to samo.”
Halina z zapałem zabrała się za organizację, nie szczędząc funduszy syna. Dominika ledwie nadążała za jej pomysłami: od wyboru zaproszeń po kolor wstążek w bukiecie. Musiała wziąć urlop, by nie upaść ze zmęczenia.
I nadszedł dzień ślubu. Od rana wirowała w wirze fryzjerów, makijażystek, sukni i zdjęć. Wesele minęło jak sen – pocałunki, tańce, krojenie tortu. Teraz, leżąc w wannie, Dominika smakowała wspomnienia, przypominając sobie moment, gdy Krzysztof wsunął jej pierścionek na palec. Wzdrygnęła się – woda wystygła. Owinęła się ręcznikiem, nawilżyła skórę balsamem, rozczesała włosy i włożyła śnieżnobiałą bieliznę, tak olśniewającą jak jej suknia. Uśmiechnęła się, wiedząc, iż Krzysztof czeka w sypialni.
Dotyknęła klamki, by wyjść, ale zamarła, słysząc głos teściowej.
„Skąd ona się tu wzięła?” – zdziwiła się Dominika. Nie spodziewała się gości.
Przysłuchując się, wychwyciła cichą rozmowę Krzysztofa i Haliny. Ciekawość wzięła górę – chciała wiedzieć, o czym szeptają w ich pierwszą wspólną noc.
„Krzysztof, nie podoba mi się, jak na nią patrzysz” – syczała teściowa, jakby oskarżała syna o zbrodnię. „Powiedz, iż mi się wydawało!”
„Mamo, mówiłem ci, Dominika jest wspaniała. Przestań pleść głupoty” – głos Krzysztofa brzmiał winowajczo.
„Głupoty? Miłość to luksus, na który ciebie nie stać! Nie waż się przywiązywać do tej prostaczki!” – odcięła się Halina.
Dominika czekała, iż Krzysztof zaprotestuje, ale milczał. Jej serce ścisnęło się – chciała wpaść i krzyczeć, ale nogi miała jak z waty.
„Mamo, zrozum, Dominika jest dla mnie ważna” – wreszcie wycedził Krzysztof.
„Ważna? To niczego nie zmienia! Twój brat czekał zbyt długo. Wiesz, iż to on wybrał Dominikę.