– Wszystko, mam już dość! – Iwan uderzył pięścią w stół, aż porcelanowe talerze w kuchni podskoczyły. – Spraw, żebym nie musiał jej więcej widzieć!
– Mówisz poważnie? – Aneta spojrzała na męża spodłobądź, głos jej drżał ze złości. – A nie przyszło ci do głowy, iż ja też tu mieszkam i mogę zapraszać, kogo chcę?
– Do czasu, gdy tu mieszkasz – warknął.
– Ach, tak?
– Powiedziałem wszystko – rzucił Iwan i, gwałtownie wstając, przewrócił krzesło. Wyszedł z kuchni, trzasnąwszy drzwiami.
Aneta została sama. Serce łomotało jej w skroniach. Słowa męża brzmiały jak policzek. *”Do czasu, gdy tu mieszkasz”…* Jak on śmie?
Kasia – jej przyjaciółka od kołyski. Razem biegały po podwórkach w Skierniewicach, chowały się przed burzą pod jednym parasolem, nocowały u siebie nawzajem, wyciągały z różnych głupot, o których teraz można było tylko śmiać się przez łzy. A teraz Iwan żąda, by Aneta wymazała ją z życia?
Dlaczego? Tylko dlatego, iż Kasia nie ma męża? Bo zamiast siedzieć w domu nad garnkami, chodzi na randki, śmieje się, żyje? I co z tego, iż przyjmuje prezenty od adoratorów? To jej sprawa.
Aneta opowiadała Iwanowi o wszystkich ich wybrykach. Sam się wcześniej śmiał! A teraz nagle – zakazać? Na jakiej podstawie?
Weszła do salonu, postanawiając postawić kropkę nad *”i”*.
– Iwan, niedokończyliśmy rozmowy. Wyjaśnij, czemu tak się wziąłeś na Kasię? Co ci zawiniła?
– Mnie?! – prychnął. – Właśnie, jeszcze tego brakowało! Po prostu koniec z wciąganiem jej do naszego domu.
– Wytłumacz.
– Naprawdę nie rozumiesz? – zerwał się, jakby miał wybiec na ulicę w kapciach. – Twoja Kasia jest pustą lalką. Zmienia facetów jak rękawiczki. Żyje na cudzym karku. A ty to akceptujesz. Jesteś z nią. A więc – przyzwalasz.
Aneta zamrugala z niedowierzaniem:
– Iwan, oszalałeś?! Kocham cię, nikogo innego nie chcę!
– Pewnie. Kochasz, aże aż cię skręca. Tylko tak naprawdę zazdrościsz – i Kasi, i swojej Adzie!
Aneta zapłonęła:
– Gdzie tu Ada?!
– A to, iż i jej miejsce nie jest w moim domu!
Aneta zastygła. Wszystko stało się jasne. Ada, młodsza siostra, wpadła kiedyś w głośną aferę. Kilka lat spotykała się z mężczyzną, marzyła o rodzinie. A on, jak się okazało, miał żonę i dwójkę dzieci. Gdy prawda wyszła na jaw, rodzina huczała od plotek. Wszyscy osądzali Adę. I nagle – prezent: mężczyzna wyjechał z rodziną do innego miasta i… zostawił jej mieszkanie. Małe, ale w centrum Warszawy.
Wtedy nagle wszyscy umilkli. Ktoś choćby pochwalił: *”Przynajmniej postąpił elegancko”*. Iwanowi oczywiście Aneta wszystko opowiedziała, i widocznie nie ukryła podziwu.
– No, powiedz coś! – warknął Iwan, wyrywając ją z zamyślenia.
– Powiem to: Ada jest dorosła i sama decyduje, z kim być i jakie przyjmować prezenty.
– Oczywiście! Dostała mieszkanie – i się cieszy. Ale ty? Nie zazdrościsz? Błyszczałaś oczami, gdy o tym mówiłaś!
– Brednie. A ty wyobraź sobie, iż masz kolegę, który ciągle kręci się z kobietami, wodzi je po restauracjach. I nagle twój brat, ojciec dwójki dzieci, daje jednej z nich mieszkanie. Byłoby ci przyjemnie?
– Mnie to obojętne. To ich życie, nie moje – cicho odparła Aneta.
– No to świetnie. Ale w moim domu nie ma już dla nich miejsca. Ani dla twojej Kasi, ani dla Ady!
Aneta nie odpowiedziała. Poszła do łazienki, odkręciła wodę i rozpłakała się. Z bezsilności, rozpaczy, z tego, iż człowiek, którego kocha, nie tylko jej nie słucha – on ją osądza. Po kawałkach, po własnych urojeniach. Nie widzi w niej kobiety, która codziennie jest przy nim, wspiera, gotuje, słucha, żyje z nim. Widzi tylko odbicie cudzych wyborów.
I co teraz? Rozwód? Czy milcząco się poddać i zdradzić tych, którzy byli przy niej całe życie? Opcji jakby nie było. Ale myśl, iż stanie się zdrajczynią samej siebie, była najstraszniejsza.