**Jak on śmie? Historia jednej rysy małżeńskiej**
– Wystarczy! – walnął pięścią w stół Jakub, aż porcelanowe talerze na kuchni podskoczyły. – Spraw, żebym już nigdy jej nie widział!
– Mówisz poważnie? – Wanda spojrzała na męża spode łba, głos drżał jej z wściekłości. – A to, iż ja też tu mieszkam i mam prawo zapraszać, kogo chcę, cię nie obchodzi?
– Dopóki mieszkasz – warknął.
– Ach, tak?
– Powiedziałem wszystko – rzucił Jakub i gwałtownie wstając, przewrócił krzesło. Wychodząc, trzasnął drzwiami.
Wanda została sama. Serce tłukło jej w skroniach. Słowa męża brzmiały jak policzek. „Dopóki mieszkasz”… Jak on śmie?
Jagoda – jej najlepsza przyjaciółka od dzieciństwa. Razem dorastały w Płocku, chowały się przed burzą pod jednym parasolem, spały u siebie nawzajem, wyciągały z tarapatów, o których teraz trudno było wspominać bez śmiechu. A teraz Jakub żąda, żeby Wanda ją wykreśliła z życia?
Dlaczego? Tylko dlatego, iż Jagoda nie jest zamężna? Bo nie siedzi w domu z garnkami i ścierkami, tylko chodzi na randki, śmieje się, żyje? Co z tego, iż przyjmuje prezenty od adoratorów? To jej życie, jej zasady.
Wanda opowiadała Jakubowi o wszystkich ich dziewczyńskich przygodach. Sam się wcześniej śmiał! A nagle – zakazać? Na jakiej podstawie?
Weszła do salonu, zdecydowana postawić kropkę nad „i”.
– Jakub, nie skończyliśmy rozmowy. Wytłumacz mi, dlaczego tak się uwziąłeś na Jagodę? Co ci zrobiła?
– Mnie?! – prychnął. – Tylko tego brakowało! Po prostu koniec z wtaczaniem jej do naszego domu.
– Wytłumacz się.
– Naprawdę nie rozumiesz? – zerwał się, jakby gotów wybiec na ulicę w kapciach. – Twoja Jagoda to pustka. Zmienia facetów jak rękawiczki. Żyje na cudzej łasce. A ty to akceptujesz. Jesteś z nią przyjaciółką. Czyli – pochwalasz.
Wanda zamrugała zdumiona:
– Jakub, oszalałeś?! Kocham cię, nikogo innego nie potrzebuję!
– Oczywiście. Kochasz – nie mogę. A sama zazdrościsz – i Jagodzie, i twojej Elżbiecie!
Wanda zapłonęła:
– Co ma do tego Elżbieta?!
– Ma tyle, iż w moim domu nie ma dla niej miejsca!
Wanda zastygła. Wszystko stało się jasne. Elżbieta, młodsza siostra, wplątała się kiedyś w głośną historię. Kilka lat spotykała się z mężczyzną, wierzyła, iż stworzy rodzinę. A on, jak się okazało, był żonaty i miał dwójkę dzieci. Gdy prawda wyszła na jaw, w rodzinie wybuchł skandal. Wszyscy potępiali Elżbietę. Aż nagle – prezent: mężczyzna wyjechał z rodziną do innego miasta i… zostawił jej mieszkanie. Niewielkie, ale w centrum.
Wtedy nagle wszyscy ucichli. Niektórzy choćby pochwalili: „Przynajmniej postąpił godnie”. Wanda, oczywiście, opowiedziała o tym Jakubowi i najwyraźniej nie ukryła podziwu.
– No, powiedz coś! – warknął Jakub, wyrywając żonę z odrętwienia.
– Powiem: Elżbieta jest dorosła, sama decyduje, z kim być i jakie prezenty przyjmować.
– Oczywiście! Dostała mieszkanie – i zadowolona. A ty? Nie zazdrościsz? Samą cię iskrzyło, gdy o tym mówiłaś!
– Bredzisz. A ty wyobraź sobie, iż masz kolegę, który wciąż uwodzi dziewczyny, wodzi je po restauracjach. A twój brat, ojciec dwójki dzieci, nagle jednej z nich podaruje mieszkanie. Byłoby ci miło?
– Mnie to nie obchodzi. To ich życie, nie moje – cicho odparła Wanda.
– No to dobrze. Ale w moim domu nie ma już miejsca dla tych pań. Ani dla Jagody, ani dla Elżbiety!
Wanda nie odpowiedziała. Poszła do łazienki, odkręciła wodę i rozpłakała się. Z bezsilności, rozpaczy, z tego, iż ukochana osoba nie tylko jej nie słucha – ale ocenia. Sądzi po strzępach, po własnych urojeniach. Nie widzi w niej kobiety, która codziennie jest przy nim, wspiera, gotuje, słucha, żyje z nim. Widzi tylko odbicie cudzych wyborów.
Co teraz? Rozwód? Czy milcząco się poddać i zdradzić tych, którzy byli przy niej całe życie? Opcji jakby nie było. Ale myśl, iż stanie się zdrajczynią samej siebie, przerażała ją najbardziej…
**Lekcja dnia:** Miłość nie może być więzieniem, w którym rezygnujesz z własnego „ja”. Bo jeżeli ktoś żąda, byś wyrzekła się tych, którzy byli z tobą, zanim on się pojawił – to nie jest miłość, to kontrola. A przed nią trzeba uciekać, choćby jeżeli boli.