Jak nie zaprosiłam krewnych na wesele, a i tak przyjechali bez zaproszenia!

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Mój mąż i ja spotykaliśmy się przez cztery lata, potem oświadczył się mi i postanowiliśmy wziąć ślub. Długo rozważaliśmy, jak wszystko zorganizować, ale na pewno wiedzieliśmy, iż wesele będzie niewielkie. Nie chcieliśmy zapraszać wszystkich znajomych, tylko najbliższych krewnych i przyjaciół. Kiedy nasi rodzice dowiedzieli się o naszej decyzji, byli rozczarowani, ponieważ chcieli zorganizować duże wesele ze wszystkimi krewnymi. Długo dyskutowaliśmy, ale w końcu rodzice posłuchali nas.

Ponieważ zdecydowaliśmy się wszystko zorganizować samodzielnie, jasne było, iż wszystkie nasze zarobione pieniądze będą przeznaczone na organizację niewielkiego wesela. Tomek pracował w prywatnej firmie, a ja byłam kelnerką, więc nasze pensje nie były bardzo wysokie, ale na najpotrzebniejsze zawsze nam wystarczało.

Sporządziliśmy listę gości — wyszło na to 30 osób. Wszystko przemyśleliśmy i poinformowaliśmy rodziców. U mojego męża była mała rodzina, a u mnie wręcz przeciwnie: siostry matki, siostry ojca i bracia, krewni, kuzyni — wszyscy rodzice chcieli zostać zaproszeni na nasze wesele, ale na naszej liście gości ich nie było, tylko moi chrzestni i to wszystko. Rodzice byli rozczarowani, ale nie chcieli nam sprzeciwiać się, ponieważ to nasze wesele.

Moi krewni nie przestawali pytać, kiedy wesele, a ja powiedziałam im, iż będzie małe i nie będę mogła zaprosić wszystkich. Na początku trochę się wkurzyli, ale potem wydawało się, iż trochę się uspokoili.

Nadszedł dzień naszego wesela, wybraliśmy się z ukochanym do Urzędu Stanu Cywilnego, aby się pobrać, a potem do kościoła, aby się zaręczyć.

Gdy tylko wyszliśmy z kościoła, nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Krewni matki stali przed kościołem i witali nas z mężem. W tamtym momencie nie wiedziałam, co robić. Było ich 13 osób, które po prostu przyjechały bez zaproszenia! Mówiłam im o weselu, a oni postąpili jak zawsze! Moi krewni ciągle myślą tylko o sobie i nie rozumieją słowa „nie”.

Gdy stało się jasne, iż czas jechać do restauracji, ja i mąż podziękowaliśmy za gratulacje i niespodziankę, mówiąc, iż czeka nas w restauracji. Wtedy zaczęły się prawdziwe przygody! Siostra matki nie mogła powstrzymać języka przed zębami i zaczęła mówić: „Czy dla takiej rodziny jak nasza nie znajdzie się miejsca w restauracji?”

Wtedy już się nie powstrzymałam i postanowiłam dać znać wszystkim krewnym, którzy przyjechali bez zaproszenia, żeby się ogarnęli!

— Ciociu Łucja, ostrzegałam was przed weselem! Ostatni raz, kiedy rozmawiałyśmy, wyjaśniłam ci sytuację i poinformowałam, iż wesele będzie małe i nie planowaliśmy wystawnego przyjęcia, tylko chcieliśmy zwykłą kolację z bliskimi! Przyjechałyście, żeby wszystko zepsuć? Nie widziałam was przez cztery lata, a teraz chcecie bez zaproszenia na moje wesele? Takiego nie będzie!

Chwyciłam męża za rękę i usiadłam w samochodzie, żeby pojechać do restauracji. Do mnie docierały różne nieprzyjemne słowa, ale było mi to obojętne! To nasze święto z mężem i nikt nie powinien go zepsuć!

Takich krewnych trzeba dawać do zrozumienia! jeżeli nie rozumieją słów i wyjaśnień, to inaczej się do nich nie dostanie!

Po weselu mama nie raz dzwoniła do mnie ze łzami w oczach, ponieważ ciocia Łucja w wiosce opowiedziała, iż nie zaprosiliśmy bliskiej cioci do restauracji, zostawiliśmy ją z siostrą, dziećmi i mężem na ulicy, a sami pojechaliśmy się bawić. Spokojniełam mamę i prosiłam, żeby nie brała wszystkiego do serca. To jej siostra sama jest winna temu, co się stało!

Oto tacy są moi krewni. Szkoda, iż tak wyszło, ale kiedy przyjeżdżają bez zaproszenia, jak inaczej można postąpić? Co byś zrobił/zrobiła, gdybyś znalazł/a się w takiej sytuacji?

Idź do oryginalnego materiału