“Jak nauczyłam moją przebiegłą sąsiadkę szacunku do pracy innych”

newsempire24.com 2 dni temu

Mieszkam w małym, przytulnym miasteczku, gdzie ludzie są przyzwyczajeni do wzajemnego zaufania. Zawsze jesteśmy gotowi pomóc sąsiadom, pożyczyć narzędzia, przypilnować dzieci czy po prostu wesprzeć dobrym słowem. Dlatego nie miałam żadnych wątpliwości, kiedy moja sąsiadka Kasia poprosiła mnie o pomoc przy sprzątaniu jej domu.

To nie był tylko bałagan — to było prawdziwe wyzwanie, ale zgodziłam się, licząc na jej uczciwość i rzetelność. Kasia zawsze wyglądała nienagannie: starannie ułożone włosy, perfekcyjny makijaż, markowe ubrania. Ale jej dom wyglądał tak, jakby przeszło przez niego tornado. Wyjaśniła, iż z powodu pracy i opieki nad dziećmi nie ma w ogóle czasu w sprzątanie. Zrozumiałam, iż potrzebuje pomocy i uznałam, iż to dobra okazja, by trochę dorobić.

Ustaliłyśmy: zrobię generalne porządki za określoną opłatą. Kasia zapewniła mnie, iż zapłaci od razu po zakończeniu pracy. Ufałam jej słowom. Następnego dnia zabrałam się do pracy. Szczerze mówiąc, nie było to łatwe. Pracowałam kilka godzin, czyszcząc każdy zakamarek, ścierając kurz, myjąc podłogi, a choćby zmywając stertę naczyń, które wydawały się gromadzić przez wiele tygodni.

W międzyczasie Kasia zamknęła się w swojej sypialni, zostawiając mnie samą z tym chaosem. Ani filiżanki herbaty, ani dobrego słowa — tylko obojętne spojrzenie i prośba o „zrobienie trochę więcej niż się umawiałyśmy”. Wieczorem skończyłam. Dom lśnił czystością, a ja byłam dumna z mojej pracy. Kasia wyszła z pokoju, rzuciła szybkie spojrzenie i powiedziała: „No, nieźle.” Spodziewałam się, iż wyciągnie portfel, jak obiecała.

Zamiast tego zaczęła szukać niedoskonałości: „Umyłaś okno w łazience? A co z szafą w przedpokoju? Tam panował taki bałagan, a ty go nie posprzątałaś.” Byłam w szoku. Przecież wcześniej omówiłyśmy zakres pracy i wykonałam wszystko, co było ustalone. „Kasiu, umówiłyśmy się. Sprzątanie jest skończone. Jesteś zadowolona z efektu?” — zapytałam spokojnie. Zmarszczyła brwi i odpowiedziała: „Wiesz, pomyślałam, iż to nie jest warte tych pieniędzy. Dla ciebie to przecież proste, a ja teraz mam problemy finansowe. Może poczekasz do następnego miesiąca?”

Poczułam w sobie narastający gniew. Włożyłam wszystkie swoje siły, czas i starania, a w zamian otrzymałam tylko puste obietnice. Wróciłam do domu, czując się oszukana. Ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej dojrzewał we mnie plan: nie pozwolę, żeby mnie wykorzystano.

Następnego dnia wróciłam do Kasi. Była zdziwiona, widząc mnie ponownie. „Co tu robisz?” — zapytała. „Zrozumiałam, iż zapomniałam dokończyć jedną rzecz”, — odpowiedziałam spokojnie. Pozwoliła mi wejść, niczego nie podejrzewając. Skierowałam się do salonu, gdzie leżał duży dywan, który dzień wcześniej dokładnie wyczyściłam. Wzięłam miotłę i zmiotłam na niego cały brud, który znalazłam w domu. „Teraz wygląda dokładnie tak, jak przed sprzątaniem”, — powiedziałam z uśmiechem i wyszłam.

Kasia stała oszołomiona. „Nie możesz tak zrobić! To mój dom!” „Po prostu przywróciłam wszystko do stanu, jaki był. To chyba ta zapłata, na którą liczyłaś”, — odpowiedziałam spokojnie i wyszłam.

Ta sytuacja wiele mnie nauczyła. Czasami ludzie mylą dobroć ze słabością. Ale prawda jest taka, iż słabością jest ciche znoszenie niesprawiedliwości. Nie żałuję mojego postępku. To była uczciwa lekcja dla Kasi i mam nadzieję, iż w przyszłości zacznie szanować pracę innych ludzi.

Idź do oryginalnego materiału