„Jak bardzo się zmienił. Gdyby miał trochę więcej pieniędzy i pracował w renomowanej firmie, mogłabym się w nim zakochać” – myślała.

polregion.pl 2 dni temu

– Jaki z niego przystojniak. Gdyby tylko był trochę bogatszy, pracował w prestižowej firmie, może bym się w nim zakochała – myślała Jolanta.

– Słuchaj, Jarek, zostajesz za mnie. Jakby co, dzwoń. Nie lecę na Marsa, będę w kontakcie – powiedział Jan, wyciągając rękę do zastępcy i przyjaciela.

– Spoko, nie martw się. A tak w ogóle, nie powiedziałeś, gdzie jedziesz na urlop. Na Malediwy czy do Turcji? – Jarek uścisnął jego dłoń.

– Nie mówiłem? Do matki. Dach trzeba naprawić, płot postawić. Za życia ojciec ogarniał dom, a jak odszedł, wszystko zaczęło się sypać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio siedziałem z wędką nad rzeką.

– Ja nigdy choćby nie byłem na rybach. Prawdziwy mieszczuch. Trochę ci zazdroszczę – westchnął Jarek. – Jak wrócisz, opowiesz – krzyknął za odchodzącym Janem.

Jan uśmiechał się, jadąc do domu. Myślał o jutrze, gdy już będzie daleko od hałaśliwego, zakurzonego miasta. Przytuli matkę, wciągnie powietrze dzieciństwa.

Wychował się w małej wiosce. Matka była nauczycielką, ojciec murarzem. Jan często pomagał mu na budowie, umiał wszystko. Ojciec marzył, iż syn pójdzie w jego ślady. Ale Janka fascynowały komputery, nowe technologie. Uczył się łatwo. Gdy skończył szkołę, oświadczył, iż we wsi nie ma dla niego przyszłości. Chce pojechać do Warszawy i osiągnąć więcej niż zostać murarzem.

– Jak to nie ma przyszłości? Wieś się rozwija, murarze zawsze będą potrzebni. Głodem nie przymrzesz. Chcesz, postawimy ci dom? Ożenisz się, dzieci będą miały gdzie biegać – przekonywał ojciec.

– Za wcześnie na żonę. Najpierw muszę stanąć na nogach – zbywał go Jan.

Ojciec się irytował, kłócił. Matka cierpliwie go uspokajała i wspierała syna.

– Nie przycinaj mu skrzydeł. Niech spróbuje. Jest mądry, jeszcze będziemy z niego dumni – mówiła.

Rodzice dali mu pieniądze na start i puścili syna podbijać stolicę. Jan studiował i pracował na budowie. Z czasem osiągnął wszystko, o czym marzył.

W szkole kochał się w Jolancie, śmiesznej dziewczynie z zadartym noskiem. Nie była orłem, marzyła o salonie fryzjerskim. Każde miało swoje cele. Rozjechali się w różne strony, mając nadzieję, iż kiedyś się spotkają.

Gdy Jan przyjeżdżał na wakacje, okazywało się, iż Jolanta już wyjechała. Mógł pójść do jej matki po numer telefonu, ale tego nie zrobił. Miłość przeszkadza w realizacji marzeń. Gdyby się pobrali, przyszłyby dzieci, trzeba byłby harować na chleb, a nie dążyć do celu. Nie, najpierw musiał osiągnąć sukces – biznes, dom, auto. Dopiero potem…

– Uważaj, czas ucieka. Jolanta może na ciebie nie czekać – mawiał ojciec.

– Nic straconego, są inne dziewczyny – odpowiadał Jan.
Ale inne go nie interesowały.

Teraz Jan miał wszystko, o czym marzył. Dom w modnej dzielnicy, drogie auto, biznes przynoszący zysk. Mógł pomyśleć o żonie. Kobiety się pojawiały. Ale chciały go razem z domem, samochodem, pieniędzmi. A on pragnął, by kochały go dla niego samego.

Przyjeżdżając do rodziców, w głębi duszy liczył, iż spotka Jolantę. Opowiadał im o sobie oszczędnie. Żyli skromnie, ciężko pracując. Tego samego oczekiwali od syna. Gdy mówił o sukcesach, ojciec marszczył brwi, a matka mrugała z niepokojem. Jak można uczciwie zarobić na mieszkanie w Warszawie?

– Łamiesz prawo? Tego cię uczyliśmy? Wolałbym, żebyś pracował na budowie, niż miał się wstydzić – burczał ojciec.

Dlatego Jan jeździł do nich używaną skromną furą, pożyczoną od kolegi w zamian za swoje BMW. Albo pociągiem. Mówił, iż jest inżynierem. Ojciec kiwał z aprobatą, dumny z syna-warszawiaka.

Tym razem też się nie wyróżnił, choć ojciec od trzech lat nie żył. Zostawił BMW w garażu, wsiadł w pociąg, ubrał się zwyczajnie.

Dostał dolne miejsce w przedziale, górne miała zająć starsza pani. Jan bez wahania jej ustąpił. Babcia dziękowała mu przez całą podróż.

Leżał na górnej półce, patrząc przez okno. Mijał lasy, pola, rzeki. Wspominał, jak lata temu pierwsA gdy pociąg zbliżał się do Warszawy, Jan uświadomił sobie, iż prawdziwe bogactwo nie leży w samochodach ani domach, ale w ludziach, którzy kochają cię takim, jakim jesteś, i iż może już czas przestać udawać.

Idź do oryginalnego materiału