Iskry zemsty w cichym domu

twojacena.pl 12 godzin temu

Wieczór zapadał nad małym miasteczkiem Brzozów, otulając ulice miękkim zmierzchem. Krzysztof wrócił do domu po pracy, zmęczony, ale zadowolony. W przedpokoju przywitała go żona, Kinga, z ciepłym uśmiechem i zapachem świeżo usmażonych kotletów.

— Cześć, zjesz kolację? Zrobiłam kotleciki — powiedziała, poprawiając fartuch.

— Jasne, iż zjem — odparł Krzysztof, ściągając buty. Wyjął z kieszeni pęk kluczy i rzucił je niedbale na komodę.

Kinga zauważyła obce klucze i zmrużywszy oczy, spytała:

— Co to za klucze?

— Mama wyjechała do sanatorium na trzy tygodnie — wyjaśnił Krzysztof, przecierając kark. — Poprosiła, żebyśmy zajęli się jej mieszkaniem, zostawiła klucze.

Nagle w oczach Kingi zapłonął figlarny, niemal złowrogi ogień. Klasnęła w dłonie i wykrzyknęła:

— Nareszcie! Zrobię to!

Krzysztof zastygł, nie rozumiejąc, co się dzieje. Jego żona, zwykle spokojna i opanowana, wyglądała, jakby planowała coś wielkiego.

— O co ci chodzi? Co zrobisz? — spytał, patrząc na nią z rosnącym niepokojem.

Kinga tylko zagadkowo się uśmiechnęła, ale w jej spojrzeniu była determinacja, od której Krzysztofowi przebiegły ciarki po plecach.

Kilka tygodni wcześniej ich życie stanęło na głowie. Wróciwszy do domu po tygodniowym pobycie u rodziców Kingi, odkryli, iż ich mieszkanie jest nie do poznania. Tapety w korytarzu, które z taką miłością wybierali, zostały zastąpione krzykliwymi, z jaskrawym wzorem. Meble w salonie i sypialni stały nie na swoich miejscach: szafa wtłoczona była na środek pokoju, a łóżko w sypialni obrócone do okna, burząc cały przyjazny nastrój.

— Co to ma znaczyć? — Kinga, wstrząśnięta, upuściła torbę na podłogę, ledwo przekraczając próg.

Krzysztof wyjrzał zza jej pleców, próbując ogarnąć to, co zobaczył. Serce ścisnęło mu się z przerażenia.

— Kto to zrobił? — Kinga dusiła się ze złości, jej dłonie drżały. — To przecież nie nasze mieszkanie!

— Uspokój się — Krzysztof położył dłonie na jej ramionach, starając się mówić spokojnie. — Rozważmy to.

Ale im bardziej przyglądali się mieszkaniu, tym bardziej rosła ich wściekłość. W salonie sofa stała teraz pod oknem, a telewizor przemieścił się w kąt. W sypialni komoda została przestawiona pod ścianę, gdzie wcześniej wisiało lustro. To był chaos, a winowajca był oczywisty — matka Krzysztofa, Jadwiga.

Miesiąc wcześniej Jadwiga pojawiła się w ich mieszkaniu z inspekcją. Od progu zaczęła krytykować wszystko: od koloru tapet po ustawienie mebli.

— Co to za ponure tapety, jak w domu starców! — oświadczyła, kręcąc głową z dezaprobatą. — Trzeba czegoś żywszego, żeby oko się cieszyło!

— Nam wszystko się podoba — stonowanym tonem odparła Kinga, starając się nie okazać irytacji.

— Nie, tak nie może być! Od takich kolorów psuje się nastrój, nic dziwnego, iż ciągle jesteś zdenerwowana — ciągnęła teściowa, ignorując sprzeciwy. — I meble macie źle ustawione. Szafa powinna stać w rogu, a nie na środku salonu! A łóżko w sypialni w ogóle nie tam, gdzie trzeba.

Kinga chciała zaprotestować, ale spojrzenie Krzysztofa ją powstrzymało. Wiedział: spór z matką nie ma sensu. Jadwiga mogła godzinami gderać, dyktując, jak „właściwie” urządzić ich życie. W końcu wyszła, zostawiając za sobą ciężką atmosferę. Krzysztof i Kinga, zamknąwszy drzwi, odetchnęli z ulgą, mając nadzieję, iż to już koniec.

Ale niedługo musieli wyjechać na jubileusz matki Kingi. Ich kot, Puszek, nie mógł zostać sam, więc Krzysztof zaproponował, by poprosić Jadwigę, żeby się nim zaopiekowała. Kinga stanowczo się sprzeciwiła:

— Chcesz jej dać klucze? Znów zacznie się rządzić!

Ale nie mieli wyboru — nie było komu zostawić kota. Więc Kinga, mimo oporów, zgodziła się, ale dokładnie poinstruowała teściową: czym karmić Puszka, jak często zmieniać wodę, gdzie są zabawki. Codziennie dzwoniła, sprawdzając, czy wszystko w porządku. Jadwiga odpowiadała krótko: „Wszystko gra” — i gwałtownie się żegnała. Powinno ją to zaniepokoić, ale Kinga zignorowała przeczucie.

Po powrocie do domu zrozumieli, iż teściowa nie tylko doglądała kota. Urządziła w ich mieszkaniu prawdziwy przewrót.

— Co teraz zrobimy? — zapytała zmęczona Kinga, rozglądając się po obcych tapetach i przestawionych meblach.

— Meble wrócą na miejsce, tapety przemalujemy — westchnął Krzysztof. — To zajmie czas i koszt. Mogę teraz zadzwonić do mamy i jej to wypomnieć.

Kinga otarła łzy i zamyśliła się. Nagle na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.

— Nie trzeba — powiedziała, a w jej głosie zabrzmiała zdecydowana nuta. — Wymyśliłam coś lepszego. Twoja mama jedzie do sanatorium, tak?

Krzysztof skinął głową, wciąż nie rozumiejąc, do czego zmierza. Kinga tylko mrugnęła, a jej plan zaczął nabierać kształtu.

Gdy Jadwiga wyjechała do sanatorium, zostawiając synowi klucze do swojego mieszkania, Kinga poczuła, iż nadszedł moment. Promieniała z ekscytacji. W jej głowie już powstała idealna zemsta za wtargnięcie w ich prywatność.

— Nareszcie pokażę jej, jak to jest! — oświadczyła, brzęcząc kluczami.

Krzysztof, choć miał wątpliwości, zgodził się wesprzeć żonę. Wiedział, iż Jadwiga zasłużyła na nauczkę.

Przez trzy weekendy zaglądali do mieszkania teściowej. Gdy ta odpoczywała, jej dom się przeobrażał. Kinga z zapałem zmieniła tapety na spokojne, pastelowe, z subtelnym kwiatowym wzorem — zupełne przeciwieństwo jaskrawych maków, które tak kochała Jadwiga. Krzysztof pomagał przestawiać meble: szafa z sypialni trafiła do korytarza, a półki w salonie zostały zdjęte i zastąpione nowymi, „bardziej odpowiednimi”. Dodali choćby kilka dekoracji, które, zdaniemJadwiga, gdy tylko przekroczyła próg swojego mieszkania, zastygła w bezruchu, a jej twarz zbladła ze zdumienia, gdy zobaczyła, iż jej ukochany jaskrawoczerwony fotel w salonie został przemalowany na stonowany błękit.

Idź do oryginalnego materiału