Irena wróciła do domu późno. Otworzyła drzwi swoim kluczem, zdjęła buty i, wzdychając ze zmęczenia, poszła do kuchni z torbami pełnymi zakupów w rękach. Irena postawiła torby na podłodze, zapaliła światło i aż wzdrygnęła się ze zaskoczenia! Przy kuchennym stole siedział milcząco jej ukochany Michał. – Boże, Michale! – westchnęła Irena. – Dlaczego siedzisz tu sam w ciemności? Michał spojrzał na Irenę jakoś dziwnie i wskazał ręką w stronę korytarza. Irena spojrzała tam i zastygła z wrażenia

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Irena wróciła do domu późno. Otworzyła drzwi swoim kluczem, zdjęła buty i, wzdychając ze zmęczenia, poszła do kuchni z torbami pełnymi zakupów w rękach.

Irena postawiła torby na podłodze, zapaliła światło i aż wzdrygnęła się z zaskoczenia!

Przy kuchennym stole siedział milcząco jej ukochany Michał.

— Boże, Michale! — westchnęła Irena. — Dlaczego siedzisz tu sam w ciemności?

Michał spojrzał na Irenę jakoś dziwnie i wskazał ręką w stronę korytarza.

Irena spojrzała tam i zastygła z wrażenia. W rogu na podłodze stały torby z rzeczami Michała!

— Przepraszam, Ireno, ale odchodzę od ciebie — powiedział po prostu. — Spotkałem inną kobietę i zdecydowałem, iż musimy się rozstać. Swoje rzeczy już spakowałem.

Irena nie wierzyła własnym uszom.

— Jak?! — wykrzyknęła w końcu. — Jak możesz po wszystkim, co było między nami, tak po prostu powiedzieć: „Przepraszam, ale spotkałem inną!”?

Jeszcze parę dni temu, siedząc tu, na tym samym miejscu, przysięgałeś mi miłość. Mówiłeś, iż takiej jak ja nie ma na całym świecie! A teraz już kochasz inną? Jak to możliwe?!

— Ireno, myśl, co chcesz, złorzecz na mnie, zasłużyłem na to, ale sam nie wiem, jak to się stało — odpowiedział Michał. — Mówią, iż istnieje miłość od pierwszego wejrzenia — chyba właśnie to mi się przydarzyło…

— Czyli wychodzi na to, iż mnie nie kochałeś? Bo kiedy naprawdę się kocha, to inni nie mają znaczenia!

— Ale naprawdę myślałem, iż cię kocham… Czyli to była po prostu namiętność. Ale jesteś silną i inteligentną dziewczyną, zrozumiesz. Bo przecież każdemu może się to zdarzyć…

To ostatecznie rozzłościło Irenę.

— Po pierwsze, już nie jestem twoja! — powiedziała ostro. — A po drugie — wynoś się z moich oczu! Nie mogę i nie chcę cię więcej widzieć!

Tak się rozstali po dwóch latach spędzonych razem. Irena okazała się słabą kobietą. Z powodu tej zdrady bardzo się załamała. Nic jej nie interesowało, do pracy chodziła mechanicznie. Przyjaciółki kilka razy zapraszały ją na spotkania, ale machała na nie ręką i wracała do swojego pustego mieszkania.

Pewnego jesiennego wieczoru Irena siedziała na swoim balkonie, smuciła się, gdy nagle na swój balkon wyszedł jej sąsiad Piotr.

Miał 65 lat i mieszkał ze swoim owczarkiem. Z pozoru surowy i niedostępny, w rzeczywistości pan Piotr był dobrym i wrażliwym człowiekiem.

Irena poznała go, gdy Piotr kupił to mieszkanie prawie rok temu.

Piotr wtedy pomógł jej wyciągnąć złamany klucz z zamka. Kupiła tort i przyszła podziękować, a przy okazji się zapoznać. Rozmawiali cały wieczór. Mężczyzna okazał się wspaniałym gawędziarzem.

Irena zapytała go o rodzinę, a on odpowiedział, iż dziesięć lat temu stracił żonę i córkę z wnukiem, byli w dalekim mieście. Dwa razy w roku Piotr jeździł na cmentarz do tamtego miasta. A jego były zięć wciąż tam mieszka. Opiekuje się grobami.

Piotr zobaczył Irenę i, wychylając się przez balustradę, zapytał:

— Co, zły dzień? Słuchaj, mam pyszną kawę i ciastka — powiedział nagle Piotr. — Chodź do mnie.

Irena zamyśliła się.

— A chodźmy! — w końcu się zgodziła.

Znów rozmawiali przez jakieś trzy godziny.

— Wiesz, moja droga, życie przeżyć — to nie przejść przez pole — powiedział wujek Piotr. — W twoim życiu spotkasz i dobrych ludzi, i złych, od których są tylko kłopoty.

Musisz po prostu nauczyć się unikać takich i nie wpuszczać złych ludzi do swojego życia, a stanie się ono lżejsze, życie wyda się rajem.

A teraz nadszedł czas, by się otrząsnąć i zacząć żyć! Rozumiesz mnie?

— Dziękuję za miły wieczór i za radę — powiedziała Irena. — Chyba z niej skorzystam.

— Nastanie nowy dzień, a z nim nowe wydarzenia — dodał na pożegnanie mężczyzna. — Żyj w oczekiwaniu na cud, a on na pewno się zdarzy.

…Po paru dniach, gdy Irena wróciła z pracy, zobaczyła na podwórku Piotra, który spacerował ze swoim pieskiem, a z nim jakiegoś młodego chłopaka.

Szczupły, przystojny, sprawiał miłe wrażenie.

Irena wysiadła z zaparkowanego samochodu i usłyszała, jak Piotr ją woła:

— Ireno, dobry wieczór!

— Dobry… Spacerujecie?

— Tak, wyszedłem spotkać mojego kuzyna. Przyjechał w delegację i wpadł mnie odwiedzić. Poznajcie się — Andrzej. A to jest Irena.

Uścisnęli sobie ręce, patrząc sobie w oczy. Irena nagle zmieszała się pod jego przenikliwym i zainteresowanym spojrzeniem. gwałtownie pożegnała się i poszła do domu.

— Ireno, przyjdź do nas dziś wieczorem — zaproponował nagle Andrzej. — Przywiozłem bardzo smaczne wіno musujące. Domowe. Moja mama sama je robi.

— Tak, polecam spróbować! — uśmiechnął się Piotr.

— Dziękuję, postaram się przyjść — odpowiedziała niepewnie Irena i pobiegła do domu.

Oczywiście, nie poszła, zawstydziła się, choć młodzieniec jej się spodobał i nie miałaby nic przeciwko spędzeniu wieczoru w jego towarzystwie.

Ale około siódmej wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stał Andrzej.

— Wszystko gotowe, czekamy tylko na ciebie, Ireno — powiedział.

Wieczór minął wspaniale, Piotr przygotował pyszną kurczaczkę. Andrzej śpiewał piosenki przy gitarze, a oni wtórowali.

— W pracy proponują mi przeniesienie do tego miasta — powiedział Andrzej. — Na początku odmawiałem, ale teraz z chęcią się zgodzę. Pojadę do domu, złożę wniosek i wrócę.

Irena pożegnała się, podziękowała za cudowny wieczór. Andrzej, odprowadzając ją do drzwi, powiedział:

— Myślę, iż niedługo się zobaczymy i to na długo.

— Dobranoc, Andrzeju — powiedziała cicho Irena.

…Minęło ponad miesiąc i pewnego sobotniego poranka, gdy Irena, przeciągając się, w piżamie i z filiżanką kawy wyszła na balkon, nagle usłyszała:

— Cześć, Ireno! Wróciłem!

Z zaskoczenia aż wylała kawę. Andrzej, śmiejąc się, patrzył na nią z balkonu mieszkania Piotra.

— Przepraszam — powiedział. — Mogę do ciebie wejść?

— Przyjdź za godzinkę — dopiero teraz Irena zdała sobie sprawę, iż jest byle jak ubrana i pobiegła do pokoju.

Po godzinie zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu z bukietem kwiatów stał Andrzej.

— To dla ciebie. Tęskniłem za tobą.

— Jak mogłeś tęsknić, skoro prawie się nie znamy?! — zaśmiała się Irena.

— Wiesz, Ireno, zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia — powiedział Andrzej. — Szczerze mówiąc, choćby nie spodziewałem się, iż tak bywa…

…Kilka miesięcy później wzięli ślub. Andrzej bardzo kocha Irenę, a ona jego. O żadnym Michale już choćby nie pamięta.

Idź do oryginalnego materiału