**Inna córka**
Ojciec Julii był starszy od mamy o piętnaście lat. Ubierał się zawsze starannie, wręcz staroświecko – spodnie, koszula, marynarka lub sweter. Żadnych adidasów ani t-shirtów. W ogóle nie przypominał ojców jej koleżanek. Jula uwielbiała go. Kiedy wracał z pracy, biegła mu na spotkanie, a on łapał ją w ramiona i patrząc prosto w oczy, pytał:
— Jak minął dzień mojej księżniczki?
Uwielbiała, gdy tak ją nazywał. Przytulała się, wdychając ten niepowtarzalny zapach – najlepszy na świecie, zapach szczęścia: mieszankę wódki kolonialnej, papierosów i czegoś jeszcze, czego nie potrafiła nazwać.
— A ja nie jestem księżniczką? — pytała mama, nadąsana, czekając na swoją porcję komplementów. Tata jedną ręką trzymał Julę, drugą obejmował mamę, całował ją w policzek i mówił:
— Jesteście dwiema moimi ukochanymi księżniczkami.
Julia z euforią uczestniczyła w tej codziennej grze.
Z czasem zabawa ucichła sama. Julia przez cały czas wychodziła na spotkanie ojca, ale już nie rzucała się na niego z piskiem i psotną radością, tylko spokojnie mówiła:
— Cześć, tato.
— Cześć — odpowiadał, wieszając płaszcz na wieszaku i jakoś unikając jej wzroku.
Ona sama nie chciała już, żeby brał ją na ręce i podrzucał jak małą, ale dlaczego nie patrzy jej w oczy jak dawniej? Dlaczego nie nazywa jej księżniczką?
— Znów się spóźniłeś z pracy? — spytała.
— Tak. No cóż, taka moja robota.
— Jaka taka?
— Jestem przecież szefem, choć małym. — Przygładzał włosy i przechodził obok niej do pokoju. Julia czuła, iż kłamie. Żadna praca go nie zatrzymała. Szef warsztatu naprawy sprzętu AGD? Klienci czasem prosili o pilną naprawę lodówki, ale takich, którzy płaciliby podwójnie za pośpiech, było niewielu. Zwykle woleli poczekać. A jednak w ostatnich miesiącach ojciec wracał późno, bez kwiatów. W weekendy też znikał na „pracę” na dwie-trzy godziny. Wracał zamyślony i cichy. Julia wyczuwała w tym tajemnicę i kłamstwo.
Tego dnia też się spóźnił.
— Cześć. Jak w szkole? Mama w domu?
Patrzył gdzieś ponad nią. Wiedziała, iż pyta z przyzwyczajenia, nie oczekując odpowiedzi. I jej nie udzieliła. Mówią, iż dziewczyny mają intuicję już od dziecka. Tą właśnie intuicją Julia czuła, iż ojciec się zmienił, iż w ich rodzinie dzieje się coś złego. Nie bez powodu mama ostatnio miała czerwone oczy. Przy Julii nie kłócili się, ale też nie żartowali jak kiedyś, rozmawiali jakby z musu.
Zapach ojca też był inny – szczególnie w te dni, gdy „zostawał w pracy”. Wyglądał na winnego i przygnębionego. W domu wisiało napięcie. Kiedy Julia podzieliła się obawami z mamą, ta odparła niechętnie:
— Między ludźmi bywają trudne chwile, zmęczenie. Ale jeżeli się kochają, to mija.
— A jeżeli nie kochają?
— Wtedy się rozstają. I próbują być szczęśliwi z kimś innym. Choć nie zawsze się to udaje.
— A wy i tato jeszcze się kochacie?
— Za trudne pytania zadajesz. Nie na wszystko są proste odpowiedzi. — Mama zirytowała się. Julia umilkła, zamykając się w pokoju.
Czy rodzice się znudzili? Ale co z nią? Oni też się nią znudzili? Skoro nie kochają się nawzajem, to i jej nie kochają? Rozwiodą się? Za dużo pytań bez odpowiedzi.
Tego lata nie pojechali na wakacje. Tata pracował, a mama z Julą wyjechały do babci na działkę. Ojciec nie przyjechał choćby w weekend, jak zwykle. Julia podsłuchała, jak babcia krytykuje mamę:
— I tak rodzina wisi na włosku, a ty mu dałaś wolną rękę. Jak on nawyrabiał, to twoja wina!
— Mamo, nie dręcz mnie. Nie przywiążę go przecież siłą. Niech będzie, co ma być. Jestem na wszystko gotowa.
— Głupia jesteś. Takimi facetami się nie wyrzuca. Dla Julki mogłabyś się poświęcić. Po co oddawać go jakiejś…?
— Babciu, o czym wy mówicie? Tata nas zostawia? — Julia nie wytrzymała i weszła do kuchni.
— Podsłuchiwałaś? Nie wtrącaj się do spraw dorosłych. Nikt nikogo nie zostawia. Gadamy o serialu.
— No tak, serialu. Nie jestem już mała!
— Idź sobie, nie przeszkadzaj — machnęła ręką babcia.
— Rozumiem więcej, niż myślicie.
— To jeżeli nie jesteś mała, to się nie wtrącaj.
Ojciec w końcu przyjechał po dwpo dwóch tygodniach zabrać je do miasta, ale choć wszyscy udawali, iż wszystko wróciło do normy, powietrze między nimi iskrzyło, jakby ktoś podłączył do domu nieosłonięte kable.