Impreza, na którą nikt nie został zaproszony

newsempire24.com 17 godzin temu

Nieproszona impreza

Hanna Nowak przymierzała przed lustrem trzecią dzisiaj sukienkę, gdy z sąsiedniego mieszkania dobiegły pierwsze dźwięki muzyki. Kobieta skrzywiła się, odłożyła niebieską bluzkę i nadsłuchiwała. Zegar wskazywał wpół do ósmej – jeszcze za wcześnie na skargi, chociaż sąsiadka Wiesia zwykle nie urządzała hałaśliwych spotkań.

— Może u kogoś urodziny – mruknęła Hanna, wciągając szary sweter. – Chociaż mogłaby uprzedzić.

Muzyka stawała się coraz głośniejsza, dołączyły do niej głosy i śmiech. Hanna podeszła do ściany dzielącej ich mieszkania i ostrożnie przyłożyła ucho. Głosów było wiele, wyraźnie więcej niż dwóch czy trzech osób.

Zadzwonili do drzwi. Hanna, wciąż w domowym sweterku, zajrzała przez wizjer. Na podest stała sąsiadka z dołu, Jadwiga Kowalska, z wymuszonym uśmiechem.

— Dobry wieczór – zaczęła, ledwie czekając, aż drzwi się otworzą. – Wie pani może, co Wiesława obchodzi? Muzyka grzmi na całą klatkę.

— Nie wiem – szczerze odpowiedziała Hanna. – Mnie też to dziwi. zwykle jest cicho.

— A może jej tam wcale nie ma? – Jadwiga zniżyła głos. – Może ktoś obcy się włamał? Czasy teraz takie…

Kobiety wymieniły spojrzenia. Wiesława mieszkała sama, pracowała w bibliotece, prowadziła stateczne życie. Nikt nigdy nie widział u niej hałaśliwych imprez.

— Chodźmy razem, dowiedzmy się – zaproponowała Hanna. – jeżeli coś będzie nie tak, zadzwonimy po policję.

Weszły na wyższe piętro. Muzyka lała się prosto spod drzwi, słychać było okrzyki, czyjś głośny śmiech. Hanna nacisnęła dzwonek.

Drzwi otworzyły się niemal natychmiast. Na progu stała Wiesława, ale jakaś zupełnie inna. Włosy potargane, policzki zaróżowione, w dłoni kieliszek z czymś musującym. Miała na sobie jaskrawą czerwoną, sukienkę, której Hanna nigdy wcześniej u niej nie widziała.

— Ojej! – zawołała Wiesława, szeroko się uśmiechając. – Sąsiadeczki kochane! Wchodźcie, wchodźcie! Mamy tu święto!

— Jakie święto, Wiesiu? – ostrożnie zapytała Hanna, zaglądając przez ramię sąsiadki do środka.

W mieszkaniu rzeczywiście była cała grupa ludzi. Osiem osób, może więcej. Mężczyźni i kobiety w różnym wieku, wszyscy elegancko ubrani, z kieliszkami w dłoniach. Na stole stał ogromny tort, zakąski, butelki szampana.

— A co za różnica! – machnęła rękami Wiesława. – Życie to święto! Wchodźcie, częstujcie się!

— Wiesiu, a kim są ci ludzie? – nie ustępowała Jadwiga. – Skąd się wzięli?

— Przyjaciele! – radośnie oświadczyła gospodyni. – Dobre, stare przyjaciele! Poznaliśmy się, zaprzyjaźniliśmy, więc świętujemy naszą przyjaźń!

Z głębi mieszkania dobiegł męski głos:

— Wiesia! Chodź tu! Będziemy wznosić toast!

— Już idę! – odkrzyknęła. – Dziewczyny, naprawdę, wchodźcie! Albo ja później do was zajrzę, wszystko opowiem!

Drzwi zatrzasnęły się. Sąsiadki zostały na podestLeżąc w łóżku tej samej nocy, Hanna usłyszała przez ścianę coraz głośniejszą muzykę, nagle ucichłą na zawsze, pozostawiając tylko szept Wiesi mówiącej do kogoś: “Tak, teraz jestem gotowa.”

Idź do oryginalnego materiału