Imigranci żyją na nasz koszt? Odpowiedź może wielu zaskoczyć

opolska360.pl 19 godzin temu

I nie, nie chcę tego szczucia na imigrantów oceniać z moralnego punktu widzenia, ale ekonomicznego, gospodarczego. Gdzie są jasne parametry i obiektywne liczby, a nie subiektywne odczucia.

Ale zanim do tego przejdę, przenieśmy się na chwilę za ocean. Po cenną lekcję.

Administracja Donalda Trumpa, zgodnie z jego zapowiedziami, ostro się wzięła za polowanie i wydalanie imigrantów. Tak ostro, iż deportowała także około 1,5 miliona tych, którzy mieli czasową zgodę na pobyt i pracę w USA. Gawiedzi choćby się to podobało, ale biznes podniósł krzyk. Ten z branży rolnej, usługowej, handlowej i gastronomicznej.

Na polach zaczęły gnić warzywa i owoce, z barów, sklepów i hoteli zniknęła połowa personelu, a z domów sprzątaczki i gosposie. Z dnia na dzień zniknęli pracownicy, których nie rzucili się zastąpić „zasiedziali” obywatele USA. Oni za to na własnej skórze odczuli chaos powstały z braku ludzi do ciężkiej i niewdzięcznej, ale niezbędnej pracy. Którą wykonywali imigranci.

I co zrobił Donald Trump? Miesiąc temu polecił służbom imigracyjnym, by wstrzymały naloty na farmy, hotele, sklepy, firmy komunalne i przetwórstwa spożywczego. Bo inaczej biznesowi związanymi z tymi branżami groził upadek, a w konsekwencji całemu krajowi gigantyczny kryzys gospodarczy. Tak to jest, kiedy politycy zaczynają spełniać żądania ludzi, którym coś „się wydaje”. A teraz wróćmy znów do Polski.

Dużo więcej dają niż dostają

Wbrew narzekaniu i czarnym diagnozom niektórych polityków, Polakom jeszcze nigdy w historii, jako społeczeństwu, nie żyło się tak dobrze. I przywykliśmy do różnych wygód. Do pizzy przywożonej do domu o godz. 23.00, do towarów dostarczanych przez kurierów pod drzwi.

Za standard uważamy już sklepik i bar za każdym rogiem, iż sami już nie musimy targać mebli podczas przeprowadzek, a kilka godzin po telefonie pojawia się ekipa do malowania pokoju. Że na sklepowych półkach nie brakuje towarów, a kolejce do kasy nie stoimy dłużej niż 10-15 minut.

Nie widzimy jednak, co za tym się kryje. Że tak jest w ogromnej mierze dzięki imigrantom, głównie ukraińskim, włączając w to uchodźców wojennych. Nie robimy im łaski, oni tu budują nasz polski dobrobyt.

Z raportów różnych banków i instytutów badawczych jasno wynika, iż imigranci dużo więcej nam dają, niż dostają. W 2024 roku dzięki nim polski PKB był wyższy o 2,7 procenta! Wnieśli do budżetu aż 47 mld zł, pobierając z niego w formie różnego socjalu około 4 mld zł.

Imigranci nie zabierają nikomu pracy

Imigranci nie są też zagrożeniem, statystycznie popełniają dużo mniej przestępstw, niż obywatele polscy. Ciężko za to tyrają za pieniądze, które za niegodne uznaliby ci „obrońcy granic” i uczestnicy antyimigranckich manifestacji. Za to gdyby ich posłuchać i wyrzucić wszystkich Ukraińców, stanęłyby budownictwo, handel i połowa przemysłu. To byłby gospodarczy paraliż.

Czy wojownicy o Polskę „czystą etnicznie” zdają sobie z tego sprawę? W zdecydowanej większości nie. U nas edukacja i świadomość ekonomiczna zawsze były mizerne. A ignorancja to siostra głupoty.

Oczywiście, to wszystko nie znaczy, iż mamy wpuszczać każdego, kto chce i kiedy chce. Musimy przyjmować tylko tych imigrantów, których chcemy i potrzebujemy oraz mieć politykę ich integracji. O ile tej ostatniego wciąż brak, to nikt nie przyjeżdża do nas żyć z socjalu i narzucać nam swojej religii. To nie Francja, Niemcy czy Szwecja. U nas się tak nie da.

Przyjeżdżają do Polski tylko ci, którzy chcą pracować. I pracują. Nie psujmy tego, co dobre. Nawet, a może szczególnie, kiedy ktoś próbuje nam mówić, iż to antypolskie.

Czytaj też: Wypadek pod Brzegiem. Wojskowy z Kanady ranny w eksplozji

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału