Choć początek sezonu 2025 nie przyniósł jej żadnego turniejowego triumfu, to Polka właśnie w ten czas postanowiła wykorzystać na refleksję i odbudowę.
Decyzja o rezygnacji z udziału w turnieju eliminacyjnym Billie Jean King Cup w Radomiu była dla fanów bolesna, ale zrozumiała. Świątek nie kryła, iż potrzebuje chwili na złapanie oddechu i powrót do siebie – fizycznie i mentalnie. Choć zawsze z dumą reprezentuje Polskę, tym razem postawiła na odpoczynek i trening w cieniu medialnych kamer, informuje Goniec.
– „Podjęłam trudną decyzję. Wiem, iż nie jest to informacja, której chcieli kibice (...). Teraz przyszedł czas na więcej balansu, skupienie się na sobie i swoich treningach” – tłumaczyła na Instagramie.
Ale w poniedziałek, 7 kwietnia, coś się zmieniło. Na jej profilu społecznościowym pojawiły się zdjęcia z siłowni. Bez słów o Radomiu, bez obietnic, bez deklaracji – a jednak wywołały one lawinę reakcji. Krótkie hasło: „Wracam do pracy. Co się dzieje na siłowni, zostaje na siłowni” wystarczyło, by wyobraźnia kibiców poszła w ruch.
Czy Iga Świątek zmieni zdanie? Czy jednak pojawi się w Radomiu? – pytają w komentarzach fani, wciąż mając nadzieję, iż liderka polskiego tenisa jeszcze raz zaskoczy i stanie na kortach w biało-czerwonych barwach.
– „Iga, może jednak zmienisz zdanie i zobaczymy się w Radomiu?”
– „Będzie mi smutno w Radomiu, wiedząc, iż Cię tam nie będzie, ale wszystko rozumiem”
– „Do boju królowo. Jesteś legendą i nic tego nie zmieni” – to tylko niektóre z setek komentarzy pod postem.
Choć decyzja o nieobecności w Radomiu wciąż obowiązuje, to zdjęcia i komunikaty Igi dają jasno do zrozumienia, iż nie traci zapału. Wręcz przeciwnie – wygląda na to, iż właśnie teraz buduje fundament pod silny powrót.
Najbliższym przystankiem w kalendarzu Świątek ma być turniej WTA 500 w Stuttgarcie, rozpoczynający się 14 kwietnia. To tam, na ulubionej nawierzchni – mączce – Polka powalczy o pierwszy puchar w tym sezonie i, być może, o odbudowanie dystansu punktowego w rankingu WTA.
Iga Świątek nie musi niczego nikomu udowadniać. Ale jak sama przyznaje – kocha grać. I kocha wygrywać. Kibice już trzymają kciuki, bo jedno jest pewne: kiedy Iga mówi, iż wraca do pracy – dzieje się coś wielkiego.