W Barcelonie i na Majorce doszło w niedzielę do nietypowych protestów – aktywiści wyrazili swój sprzeciw wobec masowej turystyki, używając pistoletów na wodę przeciwko turystom. Marsze miały na celu zwrócenie uwagi na skutki uboczne przemysłu turystycznego, który – ich zdaniem – pogłębia kryzys mieszkaniowy i niszczy lokalną tożsamość miast.
Był to pierwszy tak skoordynowany protest z udziałem aktywistów z południowej Europy, zaniepokojonych skutkami nadmiernej liczby turystów w popularnych miejscowościach. Największe zgromadzenie odbyło się na Majorce, gdzie w Palmie zebrało się około 5000 osób. W innych częściach Hiszpanii, a także w Wenecji i Lizbonie, również odbyły się demonstracje.
W Barcelonie uczestnicy protestu maszerowali ulicami, trzymając transparenty z hasłami takimi jak „Jeden turysta więcej, jeden mieszkaniec mniej”. Naklejki z napisem „Turysta wracaj do domu” pojawiały się na drzwiach hoteli. Niektórzy protestujący opryskiwali turystów wodą – symboliczny gest, który miał zakłócić ich pobyt, ale także ochłodzić ich w upalny dzień.
– Barcelona została oddana turystom. To walka o odzyskanie miasta przez jego mieszkańców – mówił Andreu Martínez, uczestnik protestu, który zwrócił uwagę na dramatyczny wzrost kosztów wynajmu i wypieranie lokalnych sklepów przez biznesy nastawione na turystów.
Martínez zauważył, iż jego czynsz poszedł w górę o ponad 30% z powodu wzrostu liczby mieszkań wynajmowanych turystycznie. Uważa też, iż sklepy z codziennymi produktami są zastępowane przez lokale z pamiątkami i modnymi napojami.
Na Majorce demonstranci skandowali hasła takie jak „Wszędzie tylko turyści”, a niektórzy z nich również posługiwali się pistoletami na wodę. Wielu turystów zareagowało na to z humorem – oblanie wodą traktowali jako przyjemne orzeźwienie w upale.
W Wenecji aktywiści protestowali przeciwko nowym inwestycjom hotelowym. Przed dwoma nowo otwartymi hotelami wywiesili baner z apelem o wstrzymanie budowy kolejnych, wskazując, iż ostatnia mieszkanka jednego z budynków musiała się stamtąd wyprowadzić.
W Barcelonie napięcie wzrosło, gdy demonstranci dotarli pod duży hostel. Tam doszło do oblania pracowników wodą i odpalenia petard. Jeden z pracowników splunął w stronę protestujących.
Na całym świecie miasta borykają się z wyzwaniami, jakie niesie masowa turystyka i rozwój platform wynajmu krótkoterminowego. W Hiszpanii frustracja mieszkańców staje się coraz bardziej widoczna. Kraj ten w 2024 roku odwiedziło rekordowe 94 miliony turystów, przy populacji wynoszącej 48 milionów.
Władze zaczynają reagować. Hiszpański rząd nakazał niedawno Airbnb usunięcie z platformy 66 tysięcy ofert, które naruszały lokalne przepisy. Minister praw konsumenta, Pablo Bustinduy, podkreślił, iż branża turystyczna nie może naruszać podstawowych praw obywateli, takich jak dostęp do mieszkań.
Barcelona zapowiedziała, iż do 2028 roku cofnie wszystkie 10 000 licencji na krótkoterminowy wynajem mieszkań. W czasie niedzielnego protestu demonstranci trzymali transparenty z hasłami: „Twój Airbnb był moim domem”.
Branża wynajmu odpiera zarzuty, twierdząc, iż jest niesłusznie obwiniana za zaniedbania polityczne. – Politycy szukają kozła ofiarnego za lata błędów w zarządzaniu mieszkaniami – powiedział Jaime Rodríguez de Santiago, dyrektor Airbnb na Hiszpanię i Portugalię.
Jednak wielu mieszkańców, jak nauczyciel Txema Escorsa z Barcelony, już dawno straciło zaufanie do takich wyjaśnień. – Uświadomiłem sobie, iż korzystając z Airbnb, sam przyczyniam się do wypierania ludzi z ich mieszkań – podsumował.