— Halinko, już zdecydowałaś, co zrobisz? — zapytała jedna Polka pracująca za granicą drugą. — Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem… Trochę się boję, nie wyobrażam sobie, jak mam to powiedzieć córce — odpowiedziała zawstydzona Halina. — Halinko, przypomnij mi, ile ty masz lat? — próbowała zażartować Marysia, by rozładować powagę rozmowy. — Chyba dobrze wiesz, iż pięćdziesiąt siedem — zarumieniła się Halina. — I ty w wieku 57 lat boisz się powiedzieć dorosłej córce, iż jesteś w związku? — zdziwiła się Marysia. — Chyba masz rację, powiem jej jutro — obiecała Halina. — A czemu jutro, a nie dziś? Jak wieczorem będziesz rozmawiać z Natalką, to po prostu jej powiedz — nalegała Marysia. Halina przytaknęła i obiecała, iż tak zrobi, ale w środku bardzo się denerwowała

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

— Halinko, już zdecydowałaś, co zrobisz? — zapytała jedna Polka pracująca we Włoszech drugą.

— Szczerze mówiąc, jeszcze sama nie wiem… Trochę się boję. Nie wyobrażam sobie, jak powiedzieć o tym córce — odpowiedziała zawstydzona Halina.

— Halinko, przypomnij mi, ile ty masz lat? — próbowała rozładować powagę rozmowy żartem Marysia.

— Przecież sama wiesz, iż 57 — zarumieniła się Halina.

— I ty w wieku 57 lat boisz się powiedzieć dorosłej córce, iż jesteś w związku?! — zdziwiła się Marysia.

— Może masz rację… Powiem jej jutro — obiecała Halina.

— A czemu jutro, a nie dziś? Jak wieczorem będziesz rozmawiać z Natalką, to jej powiedz — nalegała Marysia.

Halina przytaknęła, choć w głębi serca była bardzo zdenerwowana. Bo właśnie we Włoszech związała się z Włochem i nie miała pojęcia, jak wyznać to swojej córce. Bała się, iż zostanie źle zrozumiana.

Halina wyszła za mąż — jak na wiejskie standardy — dość późno, bo w wieku 28 lat. Jakoś nie miała szczęścia w miłości. Dopiero gdy do sąsiadki przyjechał w odwiedziny krewny, poznała swojego przyszłego męża.

Wesele było piękne, a po ślubie młodzi zamieszkali z rodzicami Haliny, którzy bardzo im pomagali — szczególnie gdy urodziła się Natalka.

Ale szczęście Haliny nie trwało długo. Po trzech latach mąż przyznał się, iż nigdy jej nie kochał i nigdy nie pokocha. Odszedł i zniknął. Halina musiała sama wychować córkę. Gdyby nie wsparcie rodziców, nie dałaby rady.

Nie było już miejsca na innych mężczyzn w jej życiu. Żyła tylko dla córki. A jeżeli choćby ktoś próbował się o nią starać, odmawiała — nie wyobrażała sobie, żeby ktoś obcy wychowywał jej dziecko.

We wsi przylgnęło do niej przezwisko „święta Halina”. Ale ona się tym nie przejmowała — żyła zgodnie z sercem.

Gdy Natalka skończyła szkołę, Halina postanowiła wyjechać do pracy za granicę, żeby odłożyć na mieszkanie dla córki. Poradziła się mamy, która jeszcze wtedy czuła się dobrze i wsparła jej decyzję.

Tak Halina trafiła do Włoch. Przez 10 lat udało się jej wiele osiągnąć — wydała córkę za mąż, zrobiła piękne wesele, kupiła mieszkanie w nowym bloku, a i dom rodziców doprowadziła do porządku.

Już choćby myślała, żeby wracać do Polski… ale wtedy się zakochała. Tak, iż sama się sobie dziwiła.

Roberto był synem seniorki, u której Halina pracowała. To on wypłacał jej pensję, traktował ją bardzo dobrze. Z czasem dostrzegł nie tylko jej urodę, ale też piękną duszę.

Długo krążył wokół niej, aż w końcu zdobył jej zaufanie. Gdy Halina zgodziła się z nim związać, powiedział, iż od dzisiaj już nie musi pracować — ma pieniądze, wystarczy im.

Aby udowodnić powagę swoich intencji, zaproponował, iż się pobiorą.

Halina była szczęśliwa jak nigdy dotąd. Ale jedna rzecz spędzała jej sen z powiek — jak na ten związek zareaguje jej dorosła córka. I jak jej wyjaśnić, iż teraz nie będzie mogła tak hojnie pomagać finansowo, jak dawniej.

I właśnie dlatego nie wiedziała, jak rozmawiać z córką. Ale wieczorem tego samego dnia w końcu się odważyła.

— Córeczko, muszę ci coś powiedzieć, tylko proszę, postaraj się zrozumieć — zaczęła Halina z daleka.

— Ale mnie zaintrygowałaś, mamo! Mów już — zażartowała Natalka, nie mając pojęcia, co za chwilę usłyszy.

— Natalio… Znalazłam tutaj mężczyznę. Wychodzę za mąż — powiedziała cicho Halina.

W słuchawce zapadła cisza, a potem córka wykrzyknęła:

— Mamo! To wspaniale! Od dawna zasługiwałaś na szczęście!

— Naprawdę mnie nie potępiasz? — zapytała zdziwiona Halina.

— Oczywiście, iż nie. Wręcz przeciwnie — cieszę się ogromnie, mamo. Już postanowione — przyjeżdżacie na Wielkanoc, muszę go poznać! — rozkazała z uśmiechem córka.

Halina odłożyła słuchawkę i nie mogła się uspokoić. Córka jej nie potępiła — przeciwnie, cieszyła się razem z nią. Jakby kamień spadł jej z serca.

Teraz pozostało tylko jedno: zdecydować, czy na Wielkanoc do Polski wraca sama, czy z Roberto.

Idź do oryginalnego materiału