O larwach mącznika młynarka zalegalizowanych przez Unię Europejską już pewnie słyszeliście. Tak, mogą być dodawane do żywności, ale w formie proszku, nie na "żywca". Takie składniki z owadów są jednak stosowane w jedzeniu od dekad.
Najsłynniejszy to koszenila (E 120), czyli karminowy barwnik pozyskiwany ze zmielonych czerwców kaktusowych. jeżeli jakiś przetworzony produkt jest czerwony lub ma taki odcień, to prawdopodobnie pokolorowano go właśnie tymi robalami (koszenila jest stosowana m.in. w jogurtach, sosach, mięsach, napojach alkoholowych, nadzieniach do ciast).
Świadomość tego nie jest niczym przyjemnym, ale trzeba to nomen omen przełknąć. To i tak nic, w porównaniu z innym składnikiem, który pochodzi z "odchodów" robaków. Czy można upaść niżej jako ludzkość? Tak można pomyśleć, czytając niektóre artykuły, które się ostatnio pojawiły w mediach.
"Odchody robaków w jedzeniu". Tak niektórzy ostrzegają przed starym i dobrze znanym szelakiem
O czym mowa? O szelaku (E 904). To rodzaj naturalnej żywicy produkowanej przy wykorzystaniu owadów z gatunku Kerria lacca, zwanych czerwcami (mało tego, należą do rodziny pluskwiaków!). W Indiach była znana już w starożytności. 3000 lat temu robiono z niej np. biżuterię, ale ma bardzo wszechstronne zastosowanie.
Już dawno temu również używano go jako barwnika, a także m.in. jako lakieru (obecnie jest także w tym do paznokci) czy materiału do produkcji płyt gramofonowych. I stosowany jest również w przemyśle spożywczym np. szelak nakłada się go na cukierki lub owoce, by były błyszczące.
I to nie jest nic nowego, ale coś praktykowanego od dekad i na pewno już jedliśmy takie "odchody" robaków, ale czy naprawdę szelak jest "dwójeczką" czerwców? Zależy jak, na to spojrzymy. jeżeli wydzielina owadów, to dla nas to samo, co odchody, to tak. Jest w tym jednak "haczyk", o którym za chwilę.
"Owad Kerria lacca jest malutki, ledwo da się zobaczyć go gołym okiem. W czerwcu rolnicy zarażają nowe gałęzie drzew samicami czerwca. Ich potomstwo wykluje się i rozprzestrzeni. Wysysając soki z drzewa, samice wydzielają bursztynową żywicę. Twardnieje w kontakcie z powietrzem, tworząc ochronne gniazdo. To właśnie ono staje się cennym szelakiem" – wyjaśnia businessinsider.pl.
Wydzieliny i odchody robaków jemy już od wieków. Słyszeliście o miodzie?
Jeśli jesteśmy tak bardzo dosłowni, to można powiedzieć, iż miód z nektaru kwiatowego to... wymiociny pszczół. O tym, iż miód spadziowy też jest z odchodów, również wiadomo od dawna. I nie wymyśliła tego UE czy ekoaktywiści, tylko natura i zajadamy się tym od pokoleń.
"Spadź to specyficzny rodzaj odchodów mszyc – słodki sok roślinny, z którego mszyce pobrały białka i minerały, a resztę usunęły poza układ pokarmowy. Każdy rodzaj miodu powstaje przez wielokrotne połykanie i wypluwanie rozcieńczonego roztworu cukrów przez pszczoły i mieszanie z odpowiednimi enzymami. Podgrzany w tym procesie syrop jest odparowywany, osuszany i zagęszczany. A wszystko po to by nektar po wielokrotnych odwiedzinach układu pokarmowego pszczoły stał się bursztynowym smakołykiem" – czytamy na stronie Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Poznanie "prawdy objawionej" o tym, z czego powstaje nasze jedzenie i jak jest wytwarzane, może być bolesne i trudne. Zawsze można patrzeć na to wszystko jeszcze inaczej i będzie to na pewno prostsze do zaakceptowania: z dwojga złego chyba lepsze są takie naturalne składniki, niż syntetyczne, czyli szkodliwa "chemia", która jest pakowana do wszystkiego i powinno nas to bardziej martwić niż robaki.