Grupa polskich turystów zaginęła w Afryce. Ich rodzina mówi nam o obawach

natemat.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Grupa polskich turystów zaginęła w Afryce. Rodzina opowiedziała nam, co się stało. Fot. JEKESAI NJIKIZANA/AFP/East News


Grupa polskich turystów zaginęła w zeszłym tygodniu w Afryce. Wśród nich jest pani Magdalena, była partnerka Mariusza Boguckiego, który opowiedział naTemat.pl, co się dokładnie wydarzyło. W siedmioosobowej grupie zaginionych są również dzieci mężczyzny – Jaś Bogucki oraz Hania Bogucka. Sprawa została zgłoszona m.in. polskiej policji, która prowadzi działania w tej sprawie.


W ostatnich godzinach w mediach społecznościowych pojawił się post o zaginięciu siedmiu polskich turystów w Afryce, z którymi kontakt urwał się w minioną sobotę (22 czerwca). Przebywali wówczas w okolicy Wodospadów Wiktorii na rzece Zambezi na granicy Zimbabwe i Zambii.

Polacy turyści zaginęli w zeszłym tygodniu w Afryce


Wśród nich są Magdalena Zambrzycka, jej dzieci Jan i Hanna Boguccy oraz cztery inne osoby. Mogę przebywać teraz w Zimbabwe lub Botswanie, ale nikt nie jest w stanie się z nimi skontaktować.

Redakcji naTemat.pl udało się porozmawiać z Mariuszem Boguckim, którego partnerka i dzieci zaginęli podczas tego safari. Kobieta wybrała się w podróż z przyjaciółmi.

– Wyjechali w grupie siedmiu osób, to jest czterech dorosłych i trójka dzieci. Wynajęli samochody. Wszystko samodzielnie organizowali. Wyruszyli w podróż w kierunku Wodospadów Wiktorii – opowiada nam mężczyzna, który mieszka w Warszawie.

Wtedy też pan Mariusz miał ostatni raz kontakt z rodziną. – Od soboty nie mam z nimi kontaktu. Natomiast od rozpoczęcia podróży dzwonili prawie codziennie – mówi, precyzując, iż ta grupa podróżowała i nocowała najczęściej w jakiś kempingach, gdzie zawsze był internet Wi-Fi, więc można było się normalnie zadzwonić.

Polscy turyści do tej pory nie zgłaszali żadnych problemów w podróży


Nic też wcześniej nie wskazywało, iż z rodziną pana Mariusza dzieje się coś złego. – Byli zadowoleni, śmiali się, opowiadali. Byli bardzo szczęśliwi z przebiegu tej podróży – wynika z jego relacji. Wyjazd organizowali na własną rękę, bez pośrednictwa biura podróży.

– Teraz już to jest szósty dzień, kiedy nie mam z nimi żadnego kontaktu. Wydaje mi się, iż coś się tam wydarzyło. Coś złego mogło się przydarzyć – tłumaczy. Mężczyzna uruchomił wszystkie swoje kontakty, w tym znajomych, którzy mieszkają w Afryce.

– Mam koleżankę, która sama organizuje safari, więc też ma wiele kontaktów tam na miejscu. I wszyscy jakby rozsyłają tę wiadomość (komunikat o zaginięciu-red.) i zaczynają działać – podkreśla.

Mariusz Bogucki wprawdzie zauważa, iż na miejscu jest ciężko z kontaktem, ale nie tak długo, jak to ma miejsce teraz. Nie wyklucza również, iż jego rodzina i ich znajomi mogli gdzieś utknąć, a to może być dla nich niebezpieczne.

– Tam jest mnóstwo dzikich zwierząt. Botswana jest bardzo groźnym krajem pod tym względem. Po prostu naprawdę może być bardzo źle – martwi się. Pan Mariusz ma jednak nadzieję, iż ostatecznie okaże się, iż nie mógł skontaktować się z rodziną przez jakieś problemy z zasięgiem lub fakt, iż nie mogli się przemieścić w takie miejsce, żeby udało się zadzwonić.

Policja potwierdza, iż również szuka polskich turystów


Mężczyzna zgłosił sprawę do naszego MSZ i ambasady. Na razie otrzymał jedynie informację z polskiej ambasady Pretorii, iż dyplomaci podjęli działania i realizowane są poszukiwania zaginionych. Powiadomione o sprawie zostały także lokalne straże graniczne.

Pan Mariusz dokonał ponadto zgłoszenia zaginięcia na policję. – Sprawa uzyskała wysoki priorytet i trafiła do Komendy Głównej – powiedział nam. Funkcjonariusze z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII spisali jego zeznania.

Podinsp. Joanna Węgrzyniak, zastępczyni oficera prasowego z tej komendy potwierdziła naTemat.pl, iż przyjęto zgłoszenie o zaginięciu Polaków w Afryce.

– Policjanci przyjęli takie zgłoszenie. Podjęli wszystkie czynności, które są w naszym zasięgu i są możliwe do wykonania, aby nawiązać kontakt i ustalić miejsce, gdzie mogą przebywać bliskie osoby dla osoby zgłaszającej – powiedziała nam policjantka.

Idź do oryginalnego materiału