Granice sąsiedzkiej śmiałości: jak postawić na swoim

newskey24.com 1 dzień temu

Michał wrócił do domu zmęczony, a w mieszkaniu unosił się zapach pieczonego mięsa – w piekarniku dusiła się schabowa, a Kinga kroiła sałatkę. Podszedł, pocałował żonę i zauważył:

— Pachnie przepysznie.

— Staram się dla gości – odpowiedziała z uśmiechem.

— Dla moich? – zmarszczył brwi. – Prosiłem, żebyś nie gotowała.

— No jakże… To twoja rodzina. Ludzie po pracy, muszą coś zjeść.

— Kinga, zrozumiesz mnie później… Lepiej byłoby, gdybyś mnie posłuchała.

Kilka godzin wcześniej zadzwoniła do niego matka:

— Synku, Ola, córka Ewy, z mężem kupili mieszkanie obok was. Póki trwa remont, nie mają wody. Ewa prosi, żeby u was się wykąpali przez kilka dni.

Michał nie był zachwycony. Już w dzieciństwie nie lubił Oli – przebiegła jak jej matka.

— Dobrze, niech przychodzą – westchnął. – Ale tylko pod prysznic, nic więcej.

Ola i jej mąż Tomek pojawili się pod wieczór.

— Dzień dobry! Ja jestem Ola, to mój mąż. A wy pewnie Kinga?

Nie czekając na zaproszenie, Ola przeszła się po mieszkaniu, dotknęła klamek, zajrzała do sypialni. Michał zamknął drzwi:

— Mieliście tylko się wykąpać, prawda?

— Tak, tak! Kinga, możemy dostać ręczniki? Swoich nie mamy.

Gdy już się wykąpali, nie spieszyli się z wyjściem. Usiedli w salonie, wciągając nosem zapach pieczeni.

— Ojej, jak pachnie! – zaświergotała Ola. – Co gotujesz?

Kinga westchnęła i zaprosiła ich do stołu.

Zjedli wszystko do ostatniego okruszka. Wyszli, zapominając ręczników, myjek i szamponu. Kinga westchnęła:

— Żel i szampon to nic, ale myjki trzeba będzie kupić nowe.

Następnego dnia wszystko się powtórzyło. I trzeciego. Kinga przygotowała zapiekankę z brokułami, Ola skrzywiła się:

— Fuj! Wy to jecie? Dajcie lepiej kotleta.

Czwartego dnia była pasta z mięsnym sosem. Ola znów niezadowolona:

— Mięsa prawie nie ma. Sam sos.

Michał zapytał Toma:

— Kiedy będzie woda?

— Już jest – szczerze przyznał.

Ola natychmiast wtrąciła:

— Słuchawka jeszcze nie zamontowana…

Po kolacji Kinga spojrzała na męża:

— Wymyśliłam, jak ich odstraszyć. Ale musisz mi pomóc.

Następnego wieczoru, gdy goście już siedzieli, Kinga przyniosła tacę z suchymi płatkami owsianymi, startym jabłkiem i miodem.

— To „Francuska sałatka urody”. Bardzo zdrowa. od dzisiaj tylko to jemy z Michałem.

Ola próbowała przeżuwać, ale sałatka wyraźnie nie przypadła jej do gustu. Goście gwałtownie się pożegnali.

— Dzisiaj ty gotujesz kolację – powiedziała Kinga do męża. – W zamrażarce są pierogi.

Po dwóch dniach Ola zadzwoniła:

— Znowu ta sałatka?

— No, Kinga jest nieugięta… jeżeli przyjdziecie, kupcie lepiej kiełbasy, bo sam już nie mogę.

— Nie, nie przyjdziemy. Mamy już wodę i słuchawkę.

Kilka dni później Michałowi zadzwoniła matka:

— Ewa mówi, iż Kinga cię głodzi.

— Mamo, nie słuchaj głupot. Jestem najedzony, zdrowy i szczęśliwy. A jeszcze nowina: za miesiąc przeprowadzamy się do domu, to mieszkanie sprzedajemy. Wtedy zobaczymy, kto dla kogo jest rodziną.

Idź do oryginalnego materiału